Legendy Polskiego Jeździectwa – Ludzie


Patron Honorowy: Piotr Zgorzelski – wicemarszałek Sejmu XI kadencji

Polski samorządowiec, nauczyciel i polityk, starosta powiatu płockiego, poseł na Sejm VII, VIII, IX i X kadencji, wicemarszałek Sejmu IX i X kadencji, przewodniczący Klubu Parlamentarnego Polskie Stronnictwo Ludowe–Trzecia Droga.

Patron Honorowy: Senator RP Ryszard Jakub Bober

Polski polityk, rolnik i samorządowiec, w latach 2014–2019 przewodniczący sejmiku kujawsko-pomorskiego, senator X i XI kadencji.

Patron Honorowy: Polski Związek Hodowców Koni

Jego celem jest reprezentowanie interesów i ochrona praw hodowców koni, nadzór i kontrola nad sprawami organizacyjnymi i merytorycznymi Związków i Sekcji oraz doskonalenie hodowli i chowu koni, prowadzenie ksiąg stadnych i rejestrów, wpisywanie koni do tych ksiąg i rejestrów, itp.

Mecenas: Państwowe Stado Ogierów Łąck

Zasadniczym zadaniem Stada jest służenie polskiemu rolnictwu, przez podnoszenie jakości hodowanych koni na terenie działania Stada.

Opiekun: Tor Wyścigów Konnych Służewiec

Znajduje się przy ul. Puławskiej 266 w dzielnicy Ursynów w Warszawie. Torem zarządza spółka Totalizator Sportowy Sp. z o.o.

Opiekunowie: Rodzina Marii Antoniny i Michała Wojnarowskich



Maria Antonina Wojnarowska ur. w 1944 roku w Tarnowie. Absolwentka Liceum Sztuk Plastycznych, a następnie Wydziału Malarstwa i Grafiki w Warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Po studiach pracowała jako grafik w Wydawnictwach Handlu Zagranicznego w Warszawie, oraz projektowała ilustracje i grafikę reklamową dla wielu firm.
***
Michał Lucjan Wojnarowski, urodził się w niedzielę 14.07.1946r. o godz. 11.15 w klinice dr Roszaka w Katowicach, gdzie rodzice Lucjan Antoni Wojnarowski (mgr filozofii) i Halina Janina z d. Hanczke (lekarz) – żołnierze AK i uczestnicy Powstania Warszawskiego (zgrupowanie Gozdawa) – zamieszkali na krótko po II wojnie. Dziadkowie ziemianie ze strony matki majątek Zelgoszcz k/Strykowa, ze strony ojca (h. Strzemię) dobra na Wołyniu. Pradziadowie – uczestnicy Powstania Styczniowego. Znany jest jako hodowca, trener, jeździec, działacz i organizator Polskiego Związku Jeździeckiego.

MARIA (MAJA) ANTONINA WOJNAROWSKA

Dyplom z wyróżnieniem uzyskała w pracowni profesora Józefa Mroszczaka (grafika użytkowa) i pracowni profesora Jerzego Tchórzewskiego (malarstwo). Po studiach debiutowała udziałem w wystawie „Asocjacje”, w warszawskich Hybrydach w 1969 roku.

Jako grafik- projektant pracowała dla Wydawnictw Handlu Zagranicznego, W.A.G-u, Agpolu i innych agencji reklamowych. Wykonywała także ilustracje i malarstwo ścienne. Otrzymała wiele nagród za plakaty reklamowe i znaki graficzne.

Jako stypendystka Ministerstwa Kultury studiowała w Ecole Superieure des Arts Decoratifs w Paryżu.

Prowadziła gminny Ośrodek Kultury w Łącku, uczyła malarstwa i rysunku w I Prywatnym Liceum Plastycznym w Płocku.

Od 1985 roku zajmowała się głownie malarstwem sztalugowym i malarstwem ściennym (m.in. freski w Centrum Szpitalnym dla Dzieci w Bouillon pod Paryżem). Brała udział w wielu wystawach zbiorowych w kraju i zagranicą oraz licznych plenerach malarskich. Organizowała międzynarodowe plenery malarskie w Łącku.

Swoje prace wystawiała na wielu wystawach indywidualnych, jej obrazy znajdują się w kolekcjach w kraju i za granicą (m.in. USA, Francja, Holandia, Niemcy, Anglia), były też wystawiane na aukcjach dobroczynnych w Warszawie, Lubinie, Książu, Płocku.

Przez wiele lat organizowała warsztaty plastyczne dla dzieci i młodzieży, współpracując z fundacjami i stowarzyszeniami.

Uprawiała malarstwo sztalugowe, malarstwo ścienne, grafikę użytkową. Specjalizowała się w portretach koni, wykonywanych w technice pasteli. Pracowała również jako grafik-projektant, wykonując ilustracje i ucząc malarstwa.

Odznaczona srebrnym krzyżem zasługi Rzeczpospolitej Polskiej, uhonorowana odznaczeniami „Zasłużony dla kultury polskiej, „Zasłużony działacz kultury”, „Zasłużony dla powiatu płockiego” oraz honorową odznaką Polskiego Związku Jeździeckiego.

Źródło: „Pożegnanie Marii Wojnarowskiej” (2024);

————————————————————————————

MICHAŁ WOJNAROWSKI

” (…) Szkołę średnią – Liceum Ogólnokształcące im. Władysława IV – ukończyłem w Warszawie. Następnie w 1969r. ukończyłem Wydział Zootechniczny Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. W 1975r. ukończyłem studia podyplomowe z zakresu rozrodu koni pod kierunkiem prof. Władysława Bielańskiego w Akademii Rolniczej w Krakowie, w 1978 r. studia trenerskie (trener jeździectwa) w Akademii Wychowania Fizycznego w Poznaniu, w 1989 r. Wydział Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego. W 2002 r. ukończyłem seminarium organizowane przez Instytut Zarządzania Technologii Informatyki na temat „Problematyka rolna w Unii europejskiej” zaś w 2003r. złożyłem z wynikiem pozytywnym egzamin dla kandydatów na członków rad nadzorczych w spółkach Skarbu Państwa i otrzymałem stosowny dyplom wystawiony przez Ministra Skarbu Państwa. Jestem również instruktorem strzelectwa sportowego, sędzią Polskiego Związku Jeździeckiego i Polskiego Klubu Wyścigów Konnych.

Kontakt z końmi miałem od dziecka – mieszkałem przez jakiś czas w Toszku w leśniczówce, gdzie były konie, a pracownicy używali je pod wierzch i w zaprzęgu. Na konia posadził mnie rtm. H. Jacobson, pod którego okiem jeździłem w szkolnych czasach w klubie dyplomatycznym w Jabłonnie. Pracowali również nad moimi umiejętnościami jeździeckimi płk H. Sołtysik, Jan Kruk, również mjr Mossakowski i mjr Mickunas na kursie instruktorów jeździectwa w Poznaniu jak również Andrzej Orloś. Jeździłem konkursy w barwach LZS Stubno.

Ze sportem byłem związany od najmłodszych lat. W czasach szkolnych uprawiałem pływanie jak również koszykówkę. Trenowałem i grałem w WKS Legia (trener Majer), KKS-Polonia (trener Ziółkowski) i SKS Warszawianka (trener M. Klimaj). Jeździłem również na nartach i polowałem.

Wstępując na SGGW miałem jasno sprecyzowany kierunek – konie. Miłośnicy koni zorganizowani byli w wydziałowym naukowym „kole zootechników”, którego przewodniczącą była Maria Cedro (Bzowska). Ja byłem wiceprzewodniczącym. Sekcja konna działała pod opieką prof. Jerzego Chachuły. W grupie tej działali Jerzy Budny, Jarosław Koch, Grzegorz Konarski, Jaga Krzyształowicz (Kochowa), Maryla Moraczewska (Konarska), Helena Urbańska, Jean J. Nicolas, Maciej Gebethner, Zbigniew Tyszka, Urszula Laufersweiler (Białobokowa), Michał Niski, Jerzy Wójcik, Wanda Bucholc (Ferenstein), Mariola Kobyłecka (Srokowska), Teresa Jabłońska (Stachurska), Zofia Rudzka, Anna Zawada, Stanisława Reisner, Szczepan Chrzanowski, Piotr Topiński i inni. Cała nasza grupa była w centrum zainteresowania Wydziału Hodowli Koni ówczesnego Zjednoczenia Hodowli Zwierząt Zarodowych w Warszawie kierowanego przez naczelnika Marka Piotrowskiego i Pana Bolesława Orłosia. Stanowiliśmy dla Wydziału zaplecze kadrowe. Wydział proponował dla nas praktyki i staże w różnych Stadninach i Stadach a potem pracę. Byliśmy trzonem założonego w 1964 r. pierwszego w Polsce Studenckiego Klubu Jeździeckiego pełniąc w nim kierownicze funkcje. Stworzyliśmy wówczas Ośrodek Jeździecki w Wolicy przy wsparciu prof. Ryszarda Manteuffela (SGGW).

Po ukończeniu studiów w 1969 r. zostałem skierowany na staż do Stadniny Koni Walewice. Bardzo się cieszyłem z tej pracy ponieważ w SK Walewice i jej oddziałach odbywałem praktykę, znałem ludzi i bardzo sobie ceniłem współpracę z szefem hodowli koni Wojciechem Komorowskim. Ponadto niedaleko od Walewic w majątku Ziewanice, będącego własnością moich pradziadów Lubowidzkich h. Topacz właścicieli Głowna, Osin i innych majątków w tej okolicy, urodził się mój dziadek (Parafia Waliszew) co sprawiało, że czułem się związany z tą ziemią. Dyrektor Walewic Bronisław Stępniak powierzył mi funkcję zootechnika w SK Glinnik, gdzie prowadziłem najlepszą w zespole oborę i oddział klaczy małopolskich. Ponadto Stadnina przygotowywała się do przejęcia klaczy małopolskich z SK Kurozwęki co owocowało dużym rozwojem inwestycyjnym (budowa nowych stajen i tworzenie infrastruktury). Po zakończeniu stażu Dyrektor Stępniak zaproponował mi pozostanie w SK Walewice, ale wspomniany Wydział Hodowli Koni, który kierował polityką kadrową był innego zdania i zaproponowano mi stanowisko kierownika stadniny w Stadninie Koni Stubno.

I tak w 1970 roku objąłem funkcję kierownika Stadniny w SK Stubno. Dyrektorem przedsiębiorstwa był znany hipolog z ogromnym doświadczeniem hodowlanym i organizacyjnym Czesław Sikora a inspektorem z ramienia Wydziału Hodowli Koni Michał Rudowski. Lekarzem, z którym współpracowałem na co dzień i od którego bardzo dużo się nauczyłem był dr Andrzej Gniazdowski. Niestety dyrektor Sikora odszedł do innej pracy co spowodowało ubytek w koncepcji rozwoju firmy. Dyrektorem został inż. Zbigniew Jędrusiński – jeden z kierowników gospodarstw. Hodowlą koni kierowałem w Stubnie do 1979 r. pełniąc funkcję administracyjną wicedyrektora do spraw hodowli i produkcji i dyrektora Stadniny. Wyhodowałem kilkadziesiąt ogierów dla stad państwowych, które odegrały poważną rolę w hodowli i zostały uhonorowane medalami Ministra Rolnictwa (…).

Wszystkie te dokonania były możliwe przy współpracy z dr Andrzejem Gniazdowskim, Marylą i Grzegorzem Konarskimi, Krystyną i Wojciechem Mioduszewskimi, Maciejem Follprechtem, Jackiem Kądziołką, Markiem Zaleskim i Markiem Antczakiem, jak również koniuszym Janem Parkasiewiczem i podkoniuszym Romanem Kołczem. Należy tu również wymienić praktykantów i stażystów, którzy w późniejszym okresie odegrali znaczącą rolę w hodowli koni jak Bogdan Kuchejda, Andrzej Goraus, Józef Pekaniec, Krzysztof Pietrzak i inni.

Niestety w 1979 roku zapadła decyzja przekazania Stadniny Koni w Stubnie do struktur Gruszowickiego Kombinatu Rolnego współpracującego ściśle z rolnictwem radzieckim. Równało się to z likwidacją Stadniny.

W tej sytuacji moja dalsza praca bez koni w nowych strukturach nie miała sensu. Konie zostały przekazane do SK Prudnik, a ja zacząłem pracę w SK Walewice na stanowisku zastępcy dyrektora. W trakcie mojej pracy w SK Walewice współpracowałem z Michałem Maciejewskim wieloletnim hodowcą w SK.

W 1980 roku od 1 lipca dyrektor Zjednoczenia Hodowli Zwierząt Zarodowych Jerzy Wawrzyniak zaproponował mi stanowisko dyrektora Stada Ogierów w Łącku, które przyjąłem i tak rozpoczął się nowy etap mego życia zawodowego. Stado w Łącku znałem od wielu lat. Przyjeżdżałem tu jeździć konno za czasów dyrektora Michalewicza jak również wielokrotnie w trakcie panowania dyrektora Władysława Tomaszewskiego. Znałem pracowników i panujące stosunki. Mój poprzednik Bogusław Misztal został powołany na dyrektora Państwowego Ośrodka treningu Koni w Sopocie, a na miejscu pozostał inż. Tadeusz Andraszek, z którym współpracowałem przez przeszło 20 lat do jego przejścia na emeryturę – rzetelny fachowiec oddany bez reszty Stadu. Gospodarstwem zajmował się inż. Jan Kamieniecki, a finansami kierował główny księgowy Stanisław Mikulski. Koniuszym był Józef Seweryniak. Nadzór weterynaryjny sprawował dr. Waldemar Białek.

(…)

W 1998 roku wybudowałem przy pomocy środków Ministerstwa Rolnictwa i Agencji Nieruchomości Rolnych – centrum rozrodu koni, w skład którego wchodzi stacja pobierania, konfekcjonowania i mrożenia nasienia jak również punkt inseminacji klaczy. w realizacji tego zamierzenia udzielił mi dużej pomocy prof. Marian Tischner a sekundował w budowie etatowy lekarz wet. Maciej Florysiak.

