Major kawalerii Wojska Polskiego. Dyrektor SK Kozienice w latach 1954–1991. Hodowca takich koni wyczynowych jak: Blekot, Via Vitae, Bremen, Solali, Czerkies, Czubaryk, Czubczyk i Bronz.
Urodził się 5 stycznia 1920 roku we Włodzimierzu Wołyńskim, województwo wołyńskie. Ojciec Stanisław. Matka Janina z domu Dziewiszek. Bracia Zbigniew i Bohdan. Żona Anna z domu Surowiecka. Córka Beata. Syn Bohdan.
————————————————————————————
Po maturze w Gimnazjum Jana Zamojskiego w Zamościu w roku 1938, po praktyce w Junackich Hufcach Pracy, przy budowie drogi Łuck – Lwów chciał iść do lotnictwa. Badania lekarskie w wojskowym szpitalu w Lublinie wypadły dobrze. Stryj Romuald, major 7 Pułku Ułanów Lubelskich imienia generała broni Kazimierza Sosnkowskiego, (…) widział jednak w bratanku kawalerzystę, rolnika i hodowcę koni. Nie Dęblin ze Szkołą Podchorążych Lotnictwa, a Grudziądz ze Szkołą Podchorążych Kawalerii. (…)
“Byłem podchorążym po rocznej nauce w Grudziądzu. Na wojnę pojechałem
na doskonałej klaczy Rota. W walce zmieniłem ją na kilkuletnią, pochodzącą z mobilizacji, piękną, kasztanowatą Chatkę. Jadący na niej ułan nie mógł sobie z nią poradzić, bo była strachliwa. Mnie wyniosła ze wszystkich niebezpieczeństw. W szeregach konie półkrwi angloarabskiej były nieocenione. Z tą rasą miałem do czynienia po latach jako hodowca.”
Podchorąży Jerzy Sas-Jaworski, z cenzusem starszego ułana, był dowódcą sekcji w 3 szwadronie rotmistrz Bazylego Marcisza i łącznikiem z dowódcą pułku Władysławem Płonką. Walki, szarża w okolicy Mszczonowa, w bojach odwrót na południe Polski.
“Ostatnią zwycięską walkę z Niemcami stoczyliśmy o miejscowość Dzwola, dwanaście kilometrów od Janowa Podlaskiego. Pierwszego października przed nami byli już tylko Rosjanie. My przy broni, nierozbici, gotowi do przedzierania się na Węgry. Pułkownik Płonka, kawaler Orderu Wojennego Virtuti Militari, uwierzył oficerom Armii Czerwonej i przed nią złożył broń. W 1940 roku został zamordowany razem z innymi oficerami w Charkowie. Ułani, niepokorni, łamali na śródleśnej polanie szable. Wyrzucaliśmy zamki z karabinów i wrzucaliśmy do wody. W szyku konnym ruszyliśmy w stronę Biłgoraja. We wsi Aleksandrów zostaliśmy przez oficerów zwolnieni z przysięgi wojskowej. (…) Byłem pod Dzwolą lekko ranny. Przeciągnął po mnie karabin maszynowy. Z czołgu. W siedlisku doszedłem do siebie. Nad Polską rozciągała się mgła, bruntanej – niemieckiej i czerwonej – radzieckiej okupacji. Miałem w niej żyć i walczyć.”