(…)

W 2006 roku podjąłem się organizacji prób dzielności na torze wyścigowym na Służewcu. Organizacja sezonu wyścigowego była ogromnym wyzwaniem i obciążeniem. Rozumiałem, że jeśli sezon wyścigowy się nie odbędzie to prawdopodobnie nie odbędzie się już nigdy, ponieważ przestaną funkcjonować stajnie, a personel dżokeje i obsługa stajenna rozejdzie się po świecie. Przy realizacji tego zadania pomogli Minister Rolnictwa wspomagając fundusz nagród i Agencja Nieruchomości Rolnych pomagając finansowo w organizacji. Brak prób selekcyjnych na torze wyścigowym stawia pod znakiem zapytania sens hodowli koni ras czystych (pełnej krwi angielskiej i czystej krwi arabskiej) a co za tym idzie – rzutuje to na obniżenie ich cen.

(…)

Posiadane odpowiednie uprawnienia jeździeckie (trener jeździectwa, sędzia jeździecki) pozwoliły mi zasiadać w gremiach Polskiego Związku Jeździeckiego (gdzie pełniłem funkcję wiceprezesa ds. sportu) jak również współpracować z zarządami Okręgowych Związków Jeździeckich w WZJ Warszawa pod kierownictwem płk Jana Wieżańskiego, w WZJ w Krakowie – dyr. Jerzego Guzika, w WZJ w Warszawie- płk Jana Bogusza, w WZJ w Łodzi -Żelisława Jabłońskiego. (…) Jestem członkiem następujących organizacji: Polski Związek Hodowców Koni Pełnej Krwi Angielskiej – Prezes Zarządu, Rada Polskiego Klubu Wyścigów Konnych – członek Rady, Polski Związek Jeździecki – przewodniczący komisji woltyżerki, Stowarzyszenie Szwadron Rzeczypospolitej Polskiej – członek zarządu, Klub Jeździecki im. IV Pułku Strzelców Konnych w Łącku – prezes zarządu, Wojewódzki Związek Hodowców Koni w Warszawie – przewodniczący komisji rewizyjnej, Stowarzyszenie Przyjaciół Zespołu Pałacowo-Parkowego w Łącku – prezes zarządu, Rada Muzeum Łowiectwa i Jeździectwa – członek rady, działacz łowiecki – instruktor strzelectwa sportowego.

Współpracowałem z wydawnictwami Koń Polski, Przegląd Hodowlany, Wiadomości Ziemiańskie i Hodowca i Jeździec. Posiadając odpowiednie kwalifikacje pełniłem funkcje w Radach Nadzorczych i Komisjach Rewizyjnych – „Polska Hodowla i Obrót Zwierzętami” – POLHOZ spółka z o.o, CWJ Hipodrom Wola Spółka z o.o w Poznaniu, Komisja Rewizyjna Woj. Związku Hodowców Koni w Warszawie – Przewodniczący, Komisja Rewizyjna Koła Łowieckiego „Leśnik” – przewodniczący.

(…)

Od 7 września 2007 do momentu przejścia na emeryturę pełniłem funkcję Pełnomocnika Zarządu ds. Hodowli i Prób Dzielności.”

Źródło: „Michał Łucjan Wojnarowski – życiorys” (2016) – Michał Wojnarowski

Autorzy wpisu: Michał Wojnarowski | Aktualizowano: 2025/04/24


Maria Wojnarowska zmarła 9 września 2024 roku. 16 września, po mszy pogrzebowej w kościele św. Karola Boromeusza na Starych Powązkach, została pochowana w grobie rodzinnym na miejscowym cmentarzu.



Publikacje w Polskiej Cyfrowej Bibliotece Jeździeckiej:

Kliknij poniższe zakładki, a następnie interesujący link, aby przejść do powiązanych materiałów (otworzą się na nowej karcie):

Poniżej zamieszczamy odnośniki do innych ciekawych źródeł, które nie prowadzą do naszej Biblioteki i nie mamy wpływu na wyświetlane tam treści.

Razem z hiperłączem zamieszczamy widoczny adres artykułu oraz datę kiedy odnośnik ostatni raz był przez nas sprawdzany. Linki domyślnie otwierają się w nowym oknie.



Pokrewne Legendy:

Stadnina Koni Widzów

Jej historia sięga końca XIX wieku, kiedy to książęta Lubomirscy założyli w swoim majątku w Kruszynie stadninę koni pełnej krwi angielskiej. W 1896 r. zakupili folwark Widzów gdzie zbudowali nowoczesną jak na owe czasy stajnię, wraz z padokami.

Czytaj więcej…

Lech Strzałkowski

“Dziecko tułacz” gen. Andersa. Wybitny hodowca koni wyścigowych i sportowych. Jeździec i znawca koni. Od 1959 pracował w SK Ochaby, później SK Stubno i SK Walewice. Uczestnik wyścigów Warszawa, Sopot, Pardubice.

Czytaj więcej…

Michał Gutowski

Olimpijczyk. Rtm, 17 pułk ułanów wielkopolskich. Kawaler m. innymi orderu Wojennego Virtuti Militari, Legii Honorowej, Krzyża Walecznych 5 razy. Generał w stanie spoczynku.

Czytaj więcej…

Maria Kinga Świdzińska

Naukowiec i hodowczyni koni. Od 1974 prowadziła w Golejewku bardzo cenne dla polskiej hodowli prace naukowe dotyczące koni pełnej krwi angielskiej. W 1981 r. obroniła pracę doktorską dotyczącą oceny reproduktorów pełnej krwi.

Czytaj więcej…



Galeria:

Zdjęcia pochodzą ze zbiorów Marii i Michała Wojnarowskich.

Maria Antonina Wojnarowska

Michał Wojnarowski

Terebesz

Tor Służewiec – 17.06.2007. Nagroda Aschabada. TEREBESZ og. c. gn. (Belenus – To Ta), hod. i wł. SO Łąck, tr lek. wet. S. Zawgorodny . Fot. E. Twaróg.




Patroni Honorowi: Helena i Józef Zagor, Jacek Krukowski

Mecenas:

Wspomóż projekt PLPJ, zostań Mecenasem Legendy Jacka Daniluka

Opiekunowie: Rodzina Jacka Daniluka oraz wszyscy jeźdźcy i sympatycy Stada ogierów i Klubu Jeździeckiego „Nadwiślanin” Kwidzyn



Urodził się 1 września 1961 roku w Kwidzynie. Syn Tadeusza i Eryki z d. Schulen. Siostry: Małgorzata i Marta. Żona Ewa z d. Mocarska. Absolwent Technikum Mechanizacji Rolnictwa. Zawodnik Ludowego Klubu Sportowego „Nadwiślanin” Kwidzyn. Jeździec specjalizujący się w WKKW, olimpijczyk z Moskwy 1980. Brązowy medal druż. w WKKW na mistrzostwach Europy (1977). Dwukrotny wicemistrz Polski (1985, 1986).

Latem 1972 roku pod jedną ze stajni Państwowego Stada Ogierów w Kwidzynie zajechała ciężarówka z niemiecką rejestracją. Był to nowoczesny koniowóz zamówiony specjalnie z zagranicy, by transportować konie polskiej kadry WKKW mające wystartować na igrzyskach olimpijskich w Monachium. Jego pojawienie się wzbudziło zrozumiałe poruszenie. Grupa osób ustawiła się do pamiątkowego zdjęcia, na którym fotografujący uwiecznił również kilkoro dzieci z ciekawością przyglądających się temu wydarzeniu. Stał wśród nich jedenastoletni Jacek Daniluk, którego dziadek, ojciec i wuj pracowali w stadzie. Wówczas miał on już za sobą pierwsze doświadczenia związane z końmi. Wśród wielu rodzinnych pamiątek państwa Eryki i Tadeusza Daniluków uwagę przyciąga zdjęcie uśmiechniętego, kilkuletniego malca na kucyku. Inna fotografia pokazuje 9-latka pozującego nieśmiało w przepisowym stroju jeździeckim. Oficjalnie członkiem Ludowego Klubu Sportowego „Nadwiślanin” Kwidzyn został Jacek w 1970 roku, ale na starty musiał jeszcze poczekać. Pierwszy raz wystartował na zawodach wiosną 1974 roku na koniu Cyriak od razu odnosząc zwycięstwo.

Młody, wybitnie utalentowany a jednocześnie skromny i pracowity chłopak z czasem doszedł do znaczących osiągnięć. Pasmo sukcesów medalowych zaczęło się w 1977 roku. 16- letni wówczas Jacek wchodził w skład drużyny juniorów, która na mistrzostwach Europy w Fontainebleau zdobyła brązowy medal. Startował tam na koniu Prom. W mistrzostwach Polski juniorów zdobył następujące laury:

1977 – srebrny medal w ujeżdżeniu (Helios)
1978 – złoty medal w ujeżdżeniu (Szaman)
1978 – srebrny medal w WKKW (Szaman)
1979 – złoty medal w WKKW (Herbatnik)
1979 – srebrny medal w ujeżdżeniu (Szaman)

Na mistrzostwach Europy juniorów oprócz wspomnianego już Fontainebleau reprezentował barwy Polski jeszcze dwukrotnie, startując w Burghley (1978, Prom) oraz w Punchestown (1979, Len).

W tym okresie jego trenerami klubowymi byli Helena i Józef Zagorowie.
Helena specjalizowała się w treningu ujeżdżeniowym, Józef był trenerem kadry narodowej juniorów w WKKW.

Młodzi kwidzyńscy zawodnicy oprócz talentu musieli wykazywać się solidną, systematyczną pracą by zasłużyć na dobór jak najlepszych koni. W tej codziennej rywalizacji Jacek wyróżniał się znacząco. Startował na różnych koniach skutecznie wykorzystując możliwości każdego z nich.

W przedolimpijskim, 1979 roku w ciągu jednego sezonu na arenie międzynarodowej osiągnął wyniki godne pozazdroszczenia: CCI Walldorf – 4. miejsce (Len), CCI w Belgii – 3. miejsce (Sort), CCI Achselschwang – 13. miejsce (Prom). Był jeszcze juniorem, a już należał do ścisłej czołówki seniorów.

Następnego roku kluczowym osiągnięciem było zajęcie 4. miejsca na zawodach kwalifikacyjnych w Białym Borze, które przyniosło mu nominację olimpijską.

Startując na igrzyskach w Moskwie jako 19-latek był zapewne najmłodszym olimpijczykiem w dziejach polskiego jeździectwa.

Doskonałe, drugie miejsce po próbie ujeżdżenia z pewnością rozbudzało nadzieje na sukces zarówno indywidualny jak i drużynowy. Niestety, próba terenowa okazała się nie tylko ciężka, ale i loteryjna ze względu deszczową pogodę. Len był koniem odważnym i dobrze zgranym ze swoim jeźdźcem, ale oddając jeden z kolejnych skoków pośliznął się przy odbiciu wpadając w przeszkodę, w której niefortunnie utknął. Na szczęście nic groźnego nie stało się ani jemu, ani Jackowi jednak zanim udało się go uwolnić z tej niespodziewanej pułapki minęło tyle czasu, że para przestała liczyć się w klasyfikacji.

Rok 1981 to kolejny start w mistrzostwach Europy rozgrywanych w Achselschwangu. Tym razem w nowo utworzonej przez Międzynarodową Federację Jeździecką kategorii wiekowej młodych jeźdźców obejmującej zawodników do 21 lat. Jacek dosiadał wtedy kłapouchego i chimerycznego, ale jednocześnie dzielnego Duriana.

Dwa lata służby wojskowej odbytej w szeregach sekcji jeździeckiej warszawskiej „Legii” w Starej Miłosnej pozwoliły mu utrzymać formę sportową.

Po powrocie do Kwidzyna i poszukiwaniach kolejnych koni na miarę dużego wyczynu osiągnął następujące wyniki w mistrzostwach Polski seniorów:

1983 – 5. miejsce (Markus)
1984 – 8. miejsce (Bakałarz)
1985 – srebrny medal (Bakałarz)
1986 – srebrny medal (Bakałarz)

W tym czasie w przydzielonej mu części stajni sportowej pojawiły się młode, utalentowane konie pozwalające optymistycznie myśleć o przyszłości. Był elegancko poruszający się Splendor, na którym Jacek w 1985 roku zwyciężył na międzynarodowych zawodach CCI w Hasselt. Był też ognisty, doskonale galopujący Mikron. Małego wzrostu, ale skoczny i odważny. Siwy jak z bajki, a przecież wiadomo, że „kto nie miał siwego, ten nie miał dobrego”. Wydawało się, że pokona każdy kros na świecie.

Na razie numerem jeden stał się Bakałarz, który zdobył dwa medale mistrzostw Polski z rzędu. Stanowili z Jackiem zgraną, doskonale rozumiejącą się parę.

Zbliżały się CCIO w Białym Borze zaplanowane na koniec września 1986 roku. Dla naszych wukakawistów były to najważniejsze zawody sezonu. Swój udział zapowiedziały ekipy ścisłej czołówki światowej w najlepszej obsadzie.

Tak o tej imprezie pisał Marek Szewczyk: „(…) na 1986 rok FEI ulokowała mistrzostwa świata w WKKW w australijskim Gawler. Ze względu na koszty transportu, a przede wszystkim ze względu na konieczność odbycia przez konie długiej kwarantanny, wiadomo było, że obsada mistrzostw będzie skromna, a nawet zachodziła obawa, czy będzie 'kworum’ w postaci 4 ekip, by mogły się one w ogóle odbyć. Dla tych, którzy od razu zapowiadali, że nie wybierają się do Australii na majowe MŚ, FEI postanowiła zorganizować we wrześniu imprezę alternatywną o zbliżonej randze. CCIO to zawody międzynarodowe oficjalne w WKKW, czyli takie, na których prowadzona jest także klasyfikacja drużynowa. Wcześniej taką rangę miały tylko IO, MŚ czy ME. Rozegranie wówczas CCIO było ewenementem. Chyba jeszcze większym to, że FEI przyznała te zawody Polsce.”1

Ostatnim sprawdzianem kadry narodowej były ogólnokrajowe zawody w Poznaniu. Nie było powodów, aby obawiać się o wyniki naszych czołowych zawodników, a tym bardziej o wynik Jacka Daniluka na Bakałarzu. Nikt nie spodziewał się, że trzynasta przeszkoda trasy krosu stanie się miejscem tragedii. Lotem błyskawicy po całym kraju rozeszła się wiadomość o śmierci Jacka. Nikt nie mógł uwierzyć w sens tej okrutnej prawdy.

Na tej przeszkodzie, nie wiadomo dlaczego, Bakałarz odbił się niepewnie i przewrócił się. Mistrzowskie umiejętności Jacka sprawiły, że siedział w siodle do końca.

Był jednym z najzdolniejszych zawodników swojego pokolenia. Pomimo wielu osiągnięć zawsze pozostawał skromnym, przyjacielskim chłopakiem lubianym przez wszystkich.

(…)

Źródło: „Jacek Daniluk” (2025) – Michał Zagor
——————————————————————————
1 Biały Bór, Biały Bór! (2013) – Marek Szewczyk [www.hipologika.pl] [2025/04/24].

Autor wpisu: Mieczysław Zagor | Aktualizowano: 2025/04/23


Jacek Daniluk zginął śmiercią tragiczną 6 września 1986 roku w Poznaniu.
Został pochowany na Cmentarzu Komunalnym w Kwidzynie, kwatera: C, rząd: 6, numer grobu: 1.



Publikacje w Polskiej Cyfrowej Bibliotece Jeździeckiej:

Kliknij poniższe zakładki, a następnie interesujący link, aby przejść do powiązanych materiałów (otworzą się na nowej karcie):

Poniżej zamieszczamy odnośniki do innych ciekawych źródeł, które nie prowadzą do naszej Biblioteki i nie mamy wpływu na wyświetlane tam treści.

Razem z hiperłączem zamieszczamy widoczny adres artykułu oraz datę kiedy odnośnik ostatni raz był przez nas sprawdzany. Linki domyślnie otwierają się w nowym oknie.



Pokrewne Legendy:

Helena i Józef Zagor

Helena Zagor, amazonka, hodowczyni, trenerka i działaczka w jeździectwie.

Józef Zagor, wszechstronny trener i zawodnik. Dwukrotny mistrz Polski i olimpijczyk. Wieloletni (1978 – 1997) dyrektor Państwowego Stada Ogierów w Kwidzynie.

Leon Kon

Trener jeździectwa, współtwórca Polskiego Związku Jeździeckiego i jego sekretarz generalny. Kawaler Krzyża Walecznych i Srebrnego Krzyża Zasługi.

Jerzy Grabowski

Jeździec, hodowca, dyrektor Stada Ogierów w Kwidzynie, trener reprezentacji Polski w WKKW na Igrzyskach Olimpijskich w Monachium 1972.

Wiesław Hartman

Srebrny drużynowy medalista IO Moskwa 1980. Wielokrotny medalista Mistrzostw Polski w skokach przez przeszkody. Instruktor jeździectwa.

Andrzej Orłoś

Olimpijczyk. Mistrz Polski w Ujeżdżeniu, Skokach i WKKW. Hodowca. Trener kadry
narodowej w skokach i olimpijskiej w WKKW. Mentor i pierwszy trener (obok Wandy
Wąsowskiej) medalisty MP w WKKW Artura Bobera.



Galeria:

Zdjęcia pochodzą ze zbiorów Mieczysława Zagora.

Mistrzostwa Polski, Jaroszówka 1986. Od lewej, srebrny medalista – Jacek Daniluk (Bakałarz, 81,2 pk.) z LKS „Nadwiślanin” Kwidzyn, złoty medalista – Piotr Piasecki (Iwan, 72,0 pk) z CWKS St. Miłosna, brązowy medalista – Artur Bober (Czubczyk, 83,8 pk) reprezentujący LKS Stragona Strzegom. Z tyłu konie, od lewej Iwan, Bakałarz, Czubczyk. Jedno z ostatnich zdjęć Jacka Daniluka wykonane kilka miesięcy przed Jego tragicznym w skutkach wypadkiem. Fot. D. Kędzierski.




Patron Honorowy: Polski Związek Jeździecki

Jest jedyną oficjalną polską organizacją jeździecką uznaną przez PKOL oraz MKOL należącą równocześnie do grona ponad 140 narodowych organizacji jeździeckich stowarzyszonych w FEI – Międzynarodowej Federacji Jeździeckiej.

Patron Honorowy: Sebastian Kasztelan, polski działacz samorządowy, od 2024 burmistrz Kwidzyna

Mecenas: Wspomóż projekt PLPJ, zostań Mecenasem Legendy Heleny i Józefa Zagor

Opiekunowie: Rodzina Heleny i Józefa Zagor



Helena Zagor – wybitna trenerka ujeżdżenia słynąca z pasji, pracowitości i skuteczności, wraz z mężem, Józefem, tworząca wszechstronny duet trenerski ukierunkowany na szkolenie juniorów. W latach 70-tych, 80-tych i 90-tych XX wieku ściśle związana z „Nadwiślaninem” Kwidzyn, wówczas jednym z czołowych klubów w kraju.
***
Józef Zagor, wszechstronny trener i zawodnik. Dwukrotny mistrz Polski i olimpijczyk (Moskwa 80) w ujeżdżeniu. Wieloletni (1978 – 1997) dyrektor Państwowego Stada Ogierów w Kwidzynie.

HELENA ZAGOR

Oprócz sukcesów sportowych dom państwa Zagorów zasłynął licznymi anegdotami wspominanymi przez starszego z synów:

„Moja mama Helena, z domu Zabłotnia, od czasu poznania taty towarzyszyła mu wiernie w jego poczynaniach. Była mu nie tylko przysłowiową podporą, ale też od czasu do czasu popukała w głowę, jak to żona.

Tutaj można by przybliżyć okoliczności, w jakich tata awansował na stanowisko dyrektora. Jego poprzednikiem był pan Bogusław Misztal. Pewnego razu, napotkawszy gdzieś w stajni moją mamę, zwierzył się jej, że planuje przejście do Stada Ogierów w Łącku. „Proponowałem Józkowi, żeby wszedł na moje miejsce, ale on nie chce” – usłyszała mama i zdębiała. Mieszkaliśmy wtedy w należącym do Stada pensjonacie „Miłosna”. Pod nami znajdowała się restauracja. Nocne imprezy i sąsiedztwo pokojów hotelowych były koszmarem mamy. W dodatku spodziewała się drugiego dziecka. Mieszkanie dyrektorskie mieściło się w olbrzymiej willi z ogrodem, budynkiem gospodarczym i dużą przestrzenią do własnej dyspozycji.

W mniejszej części tego budynku znajdowało się biuro Stada. Nie trzeba chyba dodawać, że pensja dyrektorska różniła się od zarobków taty jako zootechnika. Poza tym nie było pewności, w jaki sposób nowy dyrektor odniósłby się do sportu. Tata nie myślał o tym. Startował na zawodach, trenował młodzież i to mu wystarczało do szczęścia. Restauracja na dole też z pewnością mu nie przeszkadzała. Pan Misztal, gdy usłyszał o drugim dziecku, nie miał wątpliwości, że musi porozmawiać z tatą jeszcze raz. Ostatecznie przekonał go.

Również nie od razu tata dał się namówić do zakupu własnego samochodu. Krzywił się na pomysł mamy. Po co samochód? Przecież są autobusy, pociągi… Tym pierwszym samochodem był żółty „maluch”.

Jedna z rodzinnych anegdotek opowiada o wyjeździe mamy z garażu na wstecznym biegu. Była początkującym kierowcą. „Nic nie widzę!” – powiedziała. „To otwórz drzwi!” – podpowiedział tata ze swoim typowym, ironicznym poczuciem humoru. Mama potraktowała to dosłownie. Drzwi zmieniły kształt w ułamku sekundy.

Przeczytaj wspomnienia starszego z synów państwa Zagorów, Mieczysława, zawarte w książce „Rzuć serce za przeszkodę”…

————————————————————

JÓZEF ZAGOR

Ze wspomnień starszego syna, Mieczysława:

„Pamiętam taki obrazek z Łącka: przeddzień zawodów. Grupa jeźdźców na rozprężalni. Ostatnie treningi przed startami. Tata na Heliosie dopracowywał lotne zmiany, z których nie był zadowolony. Tymczasem na niebie pojawiły się ołowiane chmury i zaczęło padać. Wszyscy zjechali do stajni, tylko tata w strugach deszczu „mordował” te zmiany aż do skutku. Patrzyłem na to, podsłuchując żartobliwe komentarze innych i byłem z taty dumny.
Dzięki garstce pasjonatów takich jak on polskie ujeżdżenie na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych wyraźnie zmieniało swoje oblicze.”

„Na igrzyskach w Moskwie tata (…) spotkał rosyjskiego trenera, Iwana Kalitę. Było to podczas treningu. Tata zaprezentował pasaż, do którego Helios objawiał talent, ale tak naprawdę jeszcze tego nie umiał. W pewnym momencie koń machnął jedną z nóg nadzwyczajnie wysoko. Kalita nie mógł powstrzymać się od komentarza. „Jozef! Szto ty diełajesz? No ja w żyzni takowo pasaża nie uwidieł! Dawaj poprobujem!”. Popracowali chwilę wspólnie. Kalita pomagał z dołu trącając nogi Heliosa długim bacikiem. Doświadczoną ręką wprowadzał go we właściwy rytm. Wtedy tata po raz pierwszy poczuł prawdziwy pasaż. Dzień przed startem olimpijskim. „Boso, ale w ostrogach” – to powiedzenie chyba najlepiej pasowało do sytuacji. Tata zajął dziesiąte miejsce w igrzyskach. Udział Polaków okazał się milowym krokiem w rozwoju polskiego ujeżdżenia. Niedługo potem finał mistrzostw Polski zaczęto rozgrywać w klasie Grand Prix, czyli na najwyższym międzynarodowym poziomie.”

„W Moskwie było „i straszno, i śmieszno”. Opowiadano mnóstwo anegdot na ten temat. Na przykład taką: ekipa na trybunie. Cisza. Nagle pikanie ręcznego zegarka elektronicznego. Taki zegarek miała pani Wanda Wąsowska. Była to nowość. Dźwięk kojarzył się z filmami zachodnimi i eksplozją bomby zegarowej. Olimpiada przebiegała w atmosferze możliwego zamachu terrorystycznego. Wszędzie roiło się od milicjantów. Kiedy rozległo się pikanie, ktoś rzucił ni to żartem, ni to serio: „Bomba! Padnij!!”. Wszyscy rzucili się na ziemię. Tylko jedna osoba pozostała na ławce jakby nigdy nic. To był mój tata.”

Przeczytaj wspomnienia starszego z synów państwa Zagorów, Mieczysława, zawarte w książce „Rzuć serce za przeszkodę”…

Autor wpisu: mgr inż. Mieczysław Zagor | Aktualizowano: 2025/04/08



Publikacje w Polskiej Cyfrowej Bibliotece Jeździeckiej:

Kliknij poniższe zakładki, a następnie interesujący link, aby przejść do powiązanych materiałów (otworzą się na nowej karcie):

Poniżej zamieszczamy odnośniki do innych ciekawych źródeł, które nie prowadzą do naszej Biblioteki i nie mamy wpływu na wyświetlane tam treści.

Razem z hiperłączem zamieszczamy widoczny adres artykułu oraz datę kiedy odnośnik ostatni raz był przez nas sprawdzany. Linki domyślnie otwierają się w nowym oknie.



Pokrewne Legendy:

Jacek Daniluk

Jeździec specjalizujący się w WKKW, olimpijczyk z Moskwy 1980. Brązowy medal druż. w WKKW na mistrzostwach Europy (1977). Dwukrotny wicemistrz Polski (1985, 1986).

Leon Kon

Trener jeździectwa, współtwórca Polskiego Związku Jeździeckiego i jego sekretarz generalny. Kawaler Krzyża Walecznych i Srebrnego Krzyża Zasługi.

Jerzy Grabowski

Jeździec, hodowca, dyrektor Stada Ogierów w Kwidzynie, trener reprezentacji Polski w WKKW na Igrzyskach Olimpijskich w Monachium 1972.

Wiesław Hartman

Srebrny drużynowy medalista IO Moskwa 1980. Wielokrotny medalista Mistrzostw Polski w skokach przez przeszkody. Instruktor jeździectwa.

Andrzej Orłoś

Olimpijczyk. Mistrz Polski w Ujeżdżeniu, Skokach i WKKW. Hodowca. Trener kadry
narodowej w skokach i olimpijskiej w WKKW. Mentor i pierwszy trener (obok Wandy
Wąsowskiej) medalisty MP w WKKW Artura Bobera.

Henryk Leliwa-Roycewicz

Żołnierz. Jeździec. Trener jeździectwa. Uczestnik Powstania Warszawskiego. Dowódca batalionu Kiliński. Zdobywca PASTy.



Galeria:

Zdjęcia pochodzą ze zbiorów Heleny i Józefa Zagor oraz z książki Rzuć serce za przeszkodę.




Patron Honorowy: Suwerenny Rycerski Zakon Szpitalników Świętego Jana Jerozolimskiego zwany Rodyjskim i Maltańskim

Zakon Św. Jana z Jerozolimy to jedna z najstarszych instytucji zachodniej i chrześcijańskiej cywilizacji. Powstały w Jerozolimie ok. roku 1050, jest on zakonem świeckim, tradycyjnie o charakterze wojskowym, rycerskim, szlacheckim. Kawalerowie Maltańscy wyróżniają się swoim zaangażowaniem w doskonaleniu duchowości w Kościele i pracy w służbie ubogim i chorym.

Mecenas: Fundacja im. Zofii i Jana Włodków

Wspiera działania edukacyjne i prace badawcze dotyczące dziejowej roli ziemian polskich poprzez dofinansowanie, nagrody i stypendia. Współpracuje w tym zakresie z instytucjami naukowymi.

Opiekunowie: Rodzina Stanisława Deskura

Opiekun: Polskie Towarzystwo Ziemiańskie oddział Kraków

Walczy o godność Polski i Polaków, poprzez unieważnienie stalinowskich dekretów z 1944 roku i lat późniejszych, wstrzymanie sprzedaży nieruchomości ziemiańskich i wspieranie powrotów do rodzinnych siedzib. PTZ wspomaga swoich członków w staraniach o odzyskanie ich ojcowizny.



Pochodził z rodziny ziemiańskiej. Absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego – Wydział Rolny. Wieloletni pracownik naukowy Instytutu Zootechniki, uznany naukowiec, wybitny znawca hodowli koni.