(…) W kwietniu 1940 roku był na Podhalu z zamiarem przedostania się do Francji. Złapany, uciekł. Pracował w majątku Karolówka pod Zamościem. Niemcy zaczęli wysiedlać Polaków z Zamojszczyzny i osiedlać swoich. Przez organizację podziemną został przerzucony pod Chełm. Praca w majątku Felicjana Lechnickiego, przedwojennego senatora, zajętym przez Niemców. Był z nim brat Zbigniew, który reperował broń dla leśnych oddziałów Armii Krajowej. (…)
Jerzy Sas-Jaworski z oddziałem Armii Krajowej już po Powstaniu Warszawskim przedostał się do majątku stryja pod Mińskiem Mazowieckim, do Nowodworu. Był z nim u Krystyny Bełkowskiej-Sas-Jaworskiej, przechowywany sztandar 7 Pułku Ułanów Lubelskich. Tam w Mińsku Mazowieckim wachmistrz ułanów lubelskich, szef szwadronu powiedział, że zaczyna dziać się źle, że Rosjanie wyłapują akowców i wywożą na Syberię. Z Rejonowej Komendy Uzupełnień przyniósł rozkaz wyjazdu do Lublina. Tam wypytali, gdzie służył w wojsku, gdzie walczył we wrześniu 1939 roku. Został mianowany podporucznikiem i wysłany do Wesołej pod Warszawą. Potem był kurs oficerów Wojska Polskiego. W styczniu 1945 roku z 7 Pułkiem Piechoty I Armii Wojska Polskiego ruszył na Bydgoszcz. Przełamywanie Wału Pomorskiego. Od 8 do 18 marca walki w Kołobrzegu. Był, po rannym oficerze radzieckim, dowódcą plutonu zwiadu konnego. W kwietniowej operacji berlińskiej na starych wałach dolnej Odry pod Siekierkami ze swoim plutonem i wsparciem fizylierów niszczył granatami niemieckie stanowiska karabinów maszynowych. Po sforsowaniu Odry, walki na północ od Berlina. Tam trafił na konie, kłusaki, wywiezione z Berlina, a należące do Ambasady Irlandii niebędącej w koalicji Aliantów. Nalot samolotów niemieckich, bomby rozpryskowe. Rana. Szpital. Ucieczka ze szpitala. Dzień Zwycięstwa 9 maja przeżywa czterdzieści kilometrów od Berlina. Zgodnie z pragmatyką wojskową musiał się zgłosić do dowództwa rezerwy oficerskiej.
“Bałem się, że wyląduję w jakimś pułku piechoty. Jako kawalerzysta, żołnierz zwiadu konnego, nie chciałem. Dowiedziałem się, gdzie kwateruje Samodzielna Brygada Kawalerii, walcząca przecież na tym samym odcinku frontu. Stała w Gorzowie Wielkopolskim. Na drodze wędrówki spotkałem kolegów jeszcze ze Szkoły Podchorążych Kawalerii w Grudziądzu. Przyjęto mnie do Brygady chętnie jako oficera frontowego. Skierowano do tworzącego się 4 Pułku Ułanów. Trwało to krótko. Przyjechał po mnie samochód z rozkazem zameldowania się w 1 Pułku Ułanów przemieszczającego się w rejon Gryfic i dalej na wschód od Sławna. Nie było dla mnie etatu oficerskiego w stopniu podporucznika. Przejściowo zainstalowano mnie w sztabie pułku. Następnie wyznaczono na dowódcę baterii artylerii pułkowej. Sami starzy wiarusi frontowi. Trzeba było ich w jakiejś dyscyplinie, której nie lubili utrzymać. Po rotmistrzu Janie Wieżańskim objąłem następnie dowództwo trzeciego szwadronu. Staliśmy w Sławnie i okolicy. Po wsiach, gdzie było łatwiej przeżyć. Brakowało chleba, kartofli, wszystkiego. Zaczęła się normalna służba pokojowa. Szkolenie ułanów, jazda konna, dobieranie koni. Na wiosnę 1946 roku przekwaterowano nas z Pomorza do województwa warszawskiego. Mój 1 Pułk Ułanów stanął w Garwolinie, w dawnych koszarach 1 Pułku Strzelców Konnych. Ponieważ nie było czym karmić koni, to mój szwadron wysłano, aby kosił trawę w rejonie Pasłęka na Warmii. Siano przekazywałem do pułku. Wróciłem do Garwolina jesienią. Dowiedziałem się, że mam zdawać szwadron, bo jadę do Warszawy na adiutanta generała Stefana Mossora zastępcy szefa Sztabu Generalnego.”
Nie został adiutantem. Generała Mossora aresztowano w 1950 roku. Był ofiarą prowokacji mającej skompromitować kadrę oficerów II Rzeczpospolitej. Został skazany w procesie generalskim. Nominacji sprzeciwiła się Informacja Wojskowa, która już znała życiorys podporucznika Jerzego Sas-Jaworskiego. Niepewnych w armii na wysokich stanowiskach nie chciano. Na jesieni 1946 roku zaczęto przekazywać konie ułanów do rolnictwa. W 1947 roku 1 Warszawską Dywizję Kawalerii rozformowano.