Stanisław Deskur herbu Góra Złotoskalista, pochodził z rodziny ziemiańskiej, urodzony 8 listopada 1927 roku w Sancygniowie majątku rodziców Andrzeja Ludwika (1895-1969) i Stanisławy z Kosseckich (1895-1995), położonym w ówczesnym powiecie pińczowskim województwa kieleckiego. Miał braci: Józefa, Andrzeja (późniejszego kardynała), Antoniego oraz siostrę Wandę. Protoplastą rodziny Deskurów był Francuz Joachim Jan Piotr Descours (1703-1764), który osiadł w Rzeczypospolitej. Jednym z najwybitniejszych przedstawicieli rodziny był jego prawnuk Andrzej (1825-1903) zwany „Sybirakiem”, który za udział w walkach o niepodległość Polski był dwukrotnie wywieziony w głąb Rosji.

Stanisław Deskur wychowywał się w atmosferze pamięci o niezwykłym pradziadku, który stanowił dla niego wzór i inspirację. Stąd zamiłowanie do historii. Drugą jego pasją była hodowla koni, którą odziedziczył po ojcu, hodowcy koni anglo-arabskich. Od dzieciństwa pragnął kontynuować i rozwijać dzieło swoich przodków w rodzinnej posiadłości. Niestety plany te przekreśliła reforma rolna w 1945 roku. Sancygniów, mający około tysiąc pięćset hektarów, został upaństwowiony. Wypędzeni z domu rodzinnego Deskurowie schronili się w Krakowie, ponieważ byłym właścicielom majątków po zabraniu im ziemi i domu zabroniono przebywać na terenie powiatu, w którym leżały znacjonalizowane dobra. Z tymi tragicznymi wydarzeniami Stanisław Deskur nie mógł się pogodzić do końca życia. Pragnąc kontynuować rodzinne tradycje w drastycznie zmienionych okolicznościach ukończył w 1953 r. studia zootechniczne pierwszego stopnia na Wydziale Rolno-Leśnym UJ, równocześnie pracując zarobkowo. Osobom pochodzenia ziemiańskiego wyznaczano w tamtych czasach, w ramach t.zw. przydziału pracy najtrudniejsze i najmniej popularne zajęcia. Trzeba było dużo sprytu i szczęścia, żeby dostać posadę w wymarzonych stadninach koni. W latach 1953-62 pracował w stadninach w Samborcu, Sicinach, Racocie i Rzecznej. W czasie pracy uległ wypadkowi, uszkadzając krąg. Ze względów zdrowotnych wrócił na krakowski Salwator i do Zakładu Hodowli Koni Instytutu Zootechniki w Balicach. Był z nimi związany aż do śmierci w roku 2021. Od 1955 r. równocześnie kontynuował zaocznie studia w Wyższej Szkole Rolniczej w Krakowie. W 1960 r. uzyskał tytuł magistra nauk zootechnicznych. W 1963 r. uzyskał stopień doktora nauk rolniczych na podstawie obrony pracy pt. „Przebieg pierwszej po porodzie rui i owulacji u klaczy”. W  roku 1969 został mianowany kierownikiem Zakładu Hodowli Koni i tą funkcję pełnił do momentu przejścia na emeryturę w 1987 r. W latach 1982-93 dodatkowo pełnił funkcję inspektora hodowli koni w Zrzeszeniu Hodowli Zwierząt Zarodowych rejonu Kraków, obejmującym państwowe stadniny i stada ogierów na terenie południowej Polski. Zaangażował się w ratowanie ginącej w Polsce rasy koni huculskich. W latach 1995-99 był przewodniczącym komisji rewizyjnej Spółki Stadnina Koni Huculskich Gładyszów. Natomiast od 1994 do 2003 roku pełnił funkcję prezydenta Hucul International Federation, zrzeszającej hodowców konia huculskiego w środkowej Europie.

Stanisław Deskur działał też w organizacjach społecznych i charytatywnych oraz samorządzie lokalnym. Był kawalerem Zakonu Świętego Jana Jerozolimskiego, członkiem Zwierzynieckiego Komitetu Obywatelskiego, wieloletnim członkiem Rady Dzielnicy VII Zwierzyniec i Parafialnej Rady Duszpasterskiej, Polskiego Towarzystwa Ziemiańskiego Oddział Kraków. Przez wiele lat współpracował również z Radą i Zarządem Powiatu oraz Starostwem w Staszowie przy realizacji projektów wymiany młodzieży z Ukrainą z programu Narodowego Centrum Kultury. Był także członkiem redakcji kwartalnika „Powiat Staszowski”. Za swoje osiągnięcia został odznaczony Złotą Odznaką PZHK i Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.

W 1969 r. ożenił się z Heleną Kęszycką (1939-2016), z którą doczekał się dwóch synów Jana (ur. 1972) i Michała (ur. 1973).

Stanisław Deskur zmarł w wieku 93 lat w Krakowie 12 września 2021 r. Spoczął w Sanktuarium św. Jana Pawła II w Łagiewnikach.

Autorzy wpisu: Jan i Michał Deskur | Aktualizowano: 2025/04/08


Stanisław Deskur

zmarł 17 września 2021 roku w wieku 94 lat.

Urna z Jego prochami została złożona w Sanktuarium Jana Pawła II w Łagiewnikach.

Helena Kęszycka-Deskur

zmarła 8 kwietnia 2016 roku w wieku 77 lat.
18 kwietnia została pochowana w krypcie sanktuarium św. Jana Pawła II, znajdującego się na terenie Centrum Jana Pawła II w Krakowie.

Andrzej Maria Deskur

zmarł 3 września 2011. 12 września został pochowany w krypcie sanktuarium św. Jana Pawła II, znajdującego się na terenie Centrum Jana Pawła II w Krakowie.



Publikacje w Polskiej Cyfrowej Bibliotece Jeździeckiej:

Kliknij poniższe zakładki, a następnie interesujący link, aby przejść do powiązanych materiałów (otworzą się na nowej karcie):

„Życiorys Stanisława Deskura” (2025) – Jan Deskur, Michał Deskur

’Ogród zupełnej szczęśliwości’ w bazylice św. Franciszka (2024) – Jan Deskur | Jan Deskur

„Dr inż. Stanisław Deskur (1927–2021) – Wspomnienie” (2021) – Iwona Tomczyk-Wrona

„Historia stadniny koni w Sancygniowie” (2019) – Stanisław Deskur

„Moje studia i praca zawodowa w dziedzinie polskiej hodowli koni” (2018) – Stanisław Deskur

„Lek. med. Helena Kęszycka-Deskur” (2016) – Zesp. red | Helena Kęszycka-Deskur

„Wspomnienia o Helenie Kęszyckiej-Deskur” (2016) – Jan Deskur | Helena Kęszycka-Deskur

„Sancygniów” (2015) – Edward Kula

„O tym, jak nasza parafianka została mieszkańcem Nowego Jorku nie będąc nigdy w Ameryce” (2015) – Jan Deskur | Helena Kęszycka-Deskur

„Życiorys Stanisława Deskura” (2013) – Stanisław Deskur

„Stanisław Deskur” (2012) – Witold Duński

Życie człowieka niepospolitego (2008) – Małgorzata Iskra | Andrzej Maria Deskur

„Hodowla koni w Polsce (VII)” (2004) – Stanisław Deskur

„Hodowla koni w Polsce (VI)” (2004) – Stanisław Deskur

„Wspomnienie o docencie Edwardzie Skorkowskim” (1985) – Erazm Brzeski, Stanisław Deskur

„Wspomnienie o Henryku Woźniakowskim” (1985) – Stanisław Deskur

„Hodowla koni dla jeździectwa wyczynowego (art. dyskusyjny)” (1980) – Stanisław Deskur

„Światowa hodowla koni pełnej krwi angielskiej w latach 1973—1975” (1977) – Stanisław Deskur

„Stulecie Wielkiej Pardubickiej” (1974) – Stanisław Deskur

„Polska hodowla koni pełnej krwi angielskiej na tle ich hodowli w KDL” (1974) – Stanisław Deskur

„50-lecie Państwowej Stadniny Koni Kozienice” (1974) – Stanisław Deskur, Jerzy Jaworski

„Ocena stosowanych terminów krycia klaczy” (1972) – Stanisław Deskur

„Hipologiczne wrażenia z Irlandii” (1970) – Stanisław Deskur

„Federico Tesio — najwybitniejszy hodowca koni pełnej krwi w XX w” (1967) – Stanisław Deskur


Odnośniki do innych źródeł:

„Życiorys Stanisława Deskura” (2025) – Jan Deskur, Michał Deskur

’Ogród zupełnej szczęśliwości’ w bazylice św. Franciszka (2024) – Jan Deskur | Jan Deskur

„Dr inż. Stanisław Deskur (1927–2021) – Wspomnienie” (2021) – Iwona Tomczyk-Wrona

„Historia stadniny koni w Sancygniowie” (2019) – Stanisław Deskur

„Moje studia i praca zawodowa w dziedzinie polskiej hodowli koni” (2018) – Stanisław Deskur

„Lek. med. Helena Kęszycka-Deskur” (2016) – Zesp. red | Helena Kęszycka-Deskur

„Wspomnienia o Helenie Kęszyckiej-Deskur” (2016) – Jan Deskur | Helena Kęszycka-Deskur

„O tym, jak nasza parafianka została mieszkańcem Nowego Jorku nie będąc nigdy w Ameryce” (2015) – Jan Deskur | Helena Kęszycka-Deskur

„Życiorys Stanisława Deskura” (2013) – Stanisław Deskur

„Stanisław Deskur” (2012) – Witold Duński

Życie człowieka niepospolitego (2008) – Małgorzata Iskra | Andrzej Maria Deskur

„Hodowla koni w Polsce (VII)” (2004) – Stanisław Deskur

„Hodowla koni w Polsce (VI)” (2004) – Stanisław Deskur

„Wspomnienie o docencie Edwardzie Skorkowskim” (1985) – Erazm Brzeski, Stanisław Deskur

„Wspomnienie o Henryku Woźniakowskim” (1985) – Stanisław Deskur

„Hodowla koni dla jeździectwa wyczynowego (art. dyskusyjny)” (1980) – Stanisław Deskur

„Światowa hodowla koni pełnej krwi angielskiej w latach 1973—1975” (1977) – Stanisław Deskur

„Stulecie Wielkiej Pardubickiej” (1974) – Stanisław Deskur

„Polska hodowla koni pełnej krwi angielskiej na tle ich hodowli w KDL” (1974) – Stanisław Deskur

„50-lecie Państwowej Stadniny Koni Kozienice” (1974) – Stanisław Deskur, Jerzy Jaworski

„Ocena stosowanych terminów krycia klaczy” (1972) – Stanisław Deskur

„Hipologiczne wrażenia z Irlandii” (1970) – Stanisław Deskur

„Federico Tesio — najwybitniejszy hodowca koni pełnej krwi w XX w” (1967) – Stanisław Deskur

Poniżej zamieszczamy odnośniki do innych ciekawych źródeł, które nie prowadzą do naszej Biblioteki i nie mamy wpływu na wyświetlane tam treści.

Razem z hiperłączem zamieszczamy widoczny adres artykułu oraz datę kiedy odnośnik ostatni raz był przez nas sprawdzany. Linki domyślnie otwierają się w nowym oknie.



Pokrewne Legendy:

Polski Związek Hodowców Koni

Celem PZHK jest m.in.: reprezentowanie interesów i ochrona praw hodowców koni, nadzór i kontrola nad sprawami organizacyjnymi i merytorycznymi Związków i Sekcji oraz doskonalenie hodowli i chowu koni.

Dionizy Trzeciak

Dionizy Trzeciak z Semetycz, hodowca koni małopolskich i arabskich, które w kręgach oficerów kawalerii cieszyły się największym wzięciem.

Jan Grabowski

Hipolog i naukowiec. Autor wielu prac związanych z hodowlą koni i sportem jeździeckim m.in. uznanego albumu „Hipologia dla wszystkich”.  

Stanisław Schuch

Polski hipolog, świetny eksterierzysta i organizator wyścigów konnych. Współtwórca hodowli koni w Polsce po I i II wojnie światowej. Z W. Pruskim i J. Grabowskim napisał II tom podręcznika pt. „Hodowla koni”.

Jan Nowak Jeziorański

Podporucznik rezerwy WP, (artyleria konna), emisariusz Komendy AK i Rządu RP w Londynie, wieloletni dyrektor Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa.

Paweł Popiel

Polski hipolog, pisarz, ziemianin. W wieku 60 lat zasłynął jako „konny podróżnik po Polsce”, którą opisywał w swoich sprawozdaniach.

RAMZES (RITTERSPORN – JORDI)

Najwybitniejszy przedstawiciel i wizytówka przedwojennej, polskiej hodowli, który złotymi zgłoskami zapisał się na kartach światowej hodowli i jeździectwa.



Galeria:

Zdjęcia pochodzą ze zbiorów rodziny Stanisława Deskura oraz ze strony Powiatu Staszewskiego.

Od lewej bracia: Andrzej (1924-2011) na Ułanie, Antoni (1930-2008) na Zygfrydzie, Stanisław (1927-2021) na Warcie IV i Józef Deskur (1922-2017) na Druchnie. Sancygniów, II wojna światowa.

W Kurozwękach, w lipcu 2007 roku podczas konsultacji projektu ,,Kawalerowie trzech orderów”, którego bohaterami byli: gen. Józef Sowiński, płk Stefan Deskur, major Jan Deskur i pradziadek w szóstym pokoleniu Jana Marcina Popiela gen. Dezydery Chłapowski, adiutant Napoleona Bonapartego.

Państwo Deskurowie uczestniczyli w otwarciu wystawy, której tematem był pobyt w Sichowie czterech profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego, po ich zwolnieniu w lutym 1940 roku z Obozu Koncentracyjnego w Sachsenhausen.




Patron Honorowy: Polski Związek Jeździecki – Prezes Tomasz Siergiej

PZJ jest jedyną oficjalną polską organizacją jeździecką uznaną przez PKOL oraz MKOL należącą równocześnie do grona ponad 140 narodowych organizacji jeździeckich stowarzyszonych w FEI – Międzynarodowej Federacji Jeździeckiej

Mecenas:

Wspomóż projekt PLPJ, zostań Mecenasem Legendy Antoniego Chłapowskiego

Opiekunowie: Rodzina Antoniego Chłapowskiego



Jeździec, hodowca i trener. Potomek generała Dezyderego Chłapowskiego. Twórca i właściciel Centrum Hipiki w Jaszkowie.

Urodził się 2 stycznia 1944 roku we Lwowie. Ojciec Stanisław. Matka Wanda z domu Czerwińska. Siostry Maria, Janina, Elżbieta. Bracia Kazimierz, Mieczysław, Stanisław, Franciszek. Żona Marta z domu Klimowska. Córka Magdalena. Absolwent Wyższej Szkoły Instruktorów Jeździectwa Strömsholm, Szwecja.

„Antka poznałam w 1982 roku w Svenamo Gard, w jego doskonałym ośrodku jeździeckim „Rid Sport Center’ w Smaland, w Szwecji. Para moich znajomych polaków wciągnęła mnie do swojej grupy ARK (Akademiska RidKlubben”) jeżdżącej w Bromma Ridklubb w Appelviken w Sztokholmie. Robert i Irena spytali mnie czy bym chciała pojechać z nimi na obóz jeździecki latem do polaka Antka Chłapowskiego. Nie musieli pytać się mnie dwa razy. Na miejscu powitał nas z uśmiechem przeuroczy facet, pełen energii, ogromny miłośnik koni tych żywych oraz mechanicznych, o czym dowiedzieliśmy się później. Te żywe stały najwyżej w hierarchii codziennych zajęć. Dzień zaczynał się od pracy w stajni, po czym mogliśmy umyć się i zasiąść do śniadania. Gdy weszłam do stajni słychać było muzykę klasyczną z radia, wszystkie boksy miały otwarte drzwi i z każdego boksu wystawała głowa konia ciekawego tego nowego jeźdźca. Wszystkie kopyta stały po wewnętrznej stronie progu boksu. To było nie do wiary, że żaden koń nie śmiał po prostu pójść sobie na spacer. Panowała atmosfera rodzinna spleciona z drylem wojskowym. Nawet konie wiedziały że Antka trzeba się słuchać. Daleko by nie uciekły, bo ośrodek leżał w środku lasu nad ogromnym jeziorem Rusken. Dookoła były piękne leśne tereny pagórkowate, wyśmienite do jazd terenowych, z długimi galopami po wielu piaszczysto-kamienistych drogach typowych dla Smalandu.”

Źródło: „Moje wspomnienia ze spotkań z Antonim Chłapowskim” (2024) – Monika Madeyska Wennerberg

Autor wpisu: Monika Madeyska Wennerberg | Aktualizowano: 2025/04/28



Publikacje w Polskiej Cyfrowej Bibliotece Jeździeckiej:

Kliknij poniższe linki, aby przejść do powiązanych materiałów w Polskiej Cyfrowej Bibliotece Jeździeckiej (otworzą się na nowej karcie):

Poniżej zamieszczamy odnośniki do innych ciekawych źródeł, które nie prowadzą do naszej Biblioteki i nie mamy wpływu na wyświetlane tam treści.

Razem z hiperłączem zamieszczamy widoczny adres artykułu oraz datę kiedy odnośnik ostatni raz był przez nas sprawdzany. Linki domyślnie otwierają się w nowym oknie.



Pokrewne Legendy:

Piotr Wawryniuk

Dwukrotny olimpijczyk (Meksyk 68 i Monachium 72), medalista MP (wicemistrz – Olsztyn 70 i mistrz – Warszawa 71) w skokach przez przeszkody. Instruktor jeździectwa.

Czytaj więcej…

Polski Związek Jeździecki

18 lutego 1928 roku, w Kasynie Garnizonowym przy alei Szucha 23, odbył się zjazd założycielski Polskiego Związku Jeździeckiego. Ogłoszenie o zwołaniu zjazdu ukazało się w 5 nr tygodnika Jeździec i Hodowca, 1 lutego 1928 roku.

Czytaj więcej…

Wojciech Mickunas

Jeździec. Uczestnik IO (1972 Monachium, 1988 Seul – jako trener ekipy – IV miejsce), wielokrotny medalista Mistrzostw Polski, 3x uczestnik Mistrzostw Europy w WKKW. Publicysta i świetny bard.

Czytaj więcej…



Galeria:

Zdjęcia pochodzą ze zbiorów Antoniego Chłapowskiego.







Jeździec, olimpijczyk (Rzym 1960), trzykrotny medalista MP w ujeżdżeniu oraz złoty medalista MP w WKKW. Absolwent Szkoły Podchorążych Kawalerii w Grudziądzu.

Ojciec Adam. Matka Jadwiga z domu Amrogowicz. Siostra Janina. Bracia Janusz i Zbigniew. Żona Regina z domu Surmacz. Córka Ewa. Syn Michał. Absolwent Szkoły Podchorążych Kawalerii w Grudziądzu.

————————————————————————————

(…) Marek, (…) szukał nieustannie swojego miejsca w życiu. A w tym życiu, (…), musiałyby być konie, rywalizacja, ruch, młodzież, którą wsadzał na siodło. (…). Gdyby nie zmienne po 1939 roku losy Polski, to jego miejsce byłoby w wojsku, praca z żołnierzami i trenowanie koni. Jego rodzice mieli ziemię, konie, duży majątek w powiecie ostródzkim. Opuścili go w 1920, a za to co zostawili, otrzymali gospodarstwo koło Pniew w województwie poznańskim. Jak wielu chłopców z rodzin ziemiańskich, niebogatych, nastawionych patriotycznie, zmagających się z trudnymi warunkami życia, Marek poszedł do Korpusu Kadetów w Rawiczu. W 1937 roku matura. Po przeszkoleniu w piechocie zdał egzaminy do Szkoły Podchorążych Kawalerii w Grudziądzu. Z gwiazdką podporucznika wyruszył na wojnę w 1939 roku z 4 Pułkiem Ułanów Zaniemeńskich w Wilnie (PCBJ).

(…)4 Pułk Ułanów Zaniemeńskich walczył z Niemcami wzdłuż drogi Radom – Kozienice, odpierał ataki czołgów przy drodze Kozienice – Ryczywół, pod Suchowolą, z Armią Czerwoną pod Leczesnem 24 września składał broń w rejonie Medyki.(…)

Był w podziemiu. Armia Krajowa. I znów wojna w 1945 w 1 Samodzielnej Brygadzie Kawalerii na Wale Pomorskim. Nosił z fantazją rogatywkę z 1939 roku tyle, że nie z niebieskim otokiem ułanów Zaniemeńskich, ale z białym, 2 Pułku Ułanów. Wrócił z wojny z Odznaką Grunwaldzką. Przez jakiś czas był Komendantem Sławna. Z bronią pożegnał się w 1947 roku. Miał trzydzieści lat, ale był żołnierzem przede wszystkim Drugiej Rzeczpospolitej. Takich w Ludowym Wojsku Polskim nie chciano. Nie miał w nim żadnych szans.

Zaczął się dla niego trudny okres (…). Został kierownikiem gospodarstwa o powierzchni czterech tysięcy hektarów w Koszewku nad jeziorem Miedwie niedaleko Starogardu. Była ziemia. Nie było ludzi do pracy, niczego! Cierpiał, chorował. Po szpitalu znalazł zajęcie w Zakładach Mięsnych w Szczecinie. Następnie proponowano mu prowadzenie świniarni w koszalińskim. Dzięki wsparciu pułkownika Arkuszewskiego, kawalerzysty i szefa od hodowli koni, trafił do Kter, gospodarstwa włączonego do Stadniny Koni w Walewicach. Stadniną kierował wielki hodowca Jan Grabowski.(…)

W Stadzie Ogierów w Łobzie potrzebny był człowiek, który by nauczył masztalerzy dyscypliny pracy. (…) [Marek Roszczynialski] tłumaczył (…), że Państwowe Stada Ogierów miały przez lata charakter wojskowy, uczyły jak pielęgnować i kochać konie, ale też o nie dbać. Jako oficer, ułan, kawalerzysta był wierny obowiązkom i prawom żołnierskim. Jako jeździec uczył jeździectwa. Organizował też pięciobój nowoczesny, w którym był koń, szpada, pistolet. Bliska mu była też szermierka jako sport. Potrafił dążyć do celu i osiągać różne cele. (…) Wszystkim dla niego był naród polski, jego młodzież, którą uczył patriotyzmu.

(…) Miał czterdzieści trzy lata, kiedy został Olimpijczykiem. Wystartował w Igrzyskach Olimpijskich w Rzymie w Wszechstronnym Konkursie Konia Wierzchowego. Zabrał z sobą dwie klacze rasy Wielkopolskiej, Gafmę mierzącą zaledwie sto pięćdziesiąt osiem centymetrów, ciemnogniadą córkę wschodniopruskiej Gafy i wschodniopruskiego ogiera Märzhase, która przyszła na świat w 1953 roku w Stadninie Koni Plękity i o trzy lata starszą Wizmę. Mógł być w Rzymie sukces. Los był jednak nieprzyjazny. Znajdująca się w doskonałej formie Gafma skaleczyła przed zawodami nogę. Marek Roszczynialski wsiadł na słabszą Wizmę. Klacz z ogromnym sercem do walki. Dotarła w upale na crossie do trzydziestej drugiej przeszkody. Miała przecięty odpryskiem betonu napiąstek i łokieć Zrobiła co mogła. Dalej galopować nie była w stanie. Drużyna została rozbita, ponieważ crossu nie ukończył na Wolborzu i Andrzej Kobyliński. Gdyby stało się inaczej, to z Marianem Babireckim i Andrzejem Orłosiem mieliby medal.

6 czerwca 1967 roku Marek Roszczynialski został dyrektorem Stada Ogierów w Koźlu. Pracował w nim od 1967 do 1972 roku Rejonem działania były województwa opolskie, katowickie, krakowskie. Zostało zlikwidowane 30 czerwca 1972 roku Ogiery przekazano do Państwowych Stad w Książu i Klikowej.

Marek Roszczynialski związany duchowo ze Zbrosławicami koło Tarnowskich Gór, gdzie do 1939 roku stacjonował 3 Pułk Ułanów Śląskich w rogatywkach z żółtym otokiem. W Studenckim Ośrodku Jeździeckim i Zakładzie Treningowym Koni poświęcił życie młodym jeźdźcom i koniom. (…) Był konsultantem filmu Pan Wołodyjowski. Był nade wszystko tłumaczem literatury jeździeckiej. Przetłumaczył z języka niemieckiego znakomitą książkę Anthony’ego Paalmana Springreiten – Skoki przez przeszkody, wydanej dzięki Akademickiemu Związkowi Sportowemu w Gdańsku, Okręgowemu Związkowi Jeździeckiemu w Katowicach, Wyższej Szkole Wychowania Fizycznego w Katowicach w 1979, jako dzieło organizacyjne i edytorskie Zbrosławic. Od tej książki dla jeźdźców jest, być może, cenniejszy wstęp do Psychologii konia Wilhelma Blendingera, którą Roszczynialski opracował i przełożył, a wydało w 1984 Zrzeszenie Studentów Polskich i Zakład Treningowy Koni w Zbrosławicach, przy współpracy Anny Małeckiej z Zakładu Treningowego Koni w Zbrosławicach i Adama Borowicza z Zakładu Psychologii Polskiej Akademii Nauk. (…)

Marek Roszczynialski był człowiekiem wszechstronnym. Takim zapamiętano go w stadninach, stadach, w Walewicach, Stubnie, Łobzie, Koźlu, Zbrosławicach, Lubniewicach, w Szczecinie, wszędzie gdzie pracował i żył.

Autor: Witold Duński
Źródło: Konno po sławę, tom II (2012)

Wpis aktualizowano: 10.12.2024


Marek Roszczynialski zmarł 11 maja 1993 roku w wieku 75 lat.
Został pochowany na Cmentarzu w Starogardzie Gdańskim.


Publikacje w Polskiej Cyfrowej Bibliotece Jeździeckiej:

Kliknij poniższe linki, aby przejść do powiązanych materiałów w Polskiej Cyfrowej Bibliotece Jeździeckiej (otworzą się na nowej karcie):

„Stado Ogierów i 'Nadwiślanin’ Kwidzyn” (2025)

„Wspomnienia współtwórców legendy… Zbrosławic” (2018)

„Zbrosławice – Kalendarium” (2018)

„Jak powstał Ośrodek Jeździecki w Zbrosławicach” (2018)

„Zanim trafiliśmy do Zbrosławic” (2018) – Fragment o Marku Roszczynialskim s. 7

„Jeździecka Dolina Zbrosławice” (2018) – Wojciech Ginko

„Marek Roszczynialski” (2012) – Witold Duński

„Jeździł konno do końca” (1994) – Anna Małecka

„Odeszli od nas – Marek Roszczynialski” (1993)

„Oddziały kawalerii II Rzeczypospolitej cz. 08” (1991) – Lesław Kukawski

„Sensacje w Paryżu” (1991) – Marek Roszczynialski

„Trening czy katowanie zwierząt?” (1990) – Marek Roszczynialski

„Pierre Durand i Jappeloup” (1989) – Marek Roszczynialski, K.P

„Skoki w Bogusławicach” (1989) – Marek Roszczynialski

„Udany rekonesans” (1975) – Marek Roszczynialski, Krzysztof Skorupski

„Stadnina Koni Stubno” (1976) – Michał Rudowski, Michał Wojnarowski

„Defilada Tysiąclecia” (1966) – Marek Roszczynialski

„Dlaczego nas nie ma w czołówce jeździeckiej?” (1965) – Witold Domański

„Niełatwy był start jeździectwa po wojnie” (1965) – Leon Kon

LESŁAW KUKAWSKI: SŁOWNIK JEŹDZIECKI – ROSZCZYNIALSKI Marek


Pokrewne Legendy:

Łucja i Wojciech Ginko

Łucja Ginko – dr nauk humanistycznych, autorka wielu publikacji poświęconych historii literatury w tym „Koń ma duszę w sobie”. Wojciech Ginko – wraz z żoną twórca ośrodka jeździeckiego w Zbrosławicach, autor książek, biznesmen i filantrop.

Czytaj więcej…

Anna Małecka

Doktor fizyki PAN Uniwersytetu Poznańskiego. Karierę naukową po kilku latach porzuciła dla koni, a szczególnie dla Ciernia xx, z którym  w towarzystwie olimpijczyka z Rzymu – Marka Roszczynialskiego przyjechała do  ośrodka jeździeckiego w Zbrosławicach. Tutaj zajęła się wydawaniem tłumaczonych z niemieckiego przez Marka książek takich jak m.in. „Gimnazjum jeździeckie‘’.