“Byłem w niej do końca. Likwidowałem szwadron w Kwatermistrzostwie Wojska Polskiego. Po otrzymaniu absolutorium poszedłem do wydziału personalnego z pytaniem, co ze mną. Pułkownikowi powiedziałem, że chcę służyć w wojsku polskim, do którego pojechałem w 1938 roku w Szkole Podchorążych Kawalerii w Grudziądzu. Pogrzebał w moich papierach i oświadczył, że ‘My takich jak wy w wojsku nie potrzebujemy. Pójdziecie do cywila!’. Był marzec 1947 roku. Nie nadawałem się do wojska. To był cios. Żyć jednak trzeba było. Od kolegów, podoficerów w Garwolinie dowiedział się, że w Korpusie Bezpieczeństwa Wewnętrznego – KBW szukają ludzi do pracy w źrebięciarni. Zgłosił się do dowództwa Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego przy ulicy Rakowieckiej w Warszawie i wyszedł z niego z rozkazem udania się w okolice Płotów, na Pomorzu Zachodnim, gdzie odchowywano źrebaki, dzieci klaczy wojskowych. Tak zaczęła się moja praca w hodowli koni (…). Pierwsza źrebięciarnia była w majątku Komorowo koło Reska. Niedaleko był Łobez, a w nim kierownikiem Stada Ogierów major Marian Fabrycy. Zdobyłem u niego ogiera pomorskiego z paleniem Gryfa. Źrebięciarnia zorganizowana została na wiosnę 1949 roku. Miałem już wtedy pierwsze konie do remontu. Ale! Zaczęła się motoryzacja armii i konie były już niepotrzebne. Ja też. Wtedy przypomniał mi się pułkownik Stanisław Arkuszewski, dyrektor Państwowych Zakładów Chowu Koni, z którym już próbowałem wcześniej nawiązać kontakt. Jego zastępcą był major Henryk Harland. Chcieli, bym został stażystą, ale za takie pieniądze, które by nie wystarczyły na chleb. Poszedłem do niego z prośbą o inną pracę.”
Hodowca od źrebiąt został skierowany do organizacji źrebięciarni w zespole rolnym Kujawy pomiędzy Opolem a Prudnikiem, niedaleko Mosznej. Inspektorem rejonowym był major Tadeusz Korbel, lekarz weterynarii, przed wojną kierownik Stada Ogierów w Gnieźnie. Odwiedził Stadninę Koni w Mosznej. Spotkał się z dyrektorem Zygmuntem Skolimowskim, przedwojennym hodowcą, ziemianinem z Surchowa koło Krasnegostawu. Po długich, rodzinnych rozmowach, w których zostało zatarte pierwsze złe wrażenie wywołane mundurem oficerskim Ludowego Wojska Polskiego, któryż braku innego odzienia wciąż nosił, usłyszał propozycję zostania w Mosznej.
“Tak się zaczęła moja kariera hodowcy koni pełnej krwi. Nie byłoby jej, gdyby nie pani Janina, żona Zygmunta Skolimowskiego, która okazała się koleżanką z ławy szkolnej mojej matki. Ona przekonała męża, że jestem człowiekiem godnym zaufania i nadaję się na jego zastępcę.”
Był czerwiec 1949 roku. Uczenie się hodowli od Zygmunta Skolimowskiego, czytanie książek. Wszystkiego co wpadło pod rękę. Moszna była do 1 lutego 1951 roku Po awanturze z ogrodnikiem, został przeniesiony karnie na rok do Stadniny Koni w Kozienicach na miejsce hodowcy Władysława Byszewskiego.
“Do Kozienic przyszedłem pierwszego lutego 1951 roku i byłem w Stadninie do 1991 roku. W latach mojej czterdziestoletniej pracy, jednym z najważniejszych wydarzeń był dzień szesnasty stycznia 1954 roku, w którym odbył się mój ślub z Anną Surowiecką. (…) Moją drogę do Kozienic szykowali ludzi wybitni, inżynier Stanisław Schuch i profesor Witold Pruski. Znali mnie z Mosznej. (…) Naczelnik Schuch wezwał mnie do siebie i powiedział, że mam wspierać kierownika Stadniny, a praktycznie jej twórcy od 1924 roku Ryszarda Zoppiego, wybitnego znawcę koni pełnej krwi, któremu zaczęto robić krzywdę. Ja wyrastałem z wojska, byłem przyzwyczajony do uznawania autorytetów, stopni wojskowych. Największym w moim życiu autorytetem moralnym jest Józef Piłsudski. Ciągłe rozmowy z Ryszardem Zoppim, studia osobiste miały wpływ na to, co wiem o koniach.”