Czytaj więcej…


Galeria:




Łucja Ginko – dr nauk humanistycznych, autorka wielu publikacji poświęconych historii literatury w tym „Koń ma duszę w sobie”. Wojciech Ginko – wraz z żoną twórca ośrodka jeździeckiego w Zbrosławicach, autor książek, biznesmen i filantrop.

Łucja Ginko – 'Luśka’, we wspomnieniach męża, Wojciecha:

„Wyobraźcie sobie 20-letnią studentkę zakochaną w koniach, która im solidniej dostaje w skórę od trenera, tym bardziej chce jeździć. Łatwo? Łatwo. Rajd po Szwajcarii Kaszubskiej i ostatni kłus po całym dniu jazdy. Zmęczony koń się potyka a Łucja wali głową w drzewo. Wstrząs mózgu, kilkanaście szwów i … rachunek za zalaną krwią tapicerkę Warszawy, której kierowca zgodził się zawieźć ją do szpitala. W trakcie najazdu na kłodę w kozielskim lesie, przed przeszkodę pojawia się myśliwy machający bronią. Rodan staje jak wryty, Luśka uderza twarzą w kłodę. Zęby się ruszają, górna warga sięga końca brody.

W trakcie skoku Jasień się płoszy. Noga spadającej amazonki zostaje w strzemieniu. Grupa na ziemi stoi jak skamieniała – bo nic nie można zrobić, a przerażony folblut galopuje dokoła piaskowej ujeżdżalni wlokąc za sobą Luśkę. Po kilku sekundach wykopuje nogę, Jasień pędzi do stajni z dyndającym butem w strzemieniu, a ona poobijana i wymieszana z piaskiem podnosi się i duka: „Na szczęście przypomniało mi się, że mam za duże buty” Po kilku dniach dosiada go i skacze jak gdyby nic. To już nieco trudniej sobie wyobrazić. (…)”

Źródło: „Łucja Ginko – wspomnienia” (2024) – Wojciech Ginko
————————————————————————————————-

Wojciech Ginko — żonaty (Łucja, autorka książki „Koń ma duszę w sobie”), dwoje dzieci (Córka Agnieszka — medalistka ujeżdżania na spartakiadzie młodzieży, syn Kuba — dopiero na rozbiegu). Twórca Zakładu Treningowego Koni ZSP w Zbrosławicach, obecnie współwłaściciel firmy GG — w kraju naczepy do przewozu koni, eksport do RFN i CSRS pozostaje tajemnicą firmy. Skromny. Na pytanie jak idą interesy odpowiada: komu mają iść dobrze, jak nie mnie. Twierdzi, że pieniądze można zrobić w kraju — wystarczą dwie dobrze umieszczone rzeczy: sejf w ścianie i olej w głowie. Hobby: surfing, bieganie, ryzykowna jazda samochodem i ryzykowne interesy.

Autor: Anna Małecka
Źródło: Wstęp do drugiego numeru czasopisma 'Jeźdźcy i konie’

Poniżej znajdziesz linki do powiązanych materiałów w Polskiej Cyfrowej Bibliotece Jeździeckiej.

Wpis aktualizowano: 26.11.2024


Łucja Ginko zmarła 21 grudnia 2018 roku, w wieku 71 lat.
4 stycznia 2019 roku spoczęła na cmentarzu w Zbrosławicach, gdzie mieszkała i gdzie prowadziła swój ukochany ośrodek jeździecki.


Publikacje w Polskiej Cyfrowej Bibliotece Jeździeckiej:

Kliknij poniższe linki, aby przejść do powiązanych materiałów w Polskiej Cyfrowej Bibliotece Jeździeckiej (otworzą się na nowej karcie):

Publikacje

„Łucja Ginko – wspomnienia” (2024) – Wojciech Ginko

„Zanim trafiliśmy do Zbrosławic” (2018) – Wojciech Ginko

„Jak powstał Ośrodek Jeździecki w Zbrosławicach” (2018) – Wojciech Ginko

„Zbrosławice – Kalendarium” (2018) – Wojciech Ginko

„Kolorowe lata” (2018) – Kuba Ginko, Jarek Nowak, Maciej Połoński

„Wspomnienia współtwórców legendy Jeździeckiej Doliny Zbrosławice” (2018) – Wojciech Ginko

„Jeździecka Dolina Zbrosławice” (2018) – Wojciech Ginko

“Zbrosławickie początki doskonałych polskich pojazdów konnych” (2018) – Wojciech Ginko

“Zbrosławicka rewolucja czerwcowa 1982 roku” (2018) – Wojciech Ginko

„Jeździecka Dolina Zbrosławice – dodatek” (2018) – Wojciech Ginko

„Wachmistrz sentymentalny” (2003)

„Sjonka” (1989) – Wojciech Ginko

Filmy

Wojtek Ginko gościem Macieja Szczawińskiego w PR Katowice

Wojtek Ginko o swojej książce Jeździecka Dolina Zbrosławice

Łucja Ginko czyta fragment książki Jeździecka Dolina Zbrosławice

Robert Osam czyta fragment książki Jeździecka Dolina Zbrosławice

Patrycja Modlińska czyta fragment książki Jeździecka Dolina Zbrosławice

Mariusz Krzemiński czyta fragment książki Jeździecka Dolina Zbrosławice

Roch Siemianowski czyta fragment książki Jeździecka Dolina Zbrosławice Wojtka Ginko

Izabella Bukowska-Chądzyńska czyta fragment książki Jeździecka Dolina Zbrosławice

Zobacz również

Akademickie Kluby Jeździeckie w Polsce | PCBJ


Pokrewne Legendy:

Anna Małecka

Doktor fizyki PAN Uniwersytetu Poznańskiego. Karierę naukową po kilku latach porzuciła dla koni, a szczególnie dla Ciernia xx, z którym  w towarzystwie olimpijczyka z Rzymu – Marka Roszczynialskiego przyjechała do  ośrodka jeździeckiego w Zbrosławicach. Tutaj zajęła się wydawaniem tłumaczonych z niemieckiego przez Marka książek takich jak m.in. „Gimnazjum jeździeckie‘’.

Czytaj więcej…


Galeria:

Zdjęcia ze zbiorów Łucji i Wojciecha Ginko.




Doktor fizyki PAN Uniwersytetu Poznańskiego. Karierę naukową po kilku latach porzuciła dla koni, a szczególnie dla Ciernia xx, z którym w towarzystwie olimpijczyka z Rzymu – Marka Roszczynialskiego przyjechała do ośrodka jeździeckiego w Zbrosławicach. Tutaj zajęła się wydawaniem tłumaczonych z niemieckiego przez Marka książek takich jak m.in. „Gimnazjum jeździeckie‘’.

Dr Anna Małecka – z pochodzenia poznanianka, doktor fizyki PAN Uniwersytetu Poznańskiego. Karierę naukową i stanowisko adiunkta na Politechnice Szczecińskiej po kilku latach porzuciła dla koni, a szczególnie dla Ciernia xx, z którym w towarzystwie olimpijczyka z Rzymu i ostatniego mistrza militari (WKKW) Marka Roszczynialskiego przyjechała do ośrodka jeździeckiego w Zbrosławicach. Tutaj zajęła się wydawaniem tłumaczonych z niemieckiego przez Marka książek, zaczynając od „Jeździectwa-skoki przez przeszkody” A. Paalmana, przez „Wstęp do psychologii konia” Blendingera i „Gimnazjum jeździeckie” H.V Schusdziarra.

W 1989 roku została dyrektorem ZTK w Zbrosławicach. Założyła własne wydawnictwo JiK, pisała, tłumaczyła i wydawała kolejne książki o tematyce jeździeckiej.

W sumie wydała ponad 30 książek. Wspólnie z Ewą Hordyńską redagowała czasopismo „Jeźdźcy i konie”. Jej pasją była też fotografia. Robiła zdjęcia koni do okładek, kalendarzy, kartek pocztowych. Projektowała gadżety „z konikiem” i szyła odzież jeździecką, potniki, derki dla koni itp. Ubierała kadrę narodową juniorów na ME. Od początku związana z dyscypliną ujeżdżenia, była zawodnikiem, instruktorem PZJ i sędzią PZJ oraz sędzią-kandydatem FEI. Obok Danuty Marszałek była w Polsce prekursorką jazdy w damskim siodle. Pierwsze pokazy w wykonaniu Anny Małeckiej na Migrenie odbyły się na zawodach ogólnopolskich w Sopocie i Zbrosławicach.

W 2004 roku jeszcze przed swoją tragiczną śmiercią 6 lipca, zdążyła przygotować do startu w I Mistrzostwach Polski w Damskim Siodle swoją drugą klacz- Rodezję , która pod Małgosią Kaliszewską zdobyła złoty medal.

W 1997 roku została prezesem LKJ Lewada w Zakrzowie dokąd przeniosła się ze Zbrosławic wraz z ukochanymi końmi Migreną i Rodezją. Tutaj kontynuowała działalność szkoleniową i wydawniczą. Była pomysłodawcą i organizatorem wielu kursów, zawodów i wydarzeń artystycznych. Jej niespodziewana śmierć w wypadku samochodowym pozostawiła żal w sercach licznych przyjaciół bo była osobą niezwykłą, kreatywną i niezastąpioną.

Autor: Elżbieta Kaliszewska

Wpis aktualizowano: 05.11.2024


Anna Małecka zginęła tragicznie w wypadku samochodowym 6 lipca 2004 roku.

Pijany kierowca nie dał jej nawet cienia szansy. Uderzył znienacka z potworną siłą. Nie zdążyła nawet dotknąć hamulca… Została pochowana na cmentarzu parafii św. Mikołaja w Zakrzowie, sektor: B, rząd: 28, kwatera: 2. Lokalizacja GPS: 50.2494885295, 18.151873837.


Publikacje w Polskiej Cyfrowej Bibliotece Jeździeckiej:

Kliknij poniższe linki, aby przejść do powiązanych materiałów w Polskiej Cyfrowej Bibliotece Jeździeckiej (otworzą się na nowej karcie):

Publikacje

“Jeździecka Dolina Zbrosławice” (2018) – Wojciech Ginko

„A. Małecka, E. Hordyńska i A. Jońca, czyli Stajnia MHJ” (2018)

„Z żalem zawiadamiamy, że 6 lipca zginęła tragicznie dr Anna Małecka” (2004) – Ewa Hordyńska

„Gwiazdy mego życia – BEMOL” (1996) – A. Małecka, A. Bober

„Gwiazdy mego życia – CZUBCZYK” (1996) – A. Małecka, A. Bober

„Atmosfera już jest czyli rozmowy z tren. kadry WKKW…” (1997)

„John Whitaker w Polsce” (1995) – Anna Małecka, Ewa Hordyńska

Periodyki

Jeźdźcy i konie (1989-1997)

Filmy

Wojtek Ginko gościem Macieja Szczawińskiego w PR Katowice

Wojtek Ginko o swojej książce Jeździecka Dolina Zbrosławice

Łucja Ginko czyta fragment książki Jeździecka Dolina Zbrosławice

Robert Osam czyta fragment książki Jeździecka Dolina Zbrosławice

Patrycja Modlińska czyta fragment książki Jeździecka Dolina Zbrosławice

Mariusz Krzemiński czyta fragment książki Jeździecka Dolina Zbrosławice

Roch Siemianowski czyta fragment książki Jeździecka Dolina Zbrosławice Wojtka Ginko

Izabella Bukowska-Chądzyńska czyta fragment książki Jeździecka Dolina Zbrosławice


Pokrewne Legendy:

Łucja i Wojciech Ginko

Łucja Ginko – dr nauk humanistycznych, autorka wielu publikacji poświęconych historii literatury w tym „Koń ma duszę w sobie”. Wojciech Ginko – wraz z żoną twórca ośrodka jeździeckiego w Zbrosławicach, autor książek, biznesmen i filantrop.

Czytaj więcej…

Polski Związek Jeździecki

18 lutego 1928 roku, w Kasynie Garnizonowym przy alei Szucha 23, odbył się zjazd założycielski Polskiego Związku Jeździeckiego. Ogłoszenie o zwołaniu zjazdu ukazało się w 5 nr tygodnika Jeździec i Hodowca, 1 lutego 1928 roku.

Czytaj więcej…

Bogusław Lustyk

Polski artysta specjalizujący się w malarstwie, rzeźbie i grafice użytkowej. Dzięki swoim pracą związanym z końmi został drugim w historii oficjalnym artystą Kentucky Derby. Otworzył galerię „Lustyk Art Studio & Gallery” w Saratoga Springs.

Czytaj więcej…


Galeria:

Zdjęcia pochodzą z archiwum Pani Ewy Hordyńskiej.




Andrzej Sarnowski całe swoje zawodowe życie związał z końmi, był znawcą i wielbicielem tych zwierząt. Pomysłodawca i pierwszy redaktor naczelny kwartalnika „Hodowca i Jeździec”.

Urodzony w Poznaniu, syn Barbary z domu Tyc i Kazimierza Sarnowskiego. Absolwent Akademii Rolniczej w Poznaniu, magister inżynier zootechnik, hodowca koni.

————————————————————————————

Andrzej Sarnowski
30.11.1952 – 23.10.2019

Hodowca koni, twórca i pierwszy Redaktor Naczelny ogólnopolskiego kwartalnika „Hodowca i Jeździec”, wydawanego początkowo jako regionalne pismo Zachodniopomorskiego Związku Hodowców Koni; w latach 1980 – 1995 zastępca dyrektora, główny specjalista ds. hodowli koni, administrator stada i dyrektor Państwowego Stada Ogierów w Łobzie; w latach 1995-1999 prezes Stadniny Koni Racot; w latach 2002 – 2008 kierownik Zachodniopomorskiego Związku Hodowców Koni.

W kolejnych latach prywatny hodowca koni szlachetnych i przedsiębiorca, który jako pierwszy w Polsce urzeczywistnił idee pozyskiwania i przetwarzania mleka klaczy szlachetnych oraz siary krowiej w celach medycznych i weterynaryjnych. Prywatnie potomek oficera Błękitnej Armii gen. Hallera; honorowy człowiek czynu, obdarzony twórczym intelektem ale i wrażliwym wnętrzem artysta, bezwzględnie oddany sprawom końskim, zwłaszcza budowaniu i umacnianiu autorytetu koni polskiej hodowli.

————————————-

Andrzej Sarnowski, urodzony w Poznaniu, syn Barbary z domu Tyc i Kazimierza Sarnowskiego. Absolwent Akademii Rolniczej w Poznaniu, magister inżynier zootechnik, hodowca koni. Przez całe życie związany z końmi, większość pracy zawodowej związał z Wielkopolską i Pomorzem Zachodnim. O koniach mawiał, że są inspiracją do wszystkiego co dobre i piękne, że nobilitują i podnoszą standardy, uczą kultury. W jednym z numerów Hodowcy i Jeźdźca napisał, że choć praca hodowlana bywa ciężka a rzeczywistość smutna i szara, bliskość koni daje sposobność do przeniesienia się w idealną krainę obcowania z odwiecznym i najwierniejszym towarzyszem człowieka. Traktował je z szacunkiem i przekonaniem, że jako zwierzęta wielkich przestrzeni, nie mogą być uczłowieczane, lecz to człowiek czerpiący tyle korzyści z ich udomowienia winien jest im zrozumienie odwiecznych instynktów. „Konia się nie oszuka, wszystko u niego musi być tak jak należy, tego uczyli mnie wielcy profesorowie. Również porządku. Dzięki koniom nauczyłem się też pewnej dyscypliny […]” – powiedział kiedyś Andrzej Sarnowski. Wśród tych „wielkich profesorów” był min. prof. Zwoliński, który widząc w Nim wyróżniające predyspozycje, zaproponował pracę hodowcy w PSO Łobez.

O hodowli Andrzej Sarnowski mawiał natomiast, że najważniejsza jest mądra myśl hodowlana dostosowana do warunków środowiska, a nie ślepe zapatrzenie w obce wzorce. Pomimo niesamowitej intuicji, wiedzy i doświadczenia często powtarzał – „myślałem, że wszystko wiem o koniach a one wciąż przypominają mi o pokorze”.

————————————-

„Wielki entuzjasta i kreator nowych rozwiązań […] człowiek z niezwykle otwartym umysłem a jednocześnie na tyle zdeterminowany, aby swoje pomysły zamieniać w czyny [..] człowiek, którego pasja i zaangażowanie udzielały się każdemu z kim współpracował”- tak o współpracy z Andrzejem Sarnowskim napisał prof. Paweł Nawrotek z Centrum Dydaktyczno-Badawczego Nanotechnologii Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego w Szczecinie. Ich drogi spotkały się, gdy w 2019 roku rozpoczęli inspirowane kolejnym pomysłem Andrzeja Sarnowskiego badania pilotażowe nad oceną wpływu colostrum (siary krowiej) na żywotność bakterii probiotycznych i rozszerzenia jej zastosowań w medycynie ludzkiej i weterynaryjnej. Nietypowo jak na prezesa firmy którą założył, mówił – „na handlu się kompletnie nie znam, nie lubię tego […] Nareszcie robię to co kocham wymyślam, organizuje i zajmuje się badaniami naukowymi we współpracy z uczelniami” – i hodował konie, szlachetne. Udowodnił w ten sposób, że pobieranie mleka końskiego w celach medycznych, nie musi wiązać się z hodowlą koni zimnokrwistych i tego konsekwencjami. Andrzeja Sarnowskiego pasjonował sport, wiadomo- także konny, zwłaszcza wyścigi. Jak sam powiedział podczas zawodów na torze Visarno we Florencji, które obserwował w październiku 2019 – gdyby mógł wybrać znowu, swoje prace hodowlane skupił by na hodowli koni wyścigowych. Gdy zakładał pismo Hodowca i Jeździec, oddając hołd przedwojennemu antenatowi, myślał też o restauracji ukrytej w cieniu historii rasie gryf pomorski, pozostało to jednak w sferze marzeń. Niespodziewane, nagłe odejście Andrzeja w środę 23 października 2019 roku zatrzymało dalsze prace, te naukowe ale i te ściśle związane z hodowlą koni. Przewrotność losu sprawiła, że tego dnia przyszła informacja o pozytywnym rozpatrzeniu wniosku patentowego o który jako pomysłodawca sposobu pozyskiwania i przetwarzania mleka końskiego oraz colostrum krowiego zabiegał, jednak ta informacja już do Niego nie dotarła. Obok doskonalenia hodowli koni szlachetnych jaką prowadził w firmowym gospodarstwie w Gardnie koło Łobza (gdzie równoważnym kierunkiem działania było pozyskiwanie mleka klaczy), oddalonego zaledwie kilka kilometrów od nieistniejącego już stada w Świętoborcu, rozważał wcielenie w życie przedsięwzięcia pod nazwą „Zachodniopomorskie Centrum Edukacyjne Hodowli, Chowu i Treningu Koni oraz pozyskiwania, przerobu i propagowania spożycia mleka klaczy”. Miała to być kontynuacja od zawsze istniejącej idei edukacji i profesjonalizmu w hodowli koni, prowadzona przy wsparciu PZHK i polskich związków rasowych. Wcześniej podobny projekt rozpoczął w Racocie, gdzie w Zespole Szkół Rolniczych w Nietążkowie powołano pierwszą w Wielkopolsce klasę o profilu hodowla i użytkowanie koni. Niestety po opuszczeniu stanowiska prezesa SK Racot, ten i inne projekty Jego autorstwa zostały rozwiązane. Pamiątką po zaledwie kilku latach prezesury w Racocie pozostały odrestaurowane zabudowania pałacowe i gospodarcze, nowoczesny park maszynowy, umocniona hodowla. Jak powiedział Richard Nixon: wielkość człowieka objawia się nie wtedy, kiedy wszystko idzie dobrze, ale w nieudanych próbach, rozczarowaniach, smutku. Bo tylko wtedy kiedy jest się na dnie najgłębszej otchłani, można docenić wspaniałość najwyższych szczytów. Zdanie to w pełni oddaje jaki był Andrzej Sarnowski. Chociaż opisane są Jego osiągnięcia i sukcesy, niewiele mówi się o tym ile prób musiał podejmować, często przymuszony niezwykle trudną sytuacją, z jakim ryzykiem się mierzyć i jak często rozczarować niesprawiedliwym obrotem spraw. Zawsze jednak patrzył całościowo wierząc, że wszystko jest po coś, może czasem niezauważalnie dla samego siebie trwał silniejszy od warunków czasu i życia. Istnieje także druga miara człowieczeństwa, ta którą posłużyć się mogą ci, którzy mieli szczęście spotkać Andrzeja Sarnowskiego na swojej drodze. Jest to ta miara, która definiuje, że człowiek nie jest wielki przez to, co posiada, lecz przez to, kim jest; nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi.

Autor: Maria Serdyńska

Wpis aktualizowano: 21.10.2024


Andrzej Sarnowski zmarł 23 października 2019 roku w Szczecinie. Miał 67 lat. Spoczął na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie.


Publikacje w Polskiej Cyfrowej Bibliotece Jeździeckiej:

Kliknij poniższe linki, aby przejść do powiązanych materiałów w Polskiej Cyfrowej Bibliotece Jeździeckiej (otworzą się na nowej karcie):

Nowości

„Wspomnienie o Andrzeju Sarnowskim” – Grzegorz Nowak

Spotkanie z Andrzejem Sarnowskim | FILM

Publikacje

„Znaczenie siary dla źrebięcia” (2009) – Ryszard Pikuła, Andrzej Sarnowski

„Matka ogiera” (2006) – Anna Nowicka-Posłuszna, Andrzej Sarnowski

„Zasady racjonalnego żywienia koni cz. 2” (2005) – Andrzej Sarnowski

„Zasady racjonalnego żywienia koni cz. 1” (2003) – Andrzej Sarnowski

„Zmiany w Racocie” (1997) – Anna Nowicka-Posłuszna, Andrzej Sarnowski

„Leon Kon – współtwórca polskiej szkoły jazdy” – Andrzej Sarnowski, Zdzisław Witkowski

„Zrobić to mogli tylko ci, dotknięci ciężkim obłędem miłością do koni cz. 2” (2023) – Maria Serdyńska

„Wspomnienia o Andrzeju Sarnowskim założycielu magazynu Hodowca i Jeździec” (2020) – Maria Serdyńska

„Magister inżynier Andrzej Sarnowski” (2020) – Maria Serdyńska

„Wspomnienie o Andrzeju Sarnowskim” (2019) – Maria Serdyńska

„Odszedł Andrzej Sarnowski” (2019) – Maria Serdyńska

„Wspomnienie o Andrzeju Sarnowskim” – Grzegorz Nowak

Periodyki

Hodowca i Jeździec (od 2003)

Filmy

Spotkanie z Andrzejem Sarnowskim


Pokrewne Legendy:


Galeria:

Zdjęcia pochodzą z archiwum Pani Marii Serdyńskiej.

Kliknij aby powiększyć
Kliknij aby powiększyć

Kurier Szczeciński 2010.

Kliknij aby powiększyć

Kurier Szczeciński 2020.




Major kawalerii Wojska Polskiego. Dyrektor SK Kozienice w latach 1954–1991. Hodowca takich koni wyczynowych jak: Blekot, Via Vitae, Bremen, Solali, Czerkies, Czubaryk, Czubczyk i Bronz.

Urodził się 5 stycznia 1920 roku we Włodzimierzu Wołyńskim, województwo wołyńskie. Ojciec Stanisław. Matka Janina z domu Dziewiszek. Bracia Zbigniew i Bohdan. Żona Anna z domu Surowiecka. Córka Beata. Syn Bohdan.

————————————————————————————

Po maturze w Gimnazjum Jana Zamojskiego w Zamościu w roku 1938, po praktyce w Junackich Hufcach Pracy, przy budowie drogi Łuck – Lwów chciał iść do lotnictwa. Badania lekarskie w wojskowym szpitalu w Lublinie wypadły dobrze. Stryj Romuald, major 7 Pułku Ułanów Lubelskich imienia generała broni Kazimierza Sosnkowskiego, (…) widział jednak w bratanku kawalerzystę, rolnika i hodowcę koni. Nie Dęblin ze Szkołą Podchorążych Lotnictwa, a Grudziądz ze Szkołą Podchorążych Kawalerii. (…)

„Byłem podchorążym po rocznej nauce w Grudziądzu. Na wojnę pojechałem
na doskonałej klaczy Rota. W walce zmieniłem ją na kilkuletnią, pochodzącą z mobilizacji, piękną, kasztanowatą Chatkę. Jadący na niej ułan nie mógł sobie z nią poradzić, bo była strachliwa. Mnie wyniosła ze wszystkich niebezpieczeństw. W szeregach konie półkrwi angloarabskiej były nieocenione. Z tą rasą miałem do czynienia po latach jako hodowca.”


Podchorąży Jerzy Sas-Jaworski, z cenzusem starszego ułana, był dowódcą sekcji w 3 szwadronie rotmistrz Bazylego Marcisza i łącznikiem z dowódcą pułku Władysławem Płonką. Walki, szarża w okolicy Mszczonowa, w bojach odwrót na południe Polski.

„Ostatnią zwycięską walkę z Niemcami stoczyliśmy o miejscowość Dzwola, dwanaście kilometrów od Janowa Podlaskiego. Pierwszego października przed nami byli już tylko Rosjanie. My przy broni, nierozbici, gotowi do przedzierania się na Węgry. Pułkownik Płonka, kawaler Orderu Wojennego Virtuti Militari, uwierzył oficerom Armii Czerwonej i przed nią złożył broń. W 1940 roku został zamordowany razem z innymi oficerami w Charkowie. Ułani, niepokorni, łamali na śródleśnej polanie szable. Wyrzucaliśmy zamki z karabinów i wrzucaliśmy do wody. W szyku konnym ruszyliśmy w stronę Biłgoraja. We wsi Aleksandrów zostaliśmy przez oficerów zwolnieni z przysięgi wojskowej. (…) Byłem pod Dzwolą lekko ranny. Przeciągnął po mnie karabin maszynowy. Z czołgu. W siedlisku doszedłem do siebie. Nad Polską rozciągała się mgła, bruntanej – niemieckiej i czerwonej – radzieckiej okupacji. Miałem w niej żyć i walczyć.”

(…) W kwietniu 1940 roku był na Podhalu z zamiarem przedostania się do Francji. Złapany, uciekł. Pracował w majątku Karolówka pod Zamościem. Niemcy zaczęli wysiedlać Polaków z Zamojszczyzny i osiedlać swoich. Przez organizację podziemną został przerzucony pod Chełm. Praca w majątku Felicjana Lechnickiego, przedwojennego senatora, zajętym przez Niemców. Był z nim brat Zbigniew, który reperował broń dla leśnych oddziałów Armii Krajowej. (…)

Jerzy Sas-Jaworski z oddziałem Armii Krajowej już po Powstaniu Warszawskim przedostał się do majątku stryja pod Mińskiem Mazowieckim, do Nowodworu. Był z nim u Krystyny Bełkowskiej-Sas-Jaworskiej, przechowywany sztandar 7 Pułku Ułanów Lubelskich. Tam w Mińsku Mazowieckim wachmistrz ułanów lubelskich, szef szwadronu powiedział, że zaczyna dziać się źle, że Rosjanie wyłapują akowców i wywożą na Syberię. Z Rejonowej Komendy Uzupełnień przyniósł rozkaz wyjazdu do Lublina. Tam wypytali, gdzie służył w wojsku, gdzie walczył we wrześniu 1939 roku. Został mianowany podporucznikiem i wysłany do Wesołej pod Warszawą. Potem był kurs oficerów Wojska Polskiego. W styczniu 1945 roku z 7 Pułkiem Piechoty I Armii Wojska Polskiego ruszył na Bydgoszcz. Przełamywanie Wału Pomorskiego. Od 8 do 18 marca walki w Kołobrzegu. Był, po rannym oficerze radzieckim, dowódcą plutonu zwiadu konnego. W kwietniowej operacji berlińskiej na starych wałach dolnej Odry pod Siekierkami ze swoim plutonem i wsparciem fizylierów niszczył granatami niemieckie stanowiska karabinów maszynowych. Po sforsowaniu Odry, walki na północ od Berlina. Tam trafił na konie, kłusaki, wywiezione z Berlina, a należące do Ambasady Irlandii niebędącej w koalicji Aliantów. Nalot samolotów niemieckich, bomby rozpryskowe. Rana. Szpital. Ucieczka ze szpitala. Dzień Zwycięstwa 9 maja przeżywa czterdzieści kilometrów od Berlina. Zgodnie z pragmatyką wojskową musiał się zgłosić do dowództwa rezerwy oficerskiej.