Jerzy Sas-Jaworski od 1951 roku był kierownikiem Stadniny, od 1952 roku jej dyrektorem. Trzy razy był atakowany. Chciano go zabrać ze Stadniny. Jakoś się wybronił. (…)
W 1954 roku umiera Ryszard Zoppi. Jego następca przejmuje cały ciężar kierowania Państwową Stadniną Kozienice, jej ziemią, ludźmi, budynkami. W 1954 roku ma obowiązek zagospodarowania cennego ogiera Aguino. W 1955 roku jest jednym z twórców Stajni Wyścigowej Kozienice na Torze Służewieckim. Zmienił technikę wychowu koni. Bardzo dobry jeździec wspierał sport i sam go uprawiał na mistrzowskim poziomie. (…)
“Konie sportowe i wyścigowe, które zostały mi w pamięci? Skunks, Czubaryk, Czubczyk, Czerkies, Solali, Surmacz, Ariol, Sokolica, Blekot, Solnica, Via Vitae, Viaczyk (po Czubczyk), Bronz, Tyras, Bremen, Skarbiec. Mistrzostwo Polski w Ujeżdżeniu zdobyłem na Akarze. Koń średniej klasy. Do skoków za słaby. O tym, co to jest ujeżdżenie, dowiedziałem się w szkole w Grudziądzu. Duży, ładny koń w typie folbluta. Posłuszny. Hodowli Stadniny Koni w Golejewku. Wychowany w Kozienicach. Odsadek przyszedł do Kozienic i wychował się jako roczniak. Na wyścigach się nie wyróżniał. Wrócił do Kozienic. On, Wandal, Besson, Argun, niezakwalifikowane do hodowli, stały się dobrymi końmi sportowymi. Imponującymi ogierami były Aguino, Dar es Salam, ojciec Blekota, Good Bye, Brok.”(…)
Dumą Anny Surowieckiej-Sas-Jaworskiej jest syn Bohdan, Mistrz Polski w Skokach przez Przeszkody na Peryklesie, srebrny, brązowy medalista na koniu Bremen, olimpijczyk Igrzysk w Moskwie 1980. Trener Marian Kowalczyk wziął w Moskwie jego konia, Bremena i wsadził na niego Mariana Kozickiego, który drużynowo wywalczył srebrny medal. Bohdan Sas-Jaworski uznał decyzję trenera. Poświęcił swoje ambicje dla sprawy. Wyrządzono mu jednak krzywdę, nie dając możliwości wystartowania w konkursie indywidualnym na Bremenie, który skakał pod Marianem Kozickim. O tym się w Stadninie Koni w Kozienicach będzie pamiętało tak długo, jak długo hodować w nich będzie się konie.
Jerzy Sas-Jaworski, potomek wojowników walczących o Polskę, sam żołnierz, ułan, partyzant, zwiadowca gdyby nie złe wojenne losy Polski w 1939 roku, byłby kawalerzystą i po stryju właścicielem majątku Nowy Dwór pod Mińskiem Mazowieckim, ale nie byłby może hodowcą z nazwiskiem zapisanym złotymi zgłoskami w polskiej hodowli XX wieku.
Autor: Witold Duński
Źródło: Konno po sławę (2012) – Witold Duński
Wpis aktualizowano: 20.09.2024
Jerzy Sas Jaworski zmarł 25 grudnia 2008 roku w Kozienicach. Miał 88 lat.
Spoczął w kwaterach wojskowych cmentarza na Powązkach.
22 Pułk Ulanów Podkarpackich (mp. Brody, otok biały)
Pułk powstał w listopadzie 1920 roku z połączenia 3 Siedleckiego Pułku Jazdy Ochotniczej mjr. Feliksa Jaworskiego (później 212 Ochotniczego Pułku Ułanów) z Podkarpackim Pułkiem Jazdy (później 209 Pułk Ułanów Podkarpackich), sformowanym w 1920 roku dla ochrony pól naftowych w Sanockiem. Przejął więc zarówno tradycje “Jaworczyków”, jak i patroli oraz konwojów naftowych („śmierdzi naftą”), które wykonywał do końca 1920 roku, 212 Ochotniczy Pułk Ułanów pod dowództwem ppłk. Stefana Jabłońskiego brał udział w wojnie z bolszewikami w składzie Brygady Jazdy mjr. Feliksa Jaworskiego i wykrwawił się w walkach nad Bugiem. O tym mówi jedna z żurawiejek.
Śmierdzi naftą, robi długi,
To jest pułk dwudziesty drugi.
Wozi naftę, robi długi,
To jest pułk dwudziesty drugi.
Gdzie się leją wina strugi,
Tam jest pułk dwudziesty drugi.
Zawsze dzielny, zawsze chwacki,
To jest ułan Podkarpacki.
W boju dąje krwi swej strugi,
To jest pułk dwudziesty drugi.
Tańczą świetnie i namiętnie,
Panny ich całują chętnie.
Hemoroidy ma co drugi,
To jest pułk dwudziesty drugi.
Źródło: Żurawiejki (1995) – Stanisław Radomyski
Publikacje w Polskiej Cyfrowej Bibliotece Jeździeckiej:
Kliknij poniższe linki, aby przejść do powiązanych materiałów w Polskiej Cyfrowej Bibliotece Jeździeckiej (otworzą się na nowej karcie):
Książki
“Stadnina Koni Kozienice” (1970) – S. Schuch, A. Starzyński
Artykuły
“Jerzy Sas-Jaworski” (2012) – Witold Duński
“O Kozienicach i Białym Borze” (2011) – Marek Szewczyk
“Wspomnienie o Jerzym Sas-Jaworskim” (2009) – W. Byszewski
“Od Aquino do Ignama” (2009) – Piotr Szmytkowski
“Jaworski herbu Sas. Linia z Łopatynia” (2007) – A. Z. Rola-Stężycki
“Gwiazdy mego życia – CZUBCZYK” (1996) – Artur Bober
“Oddziały kawalerii II Rzeczypospolitej cz. 22” (1995) – L. Kukawski
“Wspomnienie o Bremenie” (1985) – Bohdan Sas-Jaworski
“Najsilniejszy klub w Europie” (1967) – Witold Domański
“Doniosłe posunięcie” (1937) – Jan Grabowski
“Wizyta profesora Johna Hammonda w Kozienicach” (1935)
“Państwowa Stadnina Koni w Kozienicach” (1927)
“Wrażenia z Kozienic” (1925) – Paweł Popiel
“Stado pełnej krwi w Kozienicach” (1925) – St. Wotowski
Periodyki
Nowy Przegląd Kawaleryjski – 2008-28
Pokrewne Legendy:
Stadnina Koni Kozienice
Oficjalnie ruszyła w 1924, wraz z przybyciem Ryszarda Zoppi, koniuszego Antoniego Kupryjańczuka, oraz podkoniuszych Stanisława Magdalińskiego i Franciszek Matoska.
BREMEN (KEMAL – BREMA)
Srebro druż. i ósme miejsce ind. na Igrzyskach Olimpijskich w Moskwie w 1980 roku. 2x medal brązowy (1979 i 1981) i srebro w JMP (1983 rok). Wygrał konkursy Grand Prix na CSIO w Olsztynie (1981), Sopocie (1983) i Płowdiw (1984).
VIA VITAE (DAR ER SALAM – VIA AQUIA)
Klacz hod. SK Kozienice po ogierze Dar es Salam, która na zawodach CSIO Olsztyn w 1969 r. ze swoim jeźdźcem – Wiesławem Dziadczykiem, skoczyła mur 2,20 m.
BRONZ (MERRY MINSTREL – BRANŻA)
Jeden z najlepszych koni Mariana Kozickiego hod. SK Kozienice. Brązowy (1970), srebrny (1971) i złoty (1972) medalista MP w skokach przez przeszkody.