„Bałem się, że wyląduję w jakimś pułku piechoty. Jako kawalerzysta, żołnierz zwiadu konnego, nie chciałem. Dowiedziałem się, gdzie kwateruje Samodzielna Brygada Kawalerii, walcząca przecież na tym samym odcinku frontu. Stała w Gorzowie Wielkopolskim. Na drodze wędrówki spotkałem kolegów jeszcze ze Szkoły Podchorążych Kawalerii w Grudziądzu. Przyjęto mnie do Brygady chętnie jako oficera frontowego. Skierowano do tworzącego się 4 Pułku Ułanów. Trwało to krótko. Przyjechał po mnie samochód z rozkazem zameldowania się w 1 Pułku Ułanów przemieszczającego się w rejon Gryfic i dalej na wschód od Sławna. Nie było dla mnie etatu oficerskiego w stopniu podporucznika. Przejściowo zainstalowano mnie w sztabie pułku. Następnie wyznaczono na dowódcę baterii artylerii pułkowej. Sami starzy wiarusi frontowi. Trzeba było ich w jakiejś dyscyplinie, której nie lubili utrzymać. Po rotmistrzu Janie Wieżańskim objąłem następnie dowództwo trzeciego szwadronu. Staliśmy w Sławnie i okolicy. Po wsiach, gdzie było łatwiej przeżyć. Brakowało chleba, kartofli, wszystkiego. Zaczęła się normalna służba pokojowa. Szkolenie ułanów, jazda konna, dobieranie koni. Na wiosnę 1946 roku przekwaterowano nas z Pomorza do województwa warszawskiego. Mój 1 Pułk Ułanów stanął w Garwolinie, w dawnych koszarach 1 Pułku Strzelców Konnych. Ponieważ nie było czym karmić koni, to mój szwadron wysłano, aby kosił trawę w rejonie Pasłęka na Warmii. Siano przekazywałem do pułku. Wróciłem do Garwolina jesienią. Dowiedziałem się, że mam zdawać szwadron, bo jadę do Warszawy na adiutanta generała Stefana Mossora zastępcy szefa Sztabu Generalnego.”

Nie został adiutantem. Generała Mossora aresztowano w 1950 roku. Był ofiarą prowokacji mającej skompromitować kadrę oficerów II Rzeczpospolitej. Został skazany w procesie generalskim. Nominacji sprzeciwiła się Informacja Wojskowa, która już znała życiorys podporucznika Jerzego Sas-Jaworskiego. Niepewnych w armii na wysokich stanowiskach nie chciano. Na jesieni 1946 roku zaczęto przekazywać konie ułanów do rolnictwa. W 1947 roku 1 Warszawską Dywizję Kawalerii rozformowano.

„Byłem w niej do końca. Likwidowałem szwadron w Kwatermistrzostwie Wojska Polskiego. Po otrzymaniu absolutorium poszedłem do wydziału personalnego z pytaniem, co ze mną. Pułkownikowi powiedziałem, że chcę służyć w wojsku polskim, do którego pojechałem w 1938 roku w Szkole Podchorążych Kawalerii w Grudziądzu. Pogrzebał w moich papierach i oświadczył, że 'My takich jak wy w wojsku nie potrzebujemy. Pójdziecie do cywila!’. Był marzec 1947 roku. Nie nadawałem się do wojska. To był cios. Żyć jednak trzeba było. Od kolegów, podoficerów w Garwolinie dowiedział się, że w Korpusie Bezpieczeństwa Wewnętrznego – KBW szukają ludzi do pracy w źrebięciarni. Zgłosił się do dowództwa Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego przy ulicy Rakowieckiej w Warszawie i wyszedł z niego z rozkazem udania się w okolice Płotów, na Pomorzu Zachodnim, gdzie odchowywano źrebaki, dzieci klaczy wojskowych. Tak zaczęła się moja praca w hodowli koni (…). Pierwsza źrebięciarnia była w majątku Komorowo koło Reska. Niedaleko był Łobez, a w nim kierownikiem Stada Ogierów major Marian Fabrycy. Zdobyłem u niego ogiera pomorskiego z paleniem Gryfa. Źrebięciarnia zorganizowana została na wiosnę 1949 roku. Miałem już wtedy pierwsze konie do remontu. Ale! Zaczęła się motoryzacja armii i konie były już niepotrzebne. Ja też. Wtedy przypomniał mi się pułkownik Stanisław Arkuszewski, dyrektor Państwowych Zakładów Chowu Koni, z którym już próbowałem wcześniej nawiązać kontakt. Jego zastępcą był major Henryk Harland. Chcieli, bym został stażystą, ale za takie pieniądze, które by nie wystarczyły na chleb. Poszedłem do niego z prośbą o inną pracę.”

Hodowca od źrebiąt został skierowany do organizacji źrebięciarni w zespole rolnym Kujawy pomiędzy Opolem a Prudnikiem, niedaleko Mosznej. Inspektorem rejonowym był major Tadeusz Korbel, lekarz weterynarii, przed wojną kierownik Stada Ogierów w Gnieźnie. Odwiedził Stadninę Koni w Mosznej. Spotkał się z dyrektorem Zygmuntem Skolimowskim, przedwojennym hodowcą, ziemianinem z Surchowa koło Krasnegostawu. Po długich, rodzinnych rozmowach, w których zostało zatarte pierwsze złe wrażenie wywołane mundurem oficerskim Ludowego Wojska Polskiego, któryż braku innego odzienia wciąż nosił, usłyszał propozycję zostania w Mosznej.

„Tak się zaczęła moja kariera hodowcy koni pełnej krwi. Nie byłoby jej, gdyby nie pani Janina, żona Zygmunta Skolimowskiego, która okazała się koleżanką z ławy szkolnej mojej matki. Ona przekonała męża, że jestem człowiekiem godnym zaufania i nadaję się na jego zastępcę.”

Był czerwiec 1949 roku. Uczenie się hodowli od Zygmunta Skolimowskiego, czytanie książek. Wszystkiego co wpadło pod rękę. Moszna była do 1 lutego 1951 roku Po awanturze z ogrodnikiem, został przeniesiony karnie na rok do Stadniny Koni w Kozienicach na miejsce hodowcy Władysława Byszewskiego.

„Do Kozienic przyszedłem pierwszego lutego 1951 roku i byłem w Stadninie do 1991 roku. W latach mojej czterdziestoletniej pracy, jednym z najważniejszych wydarzeń był dzień szesnasty stycznia 1954 roku, w którym odbył się mój ślub z Anną Surowiecką. (…) Moją drogę do Kozienic szykowali ludzi wybitni, inżynier Stanisław Schuch i profesor Witold Pruski. Znali mnie z Mosznej. (…) Naczelnik Schuch wezwał mnie do siebie i powiedział, że mam wspierać kierownika Stadniny, a praktycznie jej twórcy od 1924 roku Ryszarda Zoppiego, wybitnego znawcę koni pełnej krwi, któremu zaczęto robić krzywdę. Ja wyrastałem z wojska, byłem przyzwyczajony do uznawania autorytetów, stopni wojskowych. Największym w moim życiu autorytetem moralnym jest Józef Piłsudski. Ciągłe rozmowy z Ryszardem Zoppim, studia osobiste miały wpływ na to, co wiem o koniach.”

Jerzy Sas-Jaworski od 1951 roku był kierownikiem Stadniny, od 1952 roku jej dyrektorem. Trzy razy był atakowany. Chciano go zabrać ze Stadniny. Jakoś się wybronił. (…)

W 1954 roku umiera Ryszard Zoppi. Jego następca przejmuje cały ciężar kierowania Państwową Stadniną Kozienice, jej ziemią, ludźmi, budynkami. W 1954 roku ma obowiązek zagospodarowania cennego ogiera Aguino. W 1955 roku jest jednym z twórców Stajni Wyścigowej Kozienice na Torze Służewieckim. Zmienił technikę wychowu koni. Bardzo dobry jeździec wspierał sport i sam go uprawiał na mistrzowskim poziomie. (…)

„Konie sportowe i wyścigowe, które zostały mi w pamięci? Skunks, Czubaryk, Czubczyk, Czerkies, Solali, Surmacz, Ariol, Sokolica, Blekot, Solnica, Via Vitae, Viaczyk (po Czubczyk), Bronz, Tyras, Bremen, Skarbiec. Mistrzostwo Polski w Ujeżdżeniu zdobyłem na Akarze. Koń średniej klasy. Do skoków za słaby. O tym, co to jest ujeżdżenie, dowiedziałem się w szkole w Grudziądzu. Duży, ładny koń w typie folbluta. Posłuszny. Hodowli Stadniny Koni w Golejewku. Wychowany w Kozienicach. Odsadek przyszedł do Kozienic i wychował się jako roczniak. Na wyścigach się nie wyróżniał. Wrócił do Kozienic. On, Wandal, Besson, Argun, niezakwalifikowane do hodowli, stały się dobrymi końmi sportowymi. Imponującymi ogierami były Aguino, Dar es Salam, ojciec Blekota, Good Bye, Brok.”(…)

Dumą Anny Surowieckiej-Sas-Jaworskiej jest syn Bohdan, Mistrz Polski w Skokach przez Przeszkody na Peryklesie, srebrny, brązowy medalista na koniu Bremen, olimpijczyk Igrzysk w Moskwie 1980. Trener Marian Kowalczyk wziął w Moskwie jego konia, Bremena i wsadził na niego Mariana Kozickiego, który drużynowo wywalczył srebrny medal. Bohdan Sas-Jaworski uznał decyzję trenera. Poświęcił swoje ambicje dla sprawy. Wyrządzono mu jednak krzywdę, nie dając możliwości wystartowania w konkursie indywidualnym na Bremenie, który skakał pod Marianem Kozickim. O tym się w Stadninie Koni w Kozienicach będzie pamiętało tak długo, jak długo hodować w nich będzie się konie.

Jerzy Sas-Jaworski, potomek wojowników walczących o Polskę, sam żołnierz, ułan, partyzant, zwiadowca gdyby nie złe wojenne losy Polski w 1939 roku, byłby kawalerzystą i po stryju właścicielem majątku Nowy Dwór pod Mińskiem Mazowieckim, ale nie byłby może hodowcą z nazwiskiem zapisanym złotymi zgłoskami w polskiej hodowli XX wieku.

Autor: Witold Duński
Źródło: Konno po sławę (2012) – Witold Duński

Wpis aktualizowano: 20.09.2024


Jerzy Sas Jaworski zmarł 25 grudnia 2008 roku w Kozienicach. Miał 88 lat.
Spoczął w kwaterach wojskowych cmentarza na Powązkach.


22 Pułk Ulanów Podkarpackich (mp. Brody, otok biały)

Pułk powstał w listopadzie 1920 roku z połączenia 3 Siedleckiego Pułku Jazdy Ochotniczej mjr. Feliksa Jaworskiego (później 212 Ochotniczego Pułku Ułanów) z Podkarpackim Pułkiem Jazdy (później 209 Pułk Ułanów Podkarpackich), sformowanym w 1920 roku dla ochrony pól naftowych w Sanockiem. Przejął więc zarówno tradycje „Jaworczyków”, jak i patroli oraz konwojów naftowych („śmierdzi naftą”), które wykonywał do końca 1920 roku, 212 Ochotniczy Pułk Ułanów pod dowództwem ppłk. Stefana Jabłońskiego brał udział w wojnie z bolszewikami w składzie Brygady Jazdy mjr. Feliksa Jaworskiego i wykrwawił się w walkach nad Bugiem. O tym mówi jedna z żurawiejek.

Śmierdzi naftą, robi długi,
To jest pułk dwudziesty drugi.

Wozi naftę, robi długi,
To jest pułk dwudziesty drugi.

Gdzie się leją wina strugi,
Tam jest pułk dwudziesty drugi.

Zawsze dzielny, zawsze chwacki,
To jest ułan Podkarpacki.

W boju dąje krwi swej strugi,
To jest pułk dwudziesty drugi.

Tańczą świetnie i namiętnie,
Panny ich całują chętnie.

Hemoroidy ma co drugi,
To jest pułk dwudziesty drugi.


Źródło: Żurawiejki (1995) – Stanisław Radomyski


Publikacje w Polskiej Cyfrowej Bibliotece Jeździeckiej:

Kliknij poniższe linki, aby przejść do powiązanych materiałów w Polskiej Cyfrowej Bibliotece Jeździeckiej (otworzą się na nowej karcie):

Książki

„Stadnina Koni Kozienice” (1970) – S. Schuch, A. Starzyński

Artykuły

„Jerzy Sas-Jaworski” (2012) – Witold Duński

„O Kozienicach i Białym Borze” (2011) – Marek Szewczyk

„Wspomnienie o Jerzym Sas-Jaworskim” (2009) – W. Byszewski

„Od Aquino do Ignama” (2009) – Piotr Szmytkowski

„Jaworski herbu Sas. Linia z Łopatynia” (2007) – A. Z. Rola-Stężycki

“Gwiazdy mego życia – CZUBCZYK” (1996) – Artur Bober

„Oddziały kawalerii II Rzeczypospolitej cz. 22” (1995) – L. Kukawski

“Wspomnienie o Bremenie” (1985) – Bohdan Sas-Jaworski

„Aquino” (1974) – Jerzy Budny

„Najsilniejszy klub w Europie” (1967) – Witold Domański

„Doniosłe posunięcie” (1937) – Jan Grabowski

„Wizyta profesora Johna Hammonda w Kozienicach” (1935)

„Państwowa Stadnina Koni w Kozienicach” (1927)

„Wrażenia z Kozienic” (1925) – Paweł Popiel

„Stado pełnej krwi w Kozienicach” (1925) – St. Wotowski

Periodyki

Nowy Przegląd Kawaleryjski – 2008-28


Pokrewne Legendy:

BREMEN (KEMAL – BREMA)

Srebro druż. i ósme miejsce ind. na Igrzyskach Olimpijskich w Moskwie w 1980 roku. 2x medal brązowy (1979 i 1981) i srebro w JMP (1983 rok). Wygrał konkursy Grand Prix na CSIO w Olsztynie (1981), Sopocie (1983) i Płowdiw (1984).

Czytaj więcej…


Galeria: