Patron honorowy: Polski Związek Jeździecki – Prezes Tomasz Siergiej

Polski Związek Jeździecki (PZJ), jest jedyną oficjalną polską organizacją jeździecką uznaną przez PKOL oraz MKOL należącą równocześnie do grona ponad 140 narodowych organizacji jeździeckich stowarzyszonych w FEI – Międzynarodowej Federacji Jeździeckiej [www.pzj.pl].

Mecenas: Wspomóż projekt PLPJ, zostań Mecenasem Legendy Antoniego Chłapowskiego

[www.boberteam.pl/projekty-edukacyjne]

Opiekunowie: Rodzina Antoniego Chłapowskiego



Jeździec, hodowca i trener. Potomek generała Dezyderego Chłapowskiego. Twórca i właściciel Centrum Hipiki w Jaszkowie.

Urodził się 2 stycznia 1944 roku we Lwowie. Ojciec Stanisław. Matka Wanda z domu Czerwińska. Siostry Maria, Janina, Elżbieta. Bracia Kazimierz, Mieczysław, Stanisław, Franciszek. Żona Marta z domu Klimowska. Córka Magdalena. Absolwent Wyższej Szkoły Instruktorów Jeździectwa Strömsholm, Szwecja.

————————————————————————————

„Antka poznałam w 1982 roku w Svenamo Gard, w jego doskonałym ośrodku jeździeckim „Rid Sport Center’ w Smaland, w Szwecji. Para moich znajomych polaków wciągnęła mnie do swojej grupy ARK (Akademiska RidKlubben”) jeżdżącej w Bromma Ridklubb w Appelviken w Sztokholmie. Robert i Irena spytali mnie czy bym chciała pojechać z nimi na obóz jeździecki latem do polaka Antka Chłapowskiego. Nie musieli pytać się mnie dwa razy. Na miejscu powitał nas z uśmiechem przeuroczy facet, pełen energii, ogromny miłośnik koni tych żywych oraz mechanicznych, o czym dowiedzieliśmy się później. Te żywe stały najwyżej w hierarchii codziennych zajęć. Dzień zaczynał się od pracy w stajni, po czym mogliśmy umyć się i zasiąść do śniadania. Gdy weszłam do stajni słychać było muzykę klasyczną z radia, wszystkie boksy miały otwarte drzwi i z każdego boksu wystawała głowa konia ciekawego tego nowego jeźdźca. Wszystkie kopyta stały po wewnętrznej stronie progu boksu. To było nie do wiary, że żaden koń nie śmiał po prostu pójść sobie na spacer. Panowała atmosfera rodzinna spleciona z drylem wojskowym. Nawet konie wiedziały że Antka trzeba się słuchać. Daleko by nie uciekły, bo ośrodek leżał w środku lasu nad ogromnym jeziorem Rusken. Dookoła były piękne leśne tereny pagórkowate, wyśmienite do jazd terenowych, z długimi galopami po wielu piaszczysto-kamienistych drogach typowych dla Smalandu.”

Autor: Monika Madeyska Wennerberg
Źródło: „Moje wspomnienia ze spotkań z Antonim Chłapowskim” (2024) – Monika Madeyska Wennerberg

Wpis aktualizowano: 10.12.2024



Publikacje w Polskiej Cyfrowej Bibliotece Jeździeckiej:

Kliknij poniższe linki, aby przejść do powiązanych materiałów w Polskiej Cyfrowej Bibliotece Jeździeckiej (otworzą się na nowej karcie):

„Moje wspomnienia ze spotkań z Antonim Chłapowskim” (2024) – Monika Madeyska Wennerberg

„Antoni Chłapowski” (2012) – Witold Duński

„Ponownie Jaszkowo” (2011) – Stanisław Helak

„Zapraszamy do Jaszkowa” (2011)

„Europejskie Jaszkowo” (2004) – Ewa Łobos, Anna Deszczyńska

„Małe konie, duże problemy” (2001) – Ewa Łobos

Inne ciekawe linki:

„Filip Mizgier kupił miejsce znane w całej Europie…” (2024) [Portal Kultura u Podstaw]

„Średzianin kupił legendarne miejsce” (2024) – Zbigniew Król [Gazeta Średzka]

„Jaszkowo i wizja Polski w siodle” (2021) – Emilian Prałat [Głos Powiatu Średzkiego]

„Antoni Chłapowski” [Strona Centrum Hipiki Jaszkowo]


Pokrewne Legendy:

Piotr Wawryniuk

Dwukrotny olimpijczyk (Meksyk 68 i Monachium 72), medalista MP (wicemistrz – Olsztyn 70 i mistrz – Warszawa 71) w skokach przez przeszkody. Instruktor jeździectwa.

Czytaj więcej…

Polski Związek Jeździecki

18 lutego 1928 roku, w Kasynie Garnizonowym przy alei Szucha 23, odbył się zjazd założycielski Polskiego Związku Jeździeckiego. Ogłoszenie o zwołaniu zjazdu ukazało się w 5 nr tygodnika Jeździec i Hodowca, 1 lutego 1928 roku.

Czytaj więcej…

Wojciech Mickunas

Jeździec. Uczestnik IO (1972 Monachium, 1988 Seul – jako trener ekipy – IV miejsce), wielokrotny medalista Mistrzostw Polski, 3x uczestnik Mistrzostw Europy w WKKW. Publicysta i świetny bard.

Czytaj więcej…


Galeria:


Patroni honorowi: Łucja i Wojciech Ginko, Ludgarda Buzek, Joanna Kluzik-Rostkowska, Krzysztof Skorupski, Bogusław Lustyk

Łucja Ginko – dr nauk humanistycznych, autorka wielu publikacji poświęconych historii literatury w tym „Koń ma duszę w sobie”. Wojciech Ginko – wraz z żoną twórca ośrodka jeździeckiego w Zbrosławicach, autor książek, biznesmen i filantrop. [www.plpj.pl/lucja-i-wojciech-ginko/]

Mecenas: Jarosław Nowak – Equi-Express

Equi Express łączy pasję do koni z profesjonalizmem. Jej misją jest zapewnienie bezpiecznego i komfortowego transportu dla Waszych konia. [www.equi-express.pl]



Ośrodek jeździecki Zbrosławice powstał w roku 1973 roku z inicjatywy Akademickiego Klubu Jeździeckiego z Katowic i dużym zaangażowaniu Łucji i Wojciecha Ginko.

W latach powojennych hodowla koni w Polsce to przede wszystkim konie pospieszno-robocze, które nadawały się do pługa, ale nie pod wierzch. Być może był to skutek nacisku naszych wschodnich sąsiadów albo nadgorliwości ich polskich przyjaciół. Na przeglądach hodowlanych żądano rugowania z hodowli ogierów „za bardzo w typie wierzchowym”. Jeździectwo niby istniało, ale władze robiły wszystko, żeby było go jak najmniej. Taki swoisty cenzorski zapis na jazdę konną. Na wszelki wypadek, żeby nie powtórzył się Cud nad Wisłą.

Konie biorące udział w zawodach były własnością państwowych stadnin koni lub stad ogierów. Przepisy Polskiego Związku Jeździeckiego (PZJ) nie dopuszczały możliwości, by zawodnik startował na własnym koniu. Jazda konna była uważana za przedwojenną fanaberię, a jeździec kojarzył się z dziedzicem patrzącym z góry na zgarbione plecy chłopa.

Taki stan trwał do połowy lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, kiedy to studenci wspierani przez Almatur (dział turystyki Zrzeszenia Studentów Polskich) i tygodnik „ITD – Ilustrowany Magazyn Studencki” zaczęli „dobierać się” do jeździectwa. Z pomocą światłych dyrektorów stad ogierów od Książa do Starogardu i od Gniezna do Białki kruszyli zabetonowane w głowach towarzyszy z Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej przekonanie o elitarności jeździectwa. Odium towarzyszące jeździe konnej znikało przez kilkanaście lat, aż w końcu stało się coś, o czym nikt wcześniej nie mógł nawet pomarzyć. W połowie lat siedemdziesiątych jeździectwo trafiło do programu nauczania śląskich uczelni (w ramach wychowania fizycznego), potem do wielu innych w całej Polsce, a jazda konna stała się atrakcyjną formą rekreacji.

Jak do tego doszło w szarej socjalistycznej rzeczywistości?

To, o czym chcę opowiedzieć, to pomysłowość i aktywność młodych ludzi, dla których nie było rzeczy niemożliwych.

Autor: Wojciech Ginko
Źródło: „Jeździecka Dolina Zbrosławice” (2018) – Wojciech Ginko

Poniżej znajdziesz linki do powiązanych materiałów w Polskiej Cyfrowej Bibliotece Jeździeckiej.

Wpis aktualizowano: 09.12.2024


Publikacje w Polskiej Cyfrowej Bibliotece Jeździeckiej:

Kliknij poniższe linki, aby przejść do powiązanych materiałów w Polskiej Cyfrowej Bibliotece Jeździeckiej (otworzą się na nowej karcie):

Publikacje

„Łucja Ginko – wspomnienia” (2024) – Wojciech Ginko

„Zanim trafiliśmy do Zbrosławic” (2018) – Wojciech Ginko

„Jak powstał Ośrodek Jeździecki w Zbrosławicach” (2018) – Wojciech Ginko

„Zbrosławice – Kalendarium” (2018) – Wojciech Ginko

„Kolorowe lata – dzieci Zbrosławic” (2018) – Kuba Ginko, Jarek Nowak, Maciej Połoński

„Wspomnienia współtwórców legendy Jeździeckiej Doliny Zbrosławice” (2018) – Wojciech Ginko

„A. Małecka, E. Hordyńska i A. Jońca, czyli Stajnia MHJ” (2018)

„Jeździecka Dolina Zbrosławice” (2018) – Wojciech Ginko

„Jeździecka Dolina Zbrosławice – dodatek” (2018) – Wojciech Ginko

„Z żalem zawiadamiamy, że 6 lipca zginęła tragicznie dr Anna Małecka” (2004) – Ewa Hordyńska

„Wachmistrz sentymentalny” (2003)

“Sjonka” (1989) – Wojciech Ginko

Filmy

Wojtek Ginko gościem Macieja Szczawińskiego w PR Katowice

Wojtek Ginko o swojej książce Jeździecka Dolina Zbrosławice

Łucja Ginko czyta fragment książki Jeździecka Dolina Zbrosławice

Robert Osam czyta fragment książki Jeździecka Dolina Zbrosławice

Patrycja Modlińska czyta fragment książki Jeździecka Dolina Zbrosławice

Mariusz Krzemiński czyta fragment książki Jeździecka Dolina Zbrosławice

Roch Siemianowski czyta fragment książki Jeździecka Dolina Zbrosławice Wojtka Ginko

Izabella Bukowska-Chądzyńska czyta fragment książki Jeździecka Dolina Zbrosławice

Zobacz również

Akademickie Kluby Jeździeckie w Polsce | PCBJ


Pokrewne Legendy:

Łucja i Wojciech Ginko

Łucja Ginko – dr nauk humanistycznych, autorka wielu publikacji poświęconych historii literatury w tym „Koń ma duszę w sobie”. Wojciech Ginko – wraz z żoną twórca ośrodka jeździeckiego w Zbrosławicach, autor książek, biznesmen i filantrop.

Czytaj więcej…

Anna Małecka

Doktor fizyki PAN Uniwersytetu Poznańskiego. Karierę naukową po kilku latach porzuciła dla koni, a szczególnie dla Ciernia xx, z którym  w towarzystwie olimpijczyka z Rzymu – Marka Roszczynialskiego przyjechała do  ośrodka jeździeckiego w Zbrosławicach. Tutaj zajęła się wydawaniem tłumaczonych z niemieckiego przez Marka książek takich jak m.in. „Gimnazjum jeździeckie‘’.

Czytaj więcej…


Galeria:

Zdjęcia pochodzą ze strony Ośrodka Jeździeckiego Zbrosławice, oraz zbiorów Wojciecha Ginko.





Jeździec, olimpijczyk (Rzym 1960), trzykrotny medalista MP w ujeżdżeniu oraz złoty medalista MP w WKKW. Absolwent Szkoły Podchorążych Kawalerii w Grudziądzu.

Ojciec Adam. Matka Jadwiga z domu Amrogowicz. Siostra Janina. Bracia Janusz i Zbigniew. Żona Regina z domu Surmacz. Córka Ewa. Syn Michał. Absolwent Szkoły Podchorążych Kawalerii w Grudziądzu.

————————————————————————————

(…) Marek, (…) szukał nieustannie swojego miejsca w życiu. A w tym życiu, (…), musiałyby być konie, rywalizacja, ruch, młodzież, którą wsadzał na siodło. (…). Gdyby nie zmienne po 1939 roku losy Polski, to jego miejsce byłoby w wojsku, praca z żołnierzami i trenowanie koni. Jego rodzice mieli ziemię, konie, duży majątek w powiecie ostródzkim. Opuścili go w 1920, a za to co zostawili, otrzymali gospodarstwo koło Pniew w województwie poznańskim. Jak wielu chłopców z rodzin ziemiańskich, niebogatych, nastawionych patriotycznie, zmagających się z trudnymi warunkami życia, Marek poszedł do Korpusu Kadetów w Rawiczu. W 1937 roku matura. Po przeszkoleniu w piechocie zdał egzaminy do Szkoły Podchorążych Kawalerii w Grudziądzu. Z gwiazdką podporucznika wyruszył na wojnę w 1939 roku z 4 Pułkiem Ułanów Zaniemeńskich w Wilnie (PCBJ).

(…)4 Pułk Ułanów Zaniemeńskich walczył z Niemcami wzdłuż drogi Radom – Kozienice, odpierał ataki czołgów przy drodze Kozienice – Ryczywół, pod Suchowolą, z Armią Czerwoną pod Leczesnem 24 września składał broń w rejonie Medyki.(…)

Był w podziemiu. Armia Krajowa. I znów wojna w 1945 w 1 Samodzielnej Brygadzie Kawalerii na Wale Pomorskim. Nosił z fantazją rogatywkę z 1939 roku tyle, że nie z niebieskim otokiem ułanów Zaniemeńskich, ale z białym, 2 Pułku Ułanów. Wrócił z wojny z Odznaką Grunwaldzką. Przez jakiś czas był Komendantem Sławna. Z bronią pożegnał się w 1947 roku. Miał trzydzieści lat, ale był żołnierzem przede wszystkim Drugiej Rzeczpospolitej. Takich w Ludowym Wojsku Polskim nie chciano. Nie miał w nim żadnych szans.

Zaczął się dla niego trudny okres (…). Został kierownikiem gospodarstwa o powierzchni czterech tysięcy hektarów w Koszewku nad jeziorem Miedwie niedaleko Starogardu. Była ziemia. Nie było ludzi do pracy, niczego! Cierpiał, chorował. Po szpitalu znalazł zajęcie w Zakładach Mięsnych w Szczecinie. Następnie proponowano mu prowadzenie świniarni w koszalińskim. Dzięki wsparciu pułkownika Arkuszewskiego, kawalerzysty i szefa od hodowli koni, trafił do Kter, gospodarstwa włączonego do Stadniny Koni w Walewicach. Stadniną kierował wielki hodowca Jan Grabowski.(…)

W Stadzie Ogierów w Łobzie potrzebny był człowiek, który by nauczył masztalerzy dyscypliny pracy. (…) [Marek Roszczynialski] tłumaczył (…), że Państwowe Stada Ogierów miały przez lata charakter wojskowy, uczyły jak pielęgnować i kochać konie, ale też o nie dbać. Jako oficer, ułan, kawalerzysta był wierny obowiązkom i prawom żołnierskim. Jako jeździec uczył jeździectwa. Organizował też pięciobój nowoczesny, w którym był koń, szpada, pistolet. Bliska mu była też szermierka jako sport. Potrafił dążyć do celu i osiągać różne cele. (…) Wszystkim dla niego był naród polski, jego młodzież, którą uczył patriotyzmu.

(…) Miał czterdzieści trzy lata, kiedy został Olimpijczykiem. Wystartował w Igrzyskach Olimpijskich w Rzymie w Wszechstronnym Konkursie Konia Wierzchowego. Zabrał z sobą dwie klacze rasy Wielkopolskiej, Gafmę mierzącą zaledwie sto pięćdziesiąt osiem centymetrów, ciemnogniadą córkę wschodniopruskiej Gafy i wschodniopruskiego ogiera Märzhase, która przyszła na świat w 1953 roku w Stadninie Koni Plękity i o trzy lata starszą Wizmę. Mógł być w Rzymie sukces. Los był jednak nieprzyjazny. Znajdująca się w doskonałej formie Gafma skaleczyła przed zawodami nogę. Marek Roszczynialski wsiadł na słabszą Wizmę. Klacz z ogromnym sercem do walki. Dotarła w upale na crossie do trzydziestej drugiej przeszkody. Miała przecięty odpryskiem betonu napiąstek i łokieć Zrobiła co mogła. Dalej galopować nie była w stanie. Drużyna została rozbita, ponieważ crossu nie ukończył na Wolborzu i Andrzej Kobyliński. Gdyby stało się inaczej, to z Marianem Babireckim i Andrzejem Orłosiem mieliby medal.

6 czerwca 1967 roku Marek Roszczynialski został dyrektorem Stada Ogierów w Koźlu. Pracował w nim od 1967 do 1972 roku Rejonem działania były województwa opolskie, katowickie, krakowskie. Zostało zlikwidowane 30 czerwca 1972 roku Ogiery przekazano do Państwowych Stad w Książu i Klikowej.

Marek Roszczynialski związany duchowo ze Zbrosławicami koło Tarnowskich Gór, gdzie do 1939 roku stacjonował 3 Pułk Ułanów Śląskich w rogatywkach z żółtym otokiem. W Studenckim Ośrodku Jeździeckim i Zakładzie Treningowym Koni poświęcił życie młodym jeźdźcom i koniom. (…) Był konsultantem filmu Pan Wołodyjowski. Był nade wszystko tłumaczem literatury jeździeckiej. Przetłumaczył z języka niemieckiego znakomitą książkę Anthony’ego Paalmana Springreiten – Skoki przez przeszkody, wydanej dzięki Akademickiemu Związkowi Sportowemu w Gdańsku, Okręgowemu Związkowi Jeździeckiemu w Katowicach, Wyższej Szkole Wychowania Fizycznego w Katowicach w 1979, jako dzieło organizacyjne i edytorskie Zbrosławic. Od tej książki dla jeźdźców jest, być może, cenniejszy wstęp do Psychologii konia Wilhelma Blendingera, którą Roszczynialski opracował i przełożył, a wydało w 1984 Zrzeszenie Studentów Polskich i Zakład Treningowy Koni w Zbrosławicach, przy współpracy Anny Małeckiej z Zakładu Treningowego Koni w Zbrosławicach i Adama Borowicza z Zakładu Psychologii Polskiej Akademii Nauk. (…)

Marek Roszczynialski był człowiekiem wszechstronnym. Takim zapamiętano go w stadninach, stadach, w Walewicach, Stubnie, Łobzie, Koźlu, Zbrosławicach, Lubniewicach, w Szczecinie, wszędzie gdzie pracował i żył.

Autor: Witold Duński
Źródło: Konno po sławę, tom II (2012)

Wpis aktualizowano: 10.12.2024


Marek Roszczynialski zmarł 11 maja 1993 roku w wieku 75 lat.
Został pochowany na Cmentarzu w Starogardzie Gdańskim.


Publikacje w Polskiej Cyfrowej Bibliotece Jeździeckiej:

Kliknij poniższe linki, aby przejść do powiązanych materiałów w Polskiej Cyfrowej Bibliotece Jeździeckiej (otworzą się na nowej karcie):

„Wspomnienia współtwórców legendy… Zbrosławic” (2018)

„Zbrosławice – Kalendarium” (2018)

„Jak powstał Ośrodek Jeździecki w Zbrosławicach” (2018)

„Zanim trafiliśmy do Zbrosławic” (2018) – Fragment o Marku Roszczynialskim s. 7

„Jeździecka Dolina Zbrosławice” (2018) – Wojciech Ginko

„Marek Roszczynialski” (2012) – Witold Duński

„Jeździł konno do końca” (1994) – Anna Małecka

„Odeszli od nas – Marek Roszczynialski” (1993)

„Oddziały kawalerii II Rzeczypospolitej cz. 08” (1991) – Lesław Kukawski

„Sensacje w Paryżu” (1991) – Marek Roszczynialski

„Trening czy katowanie zwierząt?” (1990) – Marek Roszczynialski

„Pierre Durand i Jappeloup” (1989) – Marek Roszczynialski, K.P

„Skoki w Bogusławicach” (1989) – Marek Roszczynialski

„Udany rekonesans” (1975) – Marek Roszczynialski, Krzysztof Skorupski

„Stadnina Koni Stubno” (1976) – Michał Rudowski, Michał Wojnarowski

„Defilada Tysiąclecia” (1966) – Marek Roszczynialski

„Dlaczego nas nie ma w czołówce jeździeckiej?” (1965) – Witold Domański

„Niełatwy był start jeździectwa po wojnie” (1965) – Leon Kon

LESŁAW KUKAWSKI: SŁOWNIK JEŹDZIECKI – ROSZCZYNIALSKI Marek


Pokrewne Legendy:

Łucja i Wojciech Ginko

Łucja Ginko – dr nauk humanistycznych, autorka wielu publikacji poświęconych historii literatury w tym „Koń ma duszę w sobie”. Wojciech Ginko – wraz z żoną twórca ośrodka jeździeckiego w Zbrosławicach, autor książek, biznesmen i filantrop.

Czytaj więcej…

Anna Małecka

Doktor fizyki PAN Uniwersytetu Poznańskiego. Karierę naukową po kilku latach porzuciła dla koni, a szczególnie dla Ciernia xx, z którym  w towarzystwie olimpijczyka z Rzymu – Marka Roszczynialskiego przyjechała do  ośrodka jeździeckiego w Zbrosławicach. Tutaj zajęła się wydawaniem tłumaczonych z niemieckiego przez Marka książek takich jak m.in. „Gimnazjum jeździeckie‘’.

Czytaj więcej…


Galeria:




CZUBARYK xx (ogier) ur. 1976 | hod. SK Kozienice
Erotyk – Czeczma / Deer Leap
______________________________________________________________

Reprezentant rodu męskiego założonego przez znakomitego na torze i w stadzie ogiera TURYSTA. Syn świetnego ogiera EROTYK i ojciec ostatniego derbisty Czechosłowacji – ogiera BARBAKAN, który boks czołowego zajmował w Czechach.

Atletycznej budowy Czubaryk dwulatkiem zwycięsko przeszedł przez grupy i zdobył Nagrodę Ministra Rolnictwa, a w debiucie (Rozpoczęcia Sezonu Letniego) i Mokotowskiej finiszował drugi. Przyszło mu rywalizować w bardzo mocnym roczniku (SKUNKS, AKCEPT, DIAKOWA, KOFEINA, NARZAN, ALADYN, ŚMIGOŃ), a mimo to nie zwykł składać broni i zawsze zajmował płatne miejsce. Trzylatkiem był drugi w Strzegomia (do AKCEPTA), Rulera i Derby (dwukrotnie do SKUNKSA) oraz w Wielkiej Warszawskiej (zwycięża DIAKOWA). W Iwna lepszy był tylko duet SKUNKS – AKCEPT. Na Mityngu KDL w Berlinie pokazał wielką klasę, zdobywając dwa najcenniejsze trofea – Nagrodę Moskwy i Puchar Kongresu (poprawił tu też rekord bieżni legendarnego ogiera ANILIN, uzyskując na 2800m – 2’56.1”). Jesienią w Preis von Europa Grupa 1 w Kolonii przegrał w walce o pół długości do niemieckiego asa – ogiera NEBOS, czwarty był SKUNKS, a piąty PAWIMENT (biegało 13 koni). To wciąż największy sukces konia polskiej hodowli w krajowym treningu w gonitwie Pattern! W wieku 4 lat wygrywa Czubaryk Nagrody Widzowa (2600m), Prezesa Rady Ministrów (3200m) i Sac-a-Papier (4000m), w Golejewka jest drugi do SKUNKSA, a w Budapeszcie w prestiżowej nagrodzie Kincsem Dij mija celownik trzeci, podobnie jak w Nagrodzie Fils du Vent (zwycięża AKCEPT) i Wielkiej Warszawskiej (triumfuje DIXIELAND przed KOMETĄ). Odchodzi ze stajni prowadzonej przez Arkadiusza Goździka i przez dwa kolejne sezony startuje w niemieckim treningu (Heinrich Bollow) w najpoważniejszych próbach. Wygrywa duży handicap w Hanowerze, jest ponownie drugi w Preis von Europa G1 (za GLINT OF GOLD), trzeci w Premio Roma G1, czwarty w Grosser Preis von Düsseldorf G2 (za KÖNIGSSTUHL) oraz w Oleander-Rennen na 3200m w Baden-Baden. Wielokrotnie kończy piąty (a płatne są pierwsze cztery miejsca) w najcenniejszych niemieckich gonitwach Grupy 1, a mimo to suma jego wszystkich wygranych na torach naszych zachodnich sąsiadów wynosi aż 298.740 DM. W handicapie (GAG) otrzymuje 98 kg, a w karierze ma też występy w Nowym Jorku (The Turf Classic G1 na torze Aqueduct) i Anglii (Coral Eclipse G1 na bieżni Sandown).

Po karierze zajmuje boks czołowego w macierzystej jednostce (tu najlepszym z jego przychówku był DON CZU), ale kryje również w Strzegomiu, Stubnie (stąd pochodzi wspomniany na wstępie BARBAKAN), Rzecznej czy Łącku oraz w stadninach półkrwi (dając uzdolnione sportowo potomstwo).

Autor: Paweł Gocłowski
Konie Służewca (2019) – Paweł Gocłowski

Poniżej znajdziesz linki do powiązanych materiałów w Polskiej Cyfrowej Bibliotece Jeździeckiej.

Wpis aktualizowano: 06.12.2024


Drzewo genealogiczne:


Publikacje w Polskiej Cyfrowej Bibliotece Jeździeckiej:

Kliknij poniższe linki, aby przejść do powiązanych materiałów w Polskiej Cyfrowej Bibliotece Jeździeckiej (otworzą się na nowej karcie):

„Słynne pojedynki Skunksa z Czubarykiem” (2022) – Robert Zieliński, Marek Boruta

„Katalog Winners 100 Gwiazd – 2021”

„Konie Służewca” (2019) – Paweł Gocłowski


Pokrewne Legendy:


Galeria:




Łucja Ginko – dr nauk humanistycznych, autorka wielu publikacji poświęconych historii literatury w tym „Koń ma duszę w sobie”. Wojciech Ginko – wraz z żoną twórca ośrodka jeździeckiego w Zbrosławicach, autor książek, biznesmen i filantrop.

Łucja Ginko – 'Luśka’, we wspomnieniach męża, Wojciecha:

„Wyobraźcie sobie 20-letnią studentkę zakochaną w koniach, która im solidniej dostaje w skórę od trenera, tym bardziej chce jeździć. Łatwo? Łatwo. Rajd po Szwajcarii Kaszubskiej i ostatni kłus po całym dniu jazdy. Zmęczony koń się potyka a Łucja wali głową w drzewo. Wstrząs mózgu, kilkanaście szwów i … rachunek za zalaną krwią tapicerkę Warszawy, której kierowca zgodził się zawieźć ją do szpitala. W trakcie najazdu na kłodę w kozielskim lesie, przed przeszkodę pojawia się myśliwy machający bronią. Rodan staje jak wryty, Luśka uderza twarzą w kłodę. Zęby się ruszają, górna warga sięga końca brody.

W trakcie skoku Jasień się płoszy. Noga spadającej amazonki zostaje w strzemieniu. Grupa
na ziemi stoi jak skamieniała – bo nic nie można zrobić, a przerażony folblut galopuje dokoła piaskowej ujeżdżalni wlokąc za sobą Luśkę. Po kilku sekundach wykopuje nogę, Jasień pędzi
do stajni z dyndającym butem w strzemieniu, a ona poobijana i wymieszana z piaskiem podnosi się i duka: „Na szczęście przypomniało mi się, że mam za duże buty” Po kilku dniach dosiada go i skacze jak gdyby nic. To już nieco trudniej sobie wyobrazić. (…)”

Źródło: „Łucja Ginko – wspomnienia” (2024) – Wojciech Ginko
————————————————————————————————-

Wojciech Ginko — żonaty (Łucja, autorka książki „Koń ma duszę w sobie”), dwoje dzieci (Córka Agnieszka — medalistka ujeżdżania na spartakiadzie młodzieży, syn Kuba — dopiero na rozbiegu). Twórca Zakładu Treningowego Koni ZSP w Zbrosławicach, obecnie współwłaściciel firmy GG — w kraju naczepy do przewozu koni, eksport do RFN i CSRS pozostaje tajemnicą firmy. Skromny. Na pytanie jak idą interesy odpowiada: komu mają iść dobrze, jak nie mnie. Twierdzi, że pieniądze można zrobić w kraju — wystarczą dwie dobrze umieszczone rzeczy: sejf w ścianie i olej w głowie. ,Hobby: surfing, bieganie, ryzykowna jazda samochodem i ryzykowne interesy.

Autor: Anna Małecka
Źródło: Wstęp do drugiego numeru czasopisma 'Jeźdźcy i konie’

Poniżej znajdziesz linki do powiązanych materiałów w Polskiej Cyfrowej Bibliotece Jeździeckiej.

Wpis aktualizowano: 26.11.2024


Łucja Ginko zmarła 21 grudnia 2018 roku, w wieku 71 lat.
4 stycznia 2019 roku spoczęła na cmentarzu w Zbrosławicach, gdzie mieszkała i gdzie prowadziła swój ukochany ośrodek jeździecki.


Publikacje w Polskiej Cyfrowej Bibliotece Jeździeckiej:

Kliknij poniższe linki, aby przejść do powiązanych materiałów w Polskiej Cyfrowej Bibliotece Jeździeckiej (otworzą się na nowej karcie):

Publikacje

„Łucja Ginko – wspomnienia” (2024) – Wojciech Ginko

„Zanim trafiliśmy do Zbrosławic” (2018) – Wojciech Ginko

„Jak powstał Ośrodek Jeździecki w Zbrosławicach” (2018) – Wojciech Ginko

„Zbrosławice – Kalendarium” (2018) – Wojciech Ginko

„Kolorowe lata” (2018) – Kuba Ginko, Jarek Nowak, Maciej Połoński

„Wspomnienia współtwórców legendy Jeździeckiej Doliny Zbrosławice” (2018) – Wojciech Ginko

„Jeździecka Dolina Zbrosławice” (2018) – Wojciech Ginko

“Zbrosławickie początki doskonałych polskich pojazdów konnych” (2018) – Wojciech Ginko

“Zbrosławicka rewolucja czerwcowa 1982 roku” (2018) – Wojciech Ginko

„Jeździecka Dolina Zbrosławice – dodatek” (2018) – Wojciech Ginko

„Wachmistrz sentymentalny” (2003)

„Sjonka” (1989) – Wojciech Ginko

Filmy

Wojtek Ginko gościem Macieja Szczawińskiego w PR Katowice

Wojtek Ginko o swojej książce Jeździecka Dolina Zbrosławice

Łucja Ginko czyta fragment książki Jeździecka Dolina Zbrosławice

Robert Osam czyta fragment książki Jeździecka Dolina Zbrosławice

Patrycja Modlińska czyta fragment książki Jeździecka Dolina Zbrosławice

Mariusz Krzemiński czyta fragment książki Jeździecka Dolina Zbrosławice

Roch Siemianowski czyta fragment książki Jeździecka Dolina Zbrosławice Wojtka Ginko

Izabella Bukowska-Chądzyńska czyta fragment książki Jeździecka Dolina Zbrosławice

Zobacz również

Akademickie Kluby Jeździeckie w Polsce | PCBJ


Pokrewne Legendy:

Anna Małecka

Doktor fizyki PAN Uniwersytetu Poznańskiego. Karierę naukową po kilku latach porzuciła dla koni, a szczególnie dla Ciernia xx, z którym  w towarzystwie olimpijczyka z Rzymu – Marka Roszczynialskiego przyjechała do  ośrodka jeździeckiego w Zbrosławicach. Tutaj zajęła się wydawaniem tłumaczonych z niemieckiego przez Marka książek takich jak m.in. „Gimnazjum jeździeckie‘’.

Czytaj więcej…


Galeria:

Zdjęcia ze zbiorów Łucji i Wojciecha Ginko.




Doktor fizyki PAN Uniwersytetu Poznańskiego. Karierę naukową po kilku latach porzuciła dla koni, a szczególnie dla Ciernia xx, z którym w towarzystwie olimpijczyka z Rzymu – Marka Roszczynialskiego przyjechała do ośrodka jeździeckiego w Zbrosławicach. Tutaj zajęła się wydawaniem tłumaczonych z niemieckiego przez Marka książek takich jak m.in. „Gimnazjum jeździeckie‘’.

Dr Anna Małecka – z pochodzenia poznanianka, doktor fizyki PAN Uniwersytetu Poznańskiego. Karierę naukową i stanowisko adiunkta na Politechnice Szczecińskiej po kilku latach porzuciła dla koni, a szczególnie dla Ciernia xx, z którym w towarzystwie olimpijczyka z Rzymu i ostatniego mistrza militari (WKKW) Marka Roszczynialskiego przyjechała do ośrodka jeździeckiego w Zbrosławicach. Tutaj zajęła się wydawaniem tłumaczonych z niemieckiego przez Marka książek, zaczynając od „Jeździectwa-skoki przez przeszkody” A. Paalmana, przez „Wstęp do psychologii konia” Blendingera i „Gimnazjum jeździeckie” H.V Schusdziarra.

W 1989 roku została dyrektorem ZTK w Zbrosławicach. Założyła własne wydawnictwo JiK, pisała, tłumaczyła i wydawała kolejne książki o tematyce jeździeckiej.

W sumie wydała ponad 30 książek. Wspólnie z Ewą Hordyńską redagowała czasopismo „Jeźdźcy i konie”. Jej pasją była też fotografia. Robiła zdjęcia koni do okładek, kalendarzy, kartek pocztowych. Projektowała gadżety „z konikiem” i szyła odzież jeździecką, potniki, derki dla koni itp. Ubierała kadrę narodową juniorów na ME. Od początku związana z dyscypliną ujeżdżenia, była zawodnikiem, instruktorem PZJ i sędzią PZJ oraz sędzią-kandydatem FEI. Obok Danuty Marszałek była w Polsce prekursorką jazdy w damskim siodle. Pierwsze pokazy w wykonaniu Anny Małeckiej na Migrenie odbyły się na zawodach ogólnopolskich w Sopocie i Zbrosławicach.

W 2004 roku jeszcze przed swoją tragiczną śmiercią 6 lipca, zdążyła przygotować do startu w I Mistrzostwach Polski w Damskim Siodle swoją drugą klacz- Rodezję , która pod Małgosią Kaliszewską zdobyła złoty medal.

W 1997 roku została prezesem LKJ Lewada w Zakrzowie dokąd przeniosła się ze Zbrosławic wraz z ukochanymi końmi Migreną i Rodezją. Tutaj kontynuowała działalność szkoleniową i wydawniczą. Była pomysłodawcą i organizatorem wielu kursów, zawodów i wydarzeń artystycznych. Jej niespodziewana śmierć w wypadku samochodowym pozostawiła żal w sercach licznych przyjaciół bo była osobą niezwykłą, kreatywną i niezastąpioną.

Autor: Elżbieta Kaliszewska

Wpis aktualizowano: 05.11.2024


Anna Małecka zginęła tragicznie w wypadku samochodowym 6 lipca 2004 roku.

Pijany kierowca nie dał jej nawet cienia szansy. Uderzył znienacka z potworną siłą. Nie zdążyła nawet dotknąć hamulca… Została pochowana na cmentarzu parafii św. Mikołaja w Zakrzowie, sektor: B, rząd: 28, kwatera: 2. Lokalizacja GPS: 50.2494885295, 18.151873837.


Publikacje w Polskiej Cyfrowej Bibliotece Jeździeckiej:

Kliknij poniższe linki, aby przejść do powiązanych materiałów w Polskiej Cyfrowej Bibliotece Jeździeckiej (otworzą się na nowej karcie):

Publikacje

“Jeździecka Dolina Zbrosławice” (2018) – Wojciech Ginko

„A. Małecka, E. Hordyńska i A. Jońca, czyli Stajnia MHJ” (2018)

„Z żalem zawiadamiamy, że 6 lipca zginęła tragicznie dr Anna Małecka” (2004) – Ewa Hordyńska

„Gwiazdy mego życia – BEMOL” (1996) – A. Małecka, A. Bober

„Gwiazdy mego życia – CZUBCZYK” (1996) – A. Małecka, A. Bober

„Atmosfera już jest czyli rozmowy z tren. kadry WKKW…” (1997)

„John Whitaker w Polsce” (1995) – Anna Małecka, Ewa Hordyńska

Periodyki

Jeźdźcy i konie (1989-1997)

Filmy

Wojtek Ginko gościem Macieja Szczawińskiego w PR Katowice

Wojtek Ginko o swojej książce Jeździecka Dolina Zbrosławice

Łucja Ginko czyta fragment książki Jeździecka Dolina Zbrosławice

Robert Osam czyta fragment książki Jeździecka Dolina Zbrosławice

Patrycja Modlińska czyta fragment książki Jeździecka Dolina Zbrosławice

Mariusz Krzemiński czyta fragment książki Jeździecka Dolina Zbrosławice

Roch Siemianowski czyta fragment książki Jeździecka Dolina Zbrosławice Wojtka Ginko

Izabella Bukowska-Chądzyńska czyta fragment książki Jeździecka Dolina Zbrosławice


Pokrewne Legendy:

Łucja i Wojciech Ginko

Łucja Ginko – dr nauk humanistycznych, autorka wielu publikacji poświęconych historii literatury w tym „Koń ma duszę w sobie”. Wojciech Ginko – wraz z żoną twórca ośrodka jeździeckiego w Zbrosławicach, autor książek, biznesmen i filantrop.

Czytaj więcej…

Polski Związek Jeździecki

18 lutego 1928 roku, w Kasynie Garnizonowym przy alei Szucha 23, odbył się zjazd założycielski Polskiego Związku Jeździeckiego. Ogłoszenie o zwołaniu zjazdu ukazało się w 5 nr tygodnika Jeździec i Hodowca, 1 lutego 1928 roku.

Czytaj więcej…

Bogusław Lustyk

Polski artysta specjalizujący się w malarstwie, rzeźbie i grafice użytkowej. Dzięki swoim pracą związanym z końmi został drugim w historii oficjalnym artystą Kentucky Derby. Otworzył galerię „Lustyk Art Studio & Gallery” w Saratoga Springs.

Czytaj więcej…


Galeria:

Zdjęcia pochodzą z archiwum Pani Ewy Hordyńskiej.




W dniu 28 sierpnia 1979 r. w Stadninie Janów Podlaski odbył się pierwszy w Polsce championat koni czystej krwi arabskiej, który poprzedził o dwa dni X jubileuszową aukcję koni tejże rasy.


Championaty stanowią od wielu lat podstawowy sposób oceny oraz selekcji hodowlanej koni czystej krwi arabskiej przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych A. P., a także w niektórych krajach Europy Zachodniej. W krajach tych polskiej hodowli konie arabskie sprzedane za granice (…) odniosły na pokazach wiele sukcesów, zdobywając liczne championaty, zwłaszcza w USA, a (…) we Francji i w Szwecji. Przykładowo w dziesięcioleciu 1968—1977 w klasie ogierów narodowymi championami USA zostały 3 ogiery importowane z Polski oraz 2 pochodzenia polskiego, a Reserve Championami USA — 4 ogiery importowane z Polski i 5 polskiego pochodzenia, co łącznie stanowi 90% wszystkich wicechampionów. W grupie klaczy w tychże latach championkami USA zostały 2 klacze importowane z Polski i 4 polskiego pochodzenia.

Należy podkreślić, że ogiery, które zdobyły championaty mają znacznie większe powodzenie, a stanówka nimi osiąga szczególnie wysokiej ceny. Także za ich potomstwo uzyskuje się przy sprzedaży większe sumy.

Mając na uwadze dużą rangę, jaką nadaje w oczach odbiorców z Zachodu fakt, iż dany koń zdobył championat czy wicechampionat, nasze władze hodowlane postanowiły zorganizować w roku bieżącym pierwszy championat koni czystej krwi arabskiej, aby nadać jeszcze większego splendoru czołówce naszych koni arabskich, które i tak stanowią światową elitę w obrębie tej rasy.

Należy też podkreślić, że championaty mają – dla oglądającej je publiczności ogromne walory widowiskowe.

Na championat w Janowie Podlaskim, a także na X aukcję koni arabskich zjechała śmietanka hodowców z USA, Szwecji, RFN, Francji, Belgii, Anglii i innych państw, a także wycieczki autokarowe z Francji i RFN.

Championat zorganizowały władze Zjednoczenia Hodowli i Obrotu Zwierzętami oraz CIE Animex, przy aktywnym udziale dyrektorów stadnin koni arabskich w Janowie Podlaskim, Michałowie i Kurozwękach.

Należy wyjaśnić, że podstawą oceny koni konkurujących o tytuły championa i dwóch wicechampionów jest wyłącznie pokrój i typ, przy czym obok dużej urody i prawidłowej oraz harmonijnej budowy przywiązuje się b. dużo uwagi do typu konia. Sędziowie nie znają nazw ocenianych koni oraz ich pochodzenia, a podając swój werdykt stwierdzają tylko, że wytypowali na championa i wicechampionów konie o takich to numerach.

Podobnie jak to jest przyjęte w innych państwach, sędziowanie odbywało się jednoosobowo. Na sędziów powołani zostali hodowcy zagraniczni, co gwarantowało pełny obiektywizm. Wytypowane do oceny konie pokazano w czterech grupach — klasach.

Klasa 1 – klaczki roczne i 2-letnie — sędziował znany hodowca zachodnioniemiecki Holger Ismer. Na obszerny okólnik wyszło 15 młodych klaczek (7 z SK Janów Pódl., 3 z SK Michałów i 5 z SK Kurozwęki): 8 siwych, 6 gniadych i jedna kasztanowata. Championat zdobyła 2-letnia siwa Winda (Bandos — Wilma), hodowli. SK Janów Pódl., a wicechampionkami zostały: 2-letnia siwa Gizela (Palas —Gilza) i 2-letnia kasztanowata Żołna (Palas — Zazula), obie hodowli SK Michałów.

Klasa 2 — młode 4- i 5-letnie matki włączone do hodowli – sędziował Hoist Eggert — prezes Towarzystwa Arabskiego w RFN. Po długich, bardzo drobiazgowych oględzinach przedstawionych w tej klasie 12 klaczy (6 z SK Janów Pódl., 3 z SK Michałów i 3 z SK Kurozwęki) sędzia przyznał tytuł championki 5-letniej siwej Enklawie (Bandos — Engracja), hodowli SK Janów Podl.; wicechampionką została 4-letnia siwa Europa (Bandos — Eunice) z SK Janów Pódl., a 11 wicechanipionka 5-letnia siwa Draperia (Gedymin -Dratwa) hod. SK Michałów.

Następnie spośród 6 klaczy wyróżnionych w klasach 1 i 2 trzej sędziowie (H. Ismer, H. Eggert i William Richardot de Choisey – dyrektor „Salonu Konia” w Paryżu) wyłonili championkę i dwie wicechampionki młodych klaczy. Tytuł championki zdobyła ponownie dwuletnia Winda, a wicechampionkami zostały klacze Enklawa i Europa, wszystkie z SK Janów Podl., i wszystkie po og. Bandos.

Szczególne ożywienie, którego nie zdołał ostudzić stale padający deszcz, wywołało wyjście na okólnik 18 klaczy matek starszych, ocenianych w klasie 3. Zgromadzeni na championacie wytrawni hodowcy oraz licznie przybyli miłośnicy koni arabskich mieli okazje jedyną w swoim rodzaju. Przed ich oczyma defilowała elita klaczy czystej krwi arabskiej, jakiej nie udałoby się zgromadzić w żadnym państwie na święcie. Spośród tych 18 klaczy do tytułu championki miała chyba równe prawa co najmniej połowa. Dlatego niełatwe zadanie miała sędziująca tę klasę hodowczyni z Anglii Patricia Lindsay, będąca wytrawnym znawcą koni czystej krwi arabskiej.

Gwoli prawdy należy dodać, że grono 18 elitarnych klaczy matek mogło być nieco większe, ale hodowcy zrezygnowali z udziału w championacie kilku klaczy z małymi źrebiętami oraz tych, którym daleki transport mógł zaszkodzić. Championką została piękna, szlachetna, 9-letnia gniada klacz Elewacja (Celebes — Eliota), hod. SK Janów Podlaski, I wicechampionką 10-letnia siwa Artemida (Chazar — Atnhara), II wicechanipionka 16-letnia siwa Fama (Nabór — Fregata) — obie hodowli SK Michałów. Podczas prezentacji championek wyraźnie zaznaczył się typ klaczy. Championka Elewacja. zinbredowana na Witraża, reprezentowała typ kuhailana, zaś urodziwe wicechampionki — Artemida i Fama — to dorodne, w dużych ramach klacze w typie saklawi.

W „pobitym polu” znalazło się szereg pięknych klaczy, że wymienię janowską gniadą Algerię (Celebes — Algonkina), siwą kurozwęcką Euforię (Bandos — Eulonia), siwą janowską 16-letnią Béatrice (Picluszok – Bandola), gniadą michałowską Mitrę (Celebes — Manilla), siwą michałowską Fatimę (Negatiw — Fama) czy jedyną w tym gronie kasztanowatą janowską derbistkę Orgię (Krezus — Orla), która wprawdzie nie była w dniu championatu w najlepszej lormie, ale pamiętamy ją jako piękną czterolatkę na Torze Warszawskim.

Klasę 4 — ogiery — sędziował pierwszy hodowca arabów w USA, wierny przyjaciel polskiej hodowli dr Eugen E. La-Croix (Łasina Arabians, Arizona). Na okólnik wyszło 8 ogierów (7 z SK Janów i jeden z SK Kurozwęki). Te tak ważną część championatu zepsuł wzmagający się stale deszcz; konie wyglądały mało efektownie, a sędziowanie było utrudnione. Championem został 5-letni, siwy Eukaliptus (Bandos — Eunice po Cornet), a wicechampionami 9-letni siwy Partner (Eleuzis Panna) i 5-letni gniady Aloes (Celebes — Algoa) — wszystkie hodowli SK Janów Podlaski.

Na podkreślenie zasługuje fakt, że dwie championki klacze oraz champion w klasie ogierów pochodzą po ogierze Bandos (Negatiw — Bandola po Witraż).

Ukoronowaniem championatu była „Parada zasłużonych”. Przed hodowcami i publicznością przedefilowały kolejno: pierwszy champion ogierów Eukaliptus, dalej jego matka, piękna gniada klacz Eunice (córka Cometa), a następnie 23-letnia gniada Ellenai (Wielki Szlem — Eleonora) — matka 17 źrebiąt, a wśród nich Eleuzisa 1962 (w USA), czołowych w naszych stadninach ogierów Elfa 1963 i Elbrusa 1965, Elkina — championa USA 1972 oraz wielu cennych matek; 4-letnia siwa Etruria (Palas — Etna) — championka „Salonu Konia”, Paryż 1978; 20-letnia siwa Etna (Faher — Elżunia) — matka 14 źrebiąt, a wśród nich ogierów: Etiwa (w USA) oraz czołowych w Polsce Etapa i Etana; El Paso (Czort — Ellora) — champion USA 1976, ojciec klaczy Wizja — championki klaczy USA 1977 ; 29-letnia gniada klacz Ellora (Witraż — Elza) — matka wybitnych ogierów czołowych El Azrak, Elfur i El Paso oraz szeregu cennych klaczy; Banat (El Azrak — Bandola) — cenny reproduktor i champion Anglii; a na końcu przedefilowała „pierwsza dama Janowa”, legendarna 31-letnia klacz Bandola — matka Bajrama (w USA), Barysza (w Kanadzie), Bandosa, Banzaja (w USA), Banata oraz szeregu wartościowych klaczy.

Po wytypowaniu w poszczególnych klasach championów i wicechampionów ich hodowcy otrzymali nagrody ufundowane przez różne instytucje.

Przebieg championatów i „parady zasłużonych” obserwowała licznie zgromadzona publiczność, nagradzając defilujące wyróżnione konie brawami.

W godzinach popołudniowych odbył się pokaz dwóch filmów poświęconych koniom arabskim, przygotowanych dla telewizji, a reżyserowanych przez Wiktora Mellera. Filmy te zostały zrealizowane w kooperacji z telewizją francuską i są wyświetlane przez największe stacje telewizyjne świata, przysparzając sławy naszym koniom czystej krwi arabskiej.

W dniu następnym (29.VIII) odbył się pokaz koni przeznaczonych do sprzedaży na aukcji.

Nadszedł wreszcie oczekiwany z dużą emocją dzień 30 sierpnia — doroczna, a zarazem jubileuszowa X aukcja koni arabskich w Janowie Podlaskim. Jak zwykle do ostatnich dni nie wiedziano ilu przybędzie na nią kupców.

W godzinach przedpołudniowych kupcy zagraniczni indywidualnie oglądali interesujące ich konie.

Punktualnie o godzinie 14-tej rozpoczęła się aukcja. Odbyła się ona w dużym namiocie cyrkowym, mieszczącym ok. 2 tysięcy osób.

Wszystkie miejsca dla publiczności szczelnie zostały wypełnione, ale nas interesował najbardziej sektor przeznaczony dla kupców zagranicznych. I ten segment był równie szczelnie wypełniony, jednak znajdowało się tam dużo obserwatorów zagranicznych, a także rodziny kupców i hodowców. Przed rozpoczęciem licytacji przedstawiciele Animexu, a także ZHiOZ z zadowoleniem stwierdzili, iż dopisali niemal wszyscy nasi stali klienci, a także przybyło kilku nowych.

Do licytacji stanęło 22 kupców: 15 ze Stanów Zjednoczonych AP, 4 ze Szwecji, 2 z RFN i jedna hodowczyni z Belgii, która okazała się bardzo dobrą klientką. Licytację prowadził mistrz w tym zawodzie Marek Grzybowski z Animexu.

Konie pokazywane na ringu prezentowały się w świetle jupiterów bardzo korzystnie.

Już pierwsza wyprowadzona na arenę czteroletnia siwa Dotacja z SK Michałów wzbudziła zainteresowanie i została zakupiona przez Petera Hermana z USA za 37 tys. dolarów, przy cenie wywoławczej 20 tys. USD. Następne 3 klacze szybko zakupili hodowcy ze Szwecji po cenach zbliżonych do wywoławczych. Nr 5 — piękna saklawianka Sekwoja z SK Kurozwęki, została sprzedana do USA za sumę „zaledwie” 18 tys. USD.

Poczynając od nr 6 natężenie licytacji słabnie; cztery klacze nie znajdują nabywców, a inne są kupowane w granicach bliskich cenom szacunkowym.

Nowy nastrój wnosi ukazanie się na arenie pięknej, 7-letniej, gniadej klaczy Algorada ze stadniny janowskiej. Mimo stosunkowo wysokiej ceny wywoławczej (27 tys. USD) kupcy energicznie przystąpili do licytacji, Obok dużej urody istotną była sprawa pochodzenia klaczy po ogierze Celebes od kl. Algonkina, a wiec zinbredowanej na ogiera Witraż, oraz to, że jest źrebna ogierem El Paso. Po zaciętej licytacji Algorade zakupił Tom Lazor (Gingei Blue Arabians, USA) za 76 tys. USD.

Następnie zakupiono kilka klaczy po cenach przeciętnych. Jedynie siwa Elegia (córka Cometa) z SK Michałów została zakupiona do Patterson Arabians (USA) za 53 tys. USD.

Ożywiona była licytacja klaczy Willa (po Celebes) z SK Janów Podlaski. Kupił ją Erik Sörensen (Szwecja) za 36 tys. USD (cena wywoławcza 12 tys. USD).

Szczególne jednak zainteresowanie kupców wywołało ostatnie osiem klaczy.

O 9-letnią Elizję (Celebes — Elipsa) z SK Janów Podlaski walczyli dr Eugen LaCroix i dr Egon Oppenheim. Po zaciętej licytacji na placu pozostał ten ostatni, a cena z 20 tys. doszła do 60 tys. USD Pięcioletnią siwą Flintę (po Negatiw) z SK Michałów kupiła za 50 tys. USD nowa nasza klientka — pani Dacja Depauw z Belgii. Ta sama hodowczyni nabyła po ożywionej licytacji piękną 15-letnią siwą Ceramikę (Negatiw — Cerekiew) z SK Janów Podlaski.

Dwie cenne klacze kupił dr E. LaCroix. Pierwszą z nich była 17-letnia córka Cometa — klacz Arba z SK Janów Podlaski, za którą zapłacił on 44 tys. USD, a drugą — 15-letnią klacz Algoa (Czort — Algonkina) z SK Janów Podl. — sprzedana za 88 tys. USD.

Przebieg licytacji klaczy Algoa był najbardziej fascynujący. Gdy cena doszła z 20 tys. do 50 tys. USD na placu boju pozostali tylko dr E. LaCroix i D. Patterson, a gdy licytujący doszli do 87 tys. USD pan Patterson wstał, podszedł do dr LaCroix i z niewątpliwym żalem (jako, że klacz ta pochodzi z linii żeńskiej od lat rozwijanej w Patterson Arabians), ale jednocześnie z uśmiechem oddał mu swój numerek licytacyjny. Dr LaCroix kupił Algoe za 88 tys. USD Cena ta okazała się na tegorocznej aukcji rekordową.

Ciekawe były jeszcze dwie licytacje. Bohaterką pierwszej z nich była 9-letnia siwa córka Negatiwa klacz Forsa, hodowli SK Michałów, odznaczająca się wyjątkowo pięknym bukietem. Przy cenie wywoławczej 27 tys. USD do licytacji włączyły się takie potęgi jak dr Skeggs, dr LaCroix oraz Tom Eazor — wszyscy z USA, oraz E. Sörensen ze Szwecji. Klacz kupił za 50 tys. USD dr Skeggs. „Niezłą cenę” — 75 tys. USD zapłacił tenże hodowca za 6-letnią córkę Bandosa — siwą klacz Newa z SK Janów Podlaski.

Mniejsze zainteresowanie wykazali kupcy ogierami. Jakkolwiek mieli oni okazję nabycia za 50 tys. USD wyjątkowo urodziwego ogiera Ellorus (Krezus — Ellora), hodowli SK Janów Podlaski. Ogier ten w niczym nie ustępuje swemu sławnemu w 3/4 bratu — ogierowi El Paso, championowi USA, za którego Amerykanie gotowi byli zapłacić bajońskie sumy. A może dobrze się stało, że Ellorus pozostanie w polskiej hodowli koni arabskich?

Zaprezentowanych na aukcji kilka wałachów arabskich nie wzbudziło zainteresowania kupców zagranicznych.

Ostateczny efekt aukcji w Janowie był następujący: Sprzedano 26 klaczy za 818 000 USD (przeciętna cena jednej sztuki — 31 462 USD) oraz 2 ogiery za 28 500 USD (przec. 14 250 USD); łącznie sprzedano 28 koni za 846 500 USD (przeciętna cena 30 200 USD).

Przeciętna cena klaczy była w roku (1967) o ok. 6 tys. dolarów wyższa niż w roku ubiegłym (1978 — 25 572 USD, 1979 — 81 462 USD). Dlatego tegoroczną aukcję w Janowie Podlaskim należy uznać za udaną.

Autor: Antoni Święcki
Źródło: „Pierwszy championat koni czystej krwi arabskiej i X aukcja w Janowie Podlaski” (1979) – Antoni Święcki

Wpis aktualizowano: 05.11.2024


Publikacje w Polskiej Cyfrowej Bibliotece Jeździeckiej:

Kliknij poniższe linki, aby przejść do powiązanych materiałów w Polskiej Cyfrowej Bibliotece Jeździeckiej (otworzą się na nowej karcie):

„Czempionaty koni arabskich… i pieniądze” (1996) – Radosław Wiszniowski

„V championat Polski i XIV aukcja koni czystej krwi arabskiej” (1983) – Marek Szewczyk

„IV championat Polski i XIII aukcja koni czystej krwi arabskiej” (1982) – Antoni Swięcki

„III championat Polski i XII aukcja koni czystej krwi arabskiej” (1981) – Antoni Święcki

„II championat koni arabskich i XI aukcja w Janowie Podlaskim” (1980) – Antoni Święcki

„Pierwszy championat koni czystej krwi arabskiej i X aukcja w Janowie Podlaski” (1979) – Antoni Święcki


Pokrewne Legendy:

Marek Trela

Lek. wet. hodowca koni arabskich, w latach 2000-2016 prezes SK Janów Podlaski, wiceprzewodniczący Światowej Federacji Konia Arabskiego (WAHO).

Czytaj więcej…

Stadnina Koni Janów Podlaski

6 października 1816 roku Car Rosji Aleksander I podpisał dekret o założeniu Państwowej Stadniny Koni i Stada Ogierów. Ponad 200 letnia historia tej stadniny to piękna karta polskiej i światowej hodowli koni arabskich.

Czytaj więcej…

Stadnina Koni Michałów

Założona została w 1953 roku. Przejęła ona konie ze zlikwidowanej w tym samym czasie stadniny w Klemensowie, koło Zamościa. Razem z końmi został przeniesiony do Michałowa hodowca, pan Ignacy Jaworowski, później jej wieloletni dyrektor.

Czytaj więcej…

COMET (ABU AFAS – CARMEN)

Jeden ze 100 gwiazd polskiej hodowli i sportu minionego stulecia. Ten znakomity reproduktor, był znany przede wszystkim jako ojciec klaczy. Jego potomstwo charakteryzowało się nie tylko wybitną, nowoczesną urodą ale i dużymi zdolnościami wyścigowymi.

Czytaj więcej…

EKSTERN (Monogramm – Ernestyna)

To jeden z ogierów, o których mówi się, że są „epokowe”. Epokowym był jego ojciec Monogramm oraz jego przodkowie, w tym Ofir i sprowadzony z pustyni protoplasta rodu – Kuhailan Haifi or.ar. Ojciec czempionów i czempionek, a także zasłużonych w hodowli matek. Jego córka Pepita została sprzedana na aukcji w Janowie za milion czterysta tysięcy…

Czytaj więcej…

BASK (Witraż – Bałałajka)

Urodzony w 1956 roku w Albigowej, jeden z najbardziej znanych polskich koni czystej krwi na świecie. Sprzedany w 1961 do USA do Lasma Arabians Stud, stworzył w Ameryce „nowy standard rasy arabskiej”. Dzisiaj 90% koni czystej krwi urodzonych w USA ma w rodowodzie krew Baska.

Czytaj więcej…


Galeria:




Andrzej Sarnowski całe swoje zawodowe życie związał z końmi, był znawcą i wielbicielem tych zwierząt. Pomysłodawca i pierwszy redaktor naczelny kwartalnika „Hodowca i Jeździec”.

Urodzony w Poznaniu, syn Barbary z domu Tyc i Kazimierza Sarnowskiego. Absolwent Akademii Rolniczej w Poznaniu, magister inżynier zootechnik, hodowca koni.

————————————————————————————

Andrzej Sarnowski
30.11.1952 – 23.10.2019

Hodowca koni, twórca i pierwszy Redaktor Naczelny ogólnopolskiego kwartalnika „Hodowca i Jeździec”, wydawanego początkowo jako regionalne pismo Zachodniopomorskiego Związku Hodowców Koni; w latach 1980 – 1995 zastępca dyrektora, główny specjalista ds. hodowli koni, administrator stada i dyrektor Państwowego Stada Ogierów w Łobzie; w latach 1995-1999 prezes Stadniny Koni Racot; w latach 2002 – 2008 kierownik Zachodniopomorskiego Związku Hodowców Koni.

W kolejnych latach prywatny hodowca koni szlachetnych i przedsiębiorca, który jako pierwszy w Polsce urzeczywistnił idee pozyskiwania i przetwarzania mleka klaczy szlachetnych oraz siary krowiej w celach medycznych i weterynaryjnych. Prywatnie potomek oficera Błękitnej Armii gen. Hallera; honorowy człowiek czynu, obdarzony twórczym intelektem ale i wrażliwym wnętrzem artysta, bezwzględnie oddany sprawom końskim, zwłaszcza budowaniu i umacnianiu autorytetu koni polskiej hodowli.

————————————-

Andrzej Sarnowski, urodzony w Poznaniu, syn Barbary z domu Tyc i Kazimierza Sarnowskiego. Absolwent Akademii Rolniczej w Poznaniu, magister inżynier zootechnik, hodowca koni. Przez całe życie związany z końmi, większość pracy zawodowej związał z Wielkopolską i Pomorzem Zachodnim. O koniach mawiał, że są inspiracją do wszystkiego co dobre i piękne, że nobilitują i podnoszą standardy, uczą kultury. W jednym z numerów Hodowcy i Jeźdźca napisał, że choć praca hodowlana bywa ciężka a rzeczywistość smutna i szara, bliskość koni daje sposobność do przeniesienia się w idealną krainę obcowania z odwiecznym i najwierniejszym towarzyszem człowieka. Traktował je z szacunkiem i przekonaniem, że jako zwierzęta wielkich przestrzeni, nie mogą być uczłowieczane, lecz to człowiek czerpiący tyle korzyści z ich udomowienia winien jest im zrozumienie odwiecznych instynktów. „Konia się nie oszuka, wszystko u niego musi być tak jak należy, tego uczyli mnie wielcy profesorowie. Również porządku. Dzięki koniom nauczyłem się też pewnej dyscypliny […]” – powiedział kiedyś Andrzej Sarnowski. Wśród tych „wielkich profesorów” był min. prof. Zwoliński, który widząc w Nim wyróżniające predyspozycje, zaproponował pracę hodowcy w PSO Łobez.

O hodowli Andrzej Sarnowski mawiał natomiast, że najważniejsza jest mądra myśl hodowlana dostosowana do warunków środowiska, a nie ślepe zapatrzenie w obce wzorce. Pomimo niesamowitej intuicji, wiedzy i doświadczenia często powtarzał – „myślałem, że wszystko wiem o koniach a one wciąż przypominają mi o pokorze”.

————————————-

„Wielki entuzjasta i kreator nowych rozwiązań […] człowiek z niezwykle otwartym umysłem a jednocześnie na tyle zdeterminowany, aby swoje pomysły zamieniać w czyny [..] człowiek, którego pasja i zaangażowanie udzielały się każdemu z kim współpracował”- tak o współpracy z Andrzejem Sarnowskim napisał prof. Paweł Nawrotek z Centrum Dydaktyczno-Badawczego Nanotechnologii Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego w Szczecinie. Ich drogi spotkały się, gdy w 2019 roku rozpoczęli inspirowane kolejnym pomysłem Andrzeja Sarnowskiego badania pilotażowe nad oceną wpływu colostrum (siary krowiej) na żywotność bakterii probiotycznych i rozszerzenia jej zastosowań w medycynie ludzkiej i weterynaryjnej. Nietypowo jak na prezesa firmy którą założył, mówił – „na handlu się kompletnie nie znam, nie lubię tego […] Nareszcie robię to co kocham wymyślam, organizuje i zajmuje się badaniami naukowymi we współpracy z uczelniami” – i hodował konie, szlachetne. Udowodnił w ten sposób, że pobieranie mleka końskiego w celach medycznych, nie musi wiązać się z hodowlą koni zimnokrwistych i tego konsekwencjami. Andrzeja Sarnowskiego pasjonował sport, wiadomo- także konny, zwłaszcza wyścigi. Jak sam powiedział podczas zawodów na torze Visarno we Florencji, które obserwował w październiku 2019 – gdyby mógł wybrać znowu, swoje prace hodowlane skupił by na hodowli koni wyścigowych. Gdy zakładał pismo Hodowca i Jeździec, oddając hołd przedwojennemu antenatowi, myślał też o restauracji ukrytej w cieniu historii rasie gryf pomorski, pozostało to jednak w sferze marzeń. Niespodziewane, nagłe odejście Andrzeja w środę 23 października 2019 roku zatrzymało dalsze prace, te naukowe ale i te ściśle związane z hodowlą koni. Przewrotność losu sprawiła, że tego dnia przyszła informacja o pozytywnym rozpatrzeniu wniosku patentowego o który jako pomysłodawca sposobu pozyskiwania i przetwarzania mleka końskiego oraz colostrum krowiego zabiegał, jednak ta informacja już do Niego nie dotarła. Obok doskonalenia hodowli koni szlachetnych jaką prowadził w firmowym gospodarstwie w Gardnie koło Łobza (gdzie równoważnym kierunkiem działania było pozyskiwanie mleka klaczy), oddalonego zaledwie kilka kilometrów od nieistniejącego już stada w Świętoborcu, rozważał wcielenie w życie przedsięwzięcia pod nazwą „Zachodniopomorskie Centrum Edukacyjne Hodowli, Chowu i Treningu Koni oraz pozyskiwania, przerobu i propagowania spożycia mleka klaczy”. Miała to być kontynuacja od zawsze istniejącej idei edukacji i profesjonalizmu w hodowli koni, prowadzona przy wsparciu PZHK i polskich związków rasowych. Wcześniej podobny projekt rozpoczął w Racocie, gdzie w Zespole Szkół Rolniczych w Nietążkowie powołano pierwszą w Wielkopolsce klasę o profilu hodowla i użytkowanie koni. Niestety po opuszczeniu stanowiska prezesa SK Racot, ten i inne projekty Jego autorstwa zostały rozwiązane. Pamiątką po zaledwie kilku latach prezesury w Racocie pozostały odrestaurowane zabudowania pałacowe i gospodarcze, nowoczesny park maszynowy, umocniona hodowla. Jak powiedział Richard Nixon: wielkość człowieka objawia się nie wtedy, kiedy wszystko idzie dobrze, ale w nieudanych próbach, rozczarowaniach, smutku. Bo tylko wtedy kiedy jest się na dnie najgłębszej otchłani, można docenić wspaniałość najwyższych szczytów. Zdanie to w pełni oddaje jaki był Andrzej Sarnowski. Chociaż opisane są Jego osiągnięcia i sukcesy, niewiele mówi się o tym ile prób musiał podejmować, często przymuszony niezwykle trudną sytuacją, z jakim ryzykiem się mierzyć i jak często rozczarować niesprawiedliwym obrotem spraw. Zawsze jednak patrzył całościowo wierząc, że wszystko jest po coś, może czasem niezauważalnie dla samego siebie trwał silniejszy od warunków czasu i życia. Istnieje także druga miara człowieczeństwa, ta którą posłużyć się mogą ci, którzy mieli szczęście spotkać Andrzeja Sarnowskiego na swojej drodze. Jest to ta miara, która definiuje, że człowiek nie jest wielki przez to, co posiada, lecz przez to, kim jest; nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi.

Autor: Maria Serdyńska

Wpis aktualizowano: 21.10.2024


Andrzej Sarnowski zmarł 23 października 2019 roku w Szczecinie. Miał 67 lat. Spoczął na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie.


Publikacje w Polskiej Cyfrowej Bibliotece Jeździeckiej:

Kliknij poniższe linki, aby przejść do powiązanych materiałów w Polskiej Cyfrowej Bibliotece Jeździeckiej (otworzą się na nowej karcie):

Nowości

„Wspomnienie o Andrzeju Sarnowskim” – Grzegorz Nowak

Spotkanie z Andrzejem Sarnowskim | FILM

Publikacje

„Znaczenie siary dla źrebięcia” (2009) – Ryszard Pikuła, Andrzej Sarnowski

„Matka ogiera” (2006) – Anna Nowicka-Posłuszna, Andrzej Sarnowski

„Zasady racjonalnego żywienia koni cz. 2” (2005) – Andrzej Sarnowski

„Zasady racjonalnego żywienia koni cz. 1” (2003) – Andrzej Sarnowski

„Zmiany w Racocie” (1997) – Anna Nowicka-Posłuszna, Andrzej Sarnowski

„Leon Kon – współtwórca polskiej szkoły jazdy” – Andrzej Sarnowski, Zdzisław Witkowski

„Zrobić to mogli tylko ci, dotknięci ciężkim obłędem miłością do koni cz. 2” (2023) – Maria Serdyńska

„Wspomnienia o Andrzeju Sarnowskim założycielu magazynu Hodowca i Jeździec” (2020) – Maria Serdyńska

„Magister inżynier Andrzej Sarnowski” (2020) – Maria Serdyńska

„Wspomnienie o Andrzeju Sarnowskim” (2019) – Maria Serdyńska

„Odszedł Andrzej Sarnowski” (2019) – Maria Serdyńska

„Wspomnienie o Andrzeju Sarnowskim” – Grzegorz Nowak

Periodyki

Hodowca i Jeździec (od 2003)

Filmy

Spotkanie z Andrzejem Sarnowskim


Pokrewne Legendy:


Galeria:

Zdjęcia pochodzą z archiwum Pani Marii Serdyńskiej.

Kliknij aby powiększyć
Kliknij aby powiększyć

Kurier Szczeciński 2010.

Kliknij aby powiększyć

Kurier Szczeciński 2020.




Oficjalnie ruszyła w 1924, wraz z przybyciem Ryszarda Zoppi, koniuszego Antoniego Kupryjańczuka, oraz podkoniuszych Stanisława Magdalińskiego i Franciszek Matoska.

(…) Kozienice po powstaniu 1830 r., z woli carskiej 1835 r., zamienione były na majorat, przyznany jenerałowi Denowi za okazane zasługi.

Piękny obszerny pałac (dawny królewski) tuż za miastem położony i park pozostały — były włączone do miasta. Ale obecnie, po wskrzeszeniu Polski, rosyjski majorat 1920 r. został zaliczony do dóbr narodowych i przekazany Ministerium Rolnictwa, które znów ustąpiło zarządowi stadnin państwowych 550 morgów ziemi na założenie stada koni pełnej krwi angielskiej. Zakład stadny powstał na dawnym folwarku. Wprawdzie dwa budynki gospodarskie, bardzo długie, murowane, mogły się nadawać na przeróbkę na stajnie, ale odpowiednie przebudowanie, jak i postawienie mieszkań dla służby i zarządu wymagało dużo czasu. Przygotowawcze roboty trwały około dwóch lat i dopiero 17-go października zeszłego roku nastąpiło przeprowadzenie z Janowa do Kozienic 62 koni, a mianowicie ogierów stadnych trzy: King s Idler, Manton i Ballyheron, oraz dwa ogiery z depot klaczy stadnych 22 i 19 sztuk młodzieży. Liczba klaczy niebawem powiększoną została o cztery klacze pozostałe w Janowie i cztery oddane do prywatnych stajen wyścigowych, aby próbowane były na torze i z końcem sezonu zwrócone.

Dwie długie, podzielone na klatki (boksy), stajnie po zupełnej, technicznej przeróbce mogą pomieścić ze 120 koni. Piętrowy dom mieszkalny mieści zarząd, lekarza weterynarii i kancelarię. Osobne mieszkania są dla masztalerzy. Przed stajniami, leżącymi w pewnym oddaleniu, rozpościera się obszerny okólnik, na którym odbywają się co rano przejażdżki ogierów, a za barierą (wewnątrz) jest swobodne miejsce na przeprowadzanie klaczy lub ich wypuszczanie.

W zakładzie jednak wychowawczym pierwszorzędne znaczenie mają paśniki.

Ziemie w kozienickim, jak było powyżej zaznaczone, mają na ogół podkład kredowy niemniej co do urodzajów i traw to zachodzi znamienna różnica na ziemiach, położonych bardzo daleko od Wisły i tych, co ulegają jej wpływom i wilgoci, a nawet częściowym nawodnianiom. Otóż na 550 morgach, oddanych zarządowi stadnin i położonych bliżej Wisły, znaczna część zawiera ziemie bardzo urodzajne i na tej przestrzeni widzimy 40 morgów naturalnych pastwisk, a 40 obsianych różnymi trawami (przebija się w nich biała koniczyna) i lucerną (20 morgów).

Lucerna na ogół nie jest jeszcze u nas w szerokim użyciu, wymaga wprawdzie bardzo starannej uprawy, przy odpowiedniej roli i nawozach, wyborną jest jednak i pożywną paszą dla koni. Paśniki (paddoki) leżą od stajen w pewnym oddaleniu i obwiedzione są białymi drewnianymi barierami, które z czasem mają być zamienione na wały z gałęziami na wierzchu i rowy, czyli, ogrodzenia używane ogólnie w Anglii i we Francji, a najlepiej konie chroniące od wypadków.

W wychowie pełnej krwi przyjęty jest system zagród z rozdziałem koni podług wieku i płci. Wypuszczanie tabunów na łąki z konnymi dozorcami od dawna nie jest już w użyciu . Na Ukrainie (przede wszystkim) i na Wołyniu widziałem przed wojną rasowe tabuny, złożone z arabskich i angloarabskich i pełnej krwi koni, strzeżone na obszernych, trawiastych przestrzeniach przez konnych tabuńczyków. Ale dawniejsze warunki miejscowe przede wszystkim co do przestrzeni, gruntu, paszy, były wyłączne, odrębne. W Janowie, pomimo bardzo rozległych łąk i pastwisk, przestrzeni 2038 morgów, rozdziału młodych koni podług wieku i płci do tabunów, konie pełnej krwi do nich nie wchodziły, trzymane były w zagrodach.

W Kisber, słynnym przed wojną węgierskim stadzie, młodzież pełnej krwi używała ruchu w zagrodach, a na przyległych folwarkach od wiosny na obszernych „pustach“, pod dozorem tabuńczyków.

Mniemać zatem należy, iż zarząd stadnin, tworząc odrębną „pepinierę” pełnej krwi, miał na celu szerszy, a specjalny rozwój tej hodowli i odpowiednie powiększenie paśników w zagrodach.

Kozienice co do topograficznego położenia znajdują się w pomyślniejszych warunkach od Janowa, leżą niemal w środku Polski, na miejsce dochodzi kolej żelazna (przez połączenie stacji Bąkowiec bocznicą z Kozienicami), czyli przyprowadzanie klaczy prywatnych właścicieli jest ułatwione.

Nowa główna stajnia murowana wykończa się stopniowo i w niej mają stać: ogiery reproduktory, ze dwa ogiery z depot (zarazem używane jako próbniki), w środku budynku będzie maneż. służący i za stanownię, a po drugiej stronie oddział dla roczniaków.

Do stajen, już zajętych przez konie, urządzony jest przez połączenie z rzeczką dopływ wody do pojenia, boksy są dostatecznie obszerne, niema w nich drabinek, ani koszyków na siano, kładzione jest ono w jednym z rogów boksu na słomie, żłoby (drewniane) są ruchome, zabezpieczone na zewnątrz Żelaznem okuciem, z haczykiem, służącym do zaczepiania w odpowiednio urządzone okucie na ścianie.

Zakładanie i zdejmowanie żłobów dopełnia się bardzo łatwo, a ma tę dogodność, iż żłoby mogą być lepiej czyszczone, nie pozostają na noc, co bywa niebezpieczne, gdy się koń zatoczy, kładąc się, raptem poderwie i powstać nie może.

Zamiast podłóg w boksach i na korytarzach jest silnie ubijana glina, przypominająca klepisko.

Przeprowadzone ogiery stadne z Janowa, nabyte były w Anglii przez specjalną komisję wraz z kilkunastu innymi pod koniec 1922 r. na przetargach w Newmarket. Ogiery są następujące: jasno gniady 9 1. King’s Idler (Lomond — In Sight), gniady z łysiną 8 1. Mantón (Bayardo—i Jane Grey Il). Ogiery są rasowe, dobrego exterier`u, współzawodniczyły z powodzeniem na angielskich torach. Co do wymiarów to King’s Idler trzyma miarę 161 c. wzrostu, objętości 185 c., pod kolanem 21 c. Mantón wzrostu 158 c., objętości 180 c., pod kolanem 198 c. Mantón ma bardzo suche kończyny, bardzo silnie związany korpus i trochę spadzistą linię grzbietu, wyniosłą ma szyję, ładną głowę. King’s Idler na pierwszy rzut oka nie zdradza tych rozmiarów, jakie centymetr wykazuje, lecz sprawia wrażenie bardzo szlachetnego konia. Roczniaki, które miałem sposobność widzieć, przeciętnie są roślejsze po Mantonie, aniżeli King’s Idlerze. Mantón w r. b. miał najwięcej powodzenia — odchował w Kozienicach klaczy państwowych 12, prywatnych 39. King’s Idler państwowych 8, prywatnych 12, a przyprowadzonych z okolicy przez hodowców pół krwi 5. Trzeci ogier pełnej krwi Stawropol (Spearmint i Serenada) 5-letni, jest dopiero na dorobku, kupiony był w Anglii w końcu zeszłego roku i skierowany do Kozienic na miejsce również zagranicznego Ballyherona, wysłanego do Małopolski na stację kopulacyjną u p. Ziętarskiego. Stawropol biegał w Anglii nie bez powodzenia, w typie zdradza rasowość — wymiary ma zadowalające, a mianowicie: 162 c. wzrostu, 181 c. objętości, 20.5 c. pod kolanem — pokrył klaczy państwowych 4, prywatnych właścicieli pełnej krwi 16, półkrwi 2 — przyprowadzonych z okolicy 5 klaczy.

Zwracając się do klaczy, owej podstawy hodowli — to w Kozienicach znajduje się państwowych 30, między niemi wyróżniają się: Gamma (Floreal — Gavotte), Chrysothemis (Gal’tee Boy — Hazlehen), Rusałka (The Story — Kassandra), Jone (John o Gaunt—Heroine), Blaustrumpf (Blondel — Chatter-Watter), Aragwa (Aboyer—Beatrixe). Klacze stadne pochodzą po części z dawnego znanego stada Michała Łazarewa, bądź importowane są z zagranicy lub krajowe.

Klaczy prywatnych właścicieli na okres kopulacyjny przyprowadzono 69 i były pomieszczone w wysokich i widnych stajniach rządowych. Następujący właściciele wysłali klacze do Kozienic: Władysław hr. Zamoyski 2, Konstanty hr. Zamoyski 6, Stanisław ks. Lubomirski 1, pp.: F. Jurjewicz i A. hr. Wielopolski 6, Hieronim ks Lubomirski 4, Tomasz ks. Lubomirski 4, Eugenjusz Grzybowski 4, Andrzej hr. Morsztyn 3, Adam ks. Czartoryski 4, Michał Róg 10, Aleksander Grodziński 2, Kazimierz Dziekoński 3, Bronisław Szwejcer 4, Witold Charłupski2, Stanisław Maryewski I, MichałBerson2, Ludwik Orpiszewski 3, Aleksander Olszowski 1, Bohdan Wydżga 2, Ryszard Kwiatkowski 1.
Dla uzupełnienia danych hodowlanych nadmienić wypada, iż w r. b. klacze państwowe przyprowadziły 17 źrebiąt (9 ogierków i 8 źrebic), roczniaków (1924 r.f jest 18(10 ogierków i 8 źrebic). Źrebiąt od prywatnych klaczy urodziło się w r. b. 34 (15 ogierków i 19 źrebic)

Kierownikiem stada w Kozienicach jest pan Ryszard Zoppi, który w kierunku hodowlanym już dużo pracował, będąc przed wojną pomocnikiem w Janowie hr. Nieroth’a, następnie płk. Czaplina, następnie już w czasie wojny zarządzał stadem połtawskim pełnej krwi imienia „Michała Łazarewa“, testamentem przekazanym rządowi.

Bajeczne, historyczne wypadki i ewolucje przyczyniły się, iż p. Zoppi1 powrócił do Polski, jest obecnie jej obywatelem i całą swą wiedzę i doświadczenie poświęca polskiej hodowli. Lekarzem weterynarii jest polak p. Seweryn. Kozienice a również Janów pozostają w ścisłym kontakcie z zarządem stadnin państwowych w Warszawie, którego, jak wiadomo, jest dyrektorem p. F. Jurjewicz.

Wobec przesilenia ekonomicznego, reform rolnych, znaczenie stad rządowych wzmogło się jeszcze, bo w nich koncentrują się najcenniejsze reproduktory. O dawnej, magnackiej, szerokiej hodowli już nie ma mowy, należy do przeszłości, hodowla obywatelska również zmniejsza się, włościanie garną się przeważnie do zimnej krwi, a przecież państwo potrzebuje koni szlachetnych dla remontu kawalerii i żeby za miliony nie nabywać koni za granicą. Również potrzebne są konie lżejsze i wytrzymałe do obozów, transportów, rolnictwa i ani samoloty, ani samochody nie zastąpią ich.

Autor: Stanisław Wotowski
Czytaj więcej… (po kliknięciu przejdziesz do Polskiej Cyfrowej Biblioteki Jeździeckiej)

Poniżej znajdziesz linki do powiązanych materiałów w Polskiej Cyfrowej Bibliotece Jeździeckiej.

Wpis aktualizowano: 20.09.2024


Publikacje w Polskiej Cyfrowej Bibliotece Jeździeckiej:

Kliknij poniższe linki, aby przejść do powiązanych materiałów w Polskiej Cyfrowej Bibliotece Jeździeckiej (otworzą się na nowej karcie):

Książki

„Stadnina Koni Kozienice” (1970) – S. Schuch, A. Starzyński

Artykuły

„Zoppi Ryszard Aleksander” (2012) – Witold Duński

„Jerzy Sas-Jaworski” (2012) – Witold Duński

„O Kozienicach i Białym Borze” (2011) – Marek Szewczyk

„Kozienice pamiętają o Zoppim” (2010) – Jacek Łojek

„Od Aquino do Ignama” (2009) – Piotr Szmytkowski

„Wspomnienie o Jerzym Sas-Jaworskim” (2009) – W. Byszewski

„Rekompensata” (1996) – Anna Sas-Jaworska

“Gwiazdy mego życia – CZUBCZYK” (1996) – Artur Bober

“Wspomnienie o Bremenie” (1985) – Bohdan Sas-Jaworski

„Wspomnienie o Majorze” (1976) – Anna Sas Jaworska

„Aquino” (1974) – Jerzy Budny

„50-lecie Państwowej Stadniny Koni Kozienice” (1974)

„Wspomnienie o ogierze Aquino” (1973) – Anna Sas-Jaworska

„Najsilniejszy klub w Europie” (1967) – Witold Domański

„Doniosłe posunięcie” (1937) – Jan Grabowski

„Wizyta profesora Johna Hammonda w Kozienicach” (1935)

„Kozienice” (1932) – Paweł Popiel

„Kozienice” (1928) – Józef Szempliński

„Państwowa Stadnina Koni w Kozienicach” (1927)

„Stado pełnej krwi w Kozienicach” (1925) – St. Wotowski

„Wrażenia z Kozienic” (1925) – Paweł Popiel

„Historia Klubu Jeździeckiego SKARB przy Stadninie Koni Kozienice”


Pokrewne Legendy:


Galeria:

Zdjęcia pochodzą z książki „Stadnina Koni Kozienice” (1970) – S. Schuch, A. Starzyński oraz z archiwum SK Kozienice.




Major kawalerii Wojska Polskiego. Dyrektor SK Kozienice w latach 1954–1991. Hodowca takich koni wyczynowych jak: Blekot, Via Vitae, Bremen, Solali, Czerkies, Czubaryk, Czubczyk i Bronz.

Urodził się 5 stycznia 1920 roku we Włodzimierzu Wołyńskim, województwo wołyńskie. Ojciec Stanisław. Matka Janina z domu Dziewiszek. Bracia Zbigniew i Bohdan. Żona Anna z domu Surowiecka. Córka Beata. Syn Bohdan.

————————————————————————————

Po maturze w Gimnazjum Jana Zamojskiego w Zamościu w roku 1938, po praktyce w Junackich Hufcach Pracy, przy budowie drogi Łuck – Lwów chciał iść do lotnictwa. Badania lekarskie w wojskowym szpitalu w Lublinie wypadły dobrze. Stryj Romuald, major 7 Pułku Ułanów Lubelskich imienia generała broni Kazimierza Sosnkowskiego, (…) widział jednak w bratanku kawalerzystę, rolnika i hodowcę koni. Nie Dęblin ze Szkołą Podchorążych Lotnictwa, a Grudziądz ze Szkołą Podchorążych Kawalerii. (…)

„Byłem podchorążym po rocznej nauce w Grudziądzu. Na wojnę pojechałem
na doskonałej klaczy Rota. W walce zmieniłem ją na kilkuletnią, pochodzącą z mobilizacji, piękną, kasztanowatą Chatkę. Jadący na niej ułan nie mógł sobie z nią poradzić, bo była strachliwa. Mnie wyniosła ze wszystkich niebezpieczeństw. W szeregach konie półkrwi angloarabskiej były nieocenione. Z tą rasą miałem do czynienia po latach jako hodowca.”


Podchorąży Jerzy Sas-Jaworski, z cenzusem starszego ułana, był dowódcą sekcji w 3 szwadronie rotmistrz Bazylego Marcisza i łącznikiem z dowódcą pułku Władysławem Płonką. Walki, szarża w okolicy Mszczonowa, w bojach odwrót na południe Polski.

„Ostatnią zwycięską walkę z Niemcami stoczyliśmy o miejscowość Dzwola, dwanaście kilometrów od Janowa Podlaskiego. Pierwszego października przed nami byli już tylko Rosjanie. My przy broni, nierozbici, gotowi do przedzierania się na Węgry. Pułkownik Płonka, kawaler Orderu Wojennego Virtuti Militari, uwierzył oficerom Armii Czerwonej i przed nią złożył broń. W 1940 roku został zamordowany razem z innymi oficerami w Charkowie. Ułani, niepokorni, łamali na śródleśnej polanie szable. Wyrzucaliśmy zamki z karabinów i wrzucaliśmy do wody. W szyku konnym ruszyliśmy w stronę Biłgoraja. We wsi Aleksandrów zostaliśmy przez oficerów zwolnieni z przysięgi wojskowej. (…) Byłem pod Dzwolą lekko ranny. Przeciągnął po mnie karabin maszynowy. Z czołgu. W siedlisku doszedłem do siebie. Nad Polską rozciągała się mgła, bruntanej – niemieckiej i czerwonej – radzieckiej okupacji. Miałem w niej żyć i walczyć.”

(…) W kwietniu 1940 roku był na Podhalu z zamiarem przedostania się do Francji. Złapany, uciekł. Pracował w majątku Karolówka pod Zamościem. Niemcy zaczęli wysiedlać Polaków z Zamojszczyzny i osiedlać swoich. Przez organizację podziemną został przerzucony pod Chełm. Praca w majątku Felicjana Lechnickiego, przedwojennego senatora, zajętym przez Niemców. Był z nim brat Zbigniew, który reperował broń dla leśnych oddziałów Armii Krajowej. (…)

Jerzy Sas-Jaworski z oddziałem Armii Krajowej już po Powstaniu Warszawskim przedostał się do majątku stryja pod Mińskiem Mazowieckim, do Nowodworu. Był z nim u Krystyny Bełkowskiej-Sas-Jaworskiej, przechowywany sztandar 7 Pułku Ułanów Lubelskich. Tam w Mińsku Mazowieckim wachmistrz ułanów lubelskich, szef szwadronu powiedział, że zaczyna dziać się źle, że Rosjanie wyłapują akowców i wywożą na Syberię. Z Rejonowej Komendy Uzupełnień przyniósł rozkaz wyjazdu do Lublina. Tam wypytali, gdzie służył w wojsku, gdzie walczył we wrześniu 1939 roku. Został mianowany podporucznikiem i wysłany do Wesołej pod Warszawą. Potem był kurs oficerów Wojska Polskiego. W styczniu 1945 roku z 7 Pułkiem Piechoty I Armii Wojska Polskiego ruszył na Bydgoszcz. Przełamywanie Wału Pomorskiego. Od 8 do 18 marca walki w Kołobrzegu. Był, po rannym oficerze radzieckim, dowódcą plutonu zwiadu konnego. W kwietniowej operacji berlińskiej na starych wałach dolnej Odry pod Siekierkami ze swoim plutonem i wsparciem fizylierów niszczył granatami niemieckie stanowiska karabinów maszynowych. Po sforsowaniu Odry, walki na północ od Berlina. Tam trafił na konie, kłusaki, wywiezione z Berlina, a należące do Ambasady Irlandii niebędącej w koalicji Aliantów. Nalot samolotów niemieckich, bomby rozpryskowe. Rana. Szpital. Ucieczka ze szpitala. Dzień Zwycięstwa 9 maja przeżywa czterdzieści kilometrów od Berlina. Zgodnie z pragmatyką wojskową musiał się zgłosić do dowództwa rezerwy oficerskiej.

„Bałem się, że wyląduję w jakimś pułku piechoty. Jako kawalerzysta, żołnierz zwiadu konnego, nie chciałem. Dowiedziałem się, gdzie kwateruje Samodzielna Brygada Kawalerii, walcząca przecież na tym samym odcinku frontu. Stała w Gorzowie Wielkopolskim. Na drodze wędrówki spotkałem kolegów jeszcze ze Szkoły Podchorążych Kawalerii w Grudziądzu. Przyjęto mnie do Brygady chętnie jako oficera frontowego. Skierowano do tworzącego się 4 Pułku Ułanów. Trwało to krótko. Przyjechał po mnie samochód z rozkazem zameldowania się w 1 Pułku Ułanów przemieszczającego się w rejon Gryfic i dalej na wschód od Sławna. Nie było dla mnie etatu oficerskiego w stopniu podporucznika. Przejściowo zainstalowano mnie w sztabie pułku. Następnie wyznaczono na dowódcę baterii artylerii pułkowej. Sami starzy wiarusi frontowi. Trzeba było ich w jakiejś dyscyplinie, której nie lubili utrzymać. Po rotmistrzu Janie Wieżańskim objąłem następnie dowództwo trzeciego szwadronu. Staliśmy w Sławnie i okolicy. Po wsiach, gdzie było łatwiej przeżyć. Brakowało chleba, kartofli, wszystkiego. Zaczęła się normalna służba pokojowa. Szkolenie ułanów, jazda konna, dobieranie koni. Na wiosnę 1946 roku przekwaterowano nas z Pomorza do województwa warszawskiego. Mój 1 Pułk Ułanów stanął w Garwolinie, w dawnych koszarach 1 Pułku Strzelców Konnych. Ponieważ nie było czym karmić koni, to mój szwadron wysłano, aby kosił trawę w rejonie Pasłęka na Warmii. Siano przekazywałem do pułku. Wróciłem do Garwolina jesienią. Dowiedziałem się, że mam zdawać szwadron, bo jadę do Warszawy na adiutanta generała Stefana Mossora zastępcy szefa Sztabu Generalnego.”

Nie został adiutantem. Generała Mossora aresztowano w 1950 roku. Był ofiarą prowokacji mającej skompromitować kadrę oficerów II Rzeczpospolitej. Został skazany w procesie generalskim. Nominacji sprzeciwiła się Informacja Wojskowa, która już znała życiorys podporucznika Jerzego Sas-Jaworskiego. Niepewnych w armii na wysokich stanowiskach nie chciano. Na jesieni 1946 roku zaczęto przekazywać konie ułanów do rolnictwa. W 1947 roku 1 Warszawską Dywizję Kawalerii rozformowano.

„Byłem w niej do końca. Likwidowałem szwadron w Kwatermistrzostwie Wojska Polskiego. Po otrzymaniu absolutorium poszedłem do wydziału personalnego z pytaniem, co ze mną. Pułkownikowi powiedziałem, że chcę służyć w wojsku polskim, do którego pojechałem w 1938 roku w Szkole Podchorążych Kawalerii w Grudziądzu. Pogrzebał w moich papierach i oświadczył, że 'My takich jak wy w wojsku nie potrzebujemy. Pójdziecie do cywila!’. Był marzec 1947 roku. Nie nadawałem się do wojska. To był cios. Żyć jednak trzeba było. Od kolegów, podoficerów w Garwolinie dowiedział się, że w Korpusie Bezpieczeństwa Wewnętrznego – KBW szukają ludzi do pracy w źrebięciarni. Zgłosił się do dowództwa Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego przy ulicy Rakowieckiej w Warszawie i wyszedł z niego z rozkazem udania się w okolice Płotów, na Pomorzu Zachodnim, gdzie odchowywano źrebaki, dzieci klaczy wojskowych. Tak zaczęła się moja praca w hodowli koni (…). Pierwsza źrebięciarnia była w majątku Komorowo koło Reska. Niedaleko był Łobez, a w nim kierownikiem Stada Ogierów major Marian Fabrycy. Zdobyłem u niego ogiera pomorskiego z paleniem Gryfa. Źrebięciarnia zorganizowana została na wiosnę 1949 roku. Miałem już wtedy pierwsze konie do remontu. Ale! Zaczęła się motoryzacja armii i konie były już niepotrzebne. Ja też. Wtedy przypomniał mi się pułkownik Stanisław Arkuszewski, dyrektor Państwowych Zakładów Chowu Koni, z którym już próbowałem wcześniej nawiązać kontakt. Jego zastępcą był major Henryk Harland. Chcieli, bym został stażystą, ale za takie pieniądze, które by nie wystarczyły na chleb. Poszedłem do niego z prośbą o inną pracę.”

Hodowca od źrebiąt został skierowany do organizacji źrebięciarni w zespole rolnym Kujawy pomiędzy Opolem a Prudnikiem, niedaleko Mosznej. Inspektorem rejonowym był major Tadeusz Korbel, lekarz weterynarii, przed wojną kierownik Stada Ogierów w Gnieźnie. Odwiedził Stadninę Koni w Mosznej. Spotkał się z dyrektorem Zygmuntem Skolimowskim, przedwojennym hodowcą, ziemianinem z Surchowa koło Krasnegostawu. Po długich, rodzinnych rozmowach, w których zostało zatarte pierwsze złe wrażenie wywołane mundurem oficerskim Ludowego Wojska Polskiego, któryż braku innego odzienia wciąż nosił, usłyszał propozycję zostania w Mosznej.

„Tak się zaczęła moja kariera hodowcy koni pełnej krwi. Nie byłoby jej, gdyby nie pani Janina, żona Zygmunta Skolimowskiego, która okazała się koleżanką z ławy szkolnej mojej matki. Ona przekonała męża, że jestem człowiekiem godnym zaufania i nadaję się na jego zastępcę.”

Był czerwiec 1949 roku. Uczenie się hodowli od Zygmunta Skolimowskiego, czytanie książek. Wszystkiego co wpadło pod rękę. Moszna była do 1 lutego 1951 roku Po awanturze z ogrodnikiem, został przeniesiony karnie na rok do Stadniny Koni w Kozienicach na miejsce hodowcy Władysława Byszewskiego.

„Do Kozienic przyszedłem pierwszego lutego 1951 roku i byłem w Stadninie do 1991 roku. W latach mojej czterdziestoletniej pracy, jednym z najważniejszych wydarzeń był dzień szesnasty stycznia 1954 roku, w którym odbył się mój ślub z Anną Surowiecką. (…) Moją drogę do Kozienic szykowali ludzi wybitni, inżynier Stanisław Schuch i profesor Witold Pruski. Znali mnie z Mosznej. (…) Naczelnik Schuch wezwał mnie do siebie i powiedział, że mam wspierać kierownika Stadniny, a praktycznie jej twórcy od 1924 roku Ryszarda Zoppiego, wybitnego znawcę koni pełnej krwi, któremu zaczęto robić krzywdę. Ja wyrastałem z wojska, byłem przyzwyczajony do uznawania autorytetów, stopni wojskowych. Największym w moim życiu autorytetem moralnym jest Józef Piłsudski. Ciągłe rozmowy z Ryszardem Zoppim, studia osobiste miały wpływ na to, co wiem o koniach.”

Jerzy Sas-Jaworski od 1951 roku był kierownikiem Stadniny, od 1952 roku jej dyrektorem. Trzy razy był atakowany. Chciano go zabrać ze Stadniny. Jakoś się wybronił. (…)

W 1954 roku umiera Ryszard Zoppi. Jego następca przejmuje cały ciężar kierowania Państwową Stadniną Kozienice, jej ziemią, ludźmi, budynkami. W 1954 roku ma obowiązek zagospodarowania cennego ogiera Aguino. W 1955 roku jest jednym z twórców Stajni Wyścigowej Kozienice na Torze Służewieckim. Zmienił technikę wychowu koni. Bardzo dobry jeździec wspierał sport i sam go uprawiał na mistrzowskim poziomie. (…)

„Konie sportowe i wyścigowe, które zostały mi w pamięci? Skunks, Czubaryk, Czubczyk, Czerkies, Solali, Surmacz, Ariol, Sokolica, Blekot, Solnica, Via Vitae, Viaczyk (po Czubczyk), Bronz, Tyras, Bremen, Skarbiec. Mistrzostwo Polski w Ujeżdżeniu zdobyłem na Akarze. Koń średniej klasy. Do skoków za słaby. O tym, co to jest ujeżdżenie, dowiedziałem się w szkole w Grudziądzu. Duży, ładny koń w typie folbluta. Posłuszny. Hodowli Stadniny Koni w Golejewku. Wychowany w Kozienicach. Odsadek przyszedł do Kozienic i wychował się jako roczniak. Na wyścigach się nie wyróżniał. Wrócił do Kozienic. On, Wandal, Besson, Argun, niezakwalifikowane do hodowli, stały się dobrymi końmi sportowymi. Imponującymi ogierami były Aguino, Dar es Salam, ojciec Blekota, Good Bye, Brok.”(…)

Dumą Anny Surowieckiej-Sas-Jaworskiej jest syn Bohdan, Mistrz Polski w Skokach przez Przeszkody na Peryklesie, srebrny, brązowy medalista na koniu Bremen, olimpijczyk Igrzysk w Moskwie 1980. Trener Marian Kowalczyk wziął w Moskwie jego konia, Bremena i wsadził na niego Mariana Kozickiego, który drużynowo wywalczył srebrny medal. Bohdan Sas-Jaworski uznał decyzję trenera. Poświęcił swoje ambicje dla sprawy. Wyrządzono mu jednak krzywdę, nie dając możliwości wystartowania w konkursie indywidualnym na Bremenie, który skakał pod Marianem Kozickim. O tym się w Stadninie Koni w Kozienicach będzie pamiętało tak długo, jak długo hodować w nich będzie się konie.

Jerzy Sas-Jaworski, potomek wojowników walczących o Polskę, sam żołnierz, ułan, partyzant, zwiadowca gdyby nie złe wojenne losy Polski w 1939 roku, byłby kawalerzystą i po stryju właścicielem majątku Nowy Dwór pod Mińskiem Mazowieckim, ale nie byłby może hodowcą z nazwiskiem zapisanym złotymi zgłoskami w polskiej hodowli XX wieku.

Autor: Witold Duński
Źródło: Konno po sławę (2012) – Witold Duński

Wpis aktualizowano: 20.09.2024


Jerzy Sas Jaworski zmarł 25 grudnia 2008 roku w Kozienicach. Miał 88 lat.
Spoczął w kwaterach wojskowych cmentarza na Powązkach.


22 Pułk Ulanów Podkarpackich (mp. Brody, otok biały)

Pułk powstał w listopadzie 1920 roku z połączenia 3 Siedleckiego Pułku Jazdy Ochotniczej mjr. Feliksa Jaworskiego (później 212 Ochotniczego Pułku Ułanów) z Podkarpackim Pułkiem Jazdy (później 209 Pułk Ułanów Podkarpackich), sformowanym w 1920 roku dla ochrony pól naftowych w Sanockiem. Przejął więc zarówno tradycje „Jaworczyków”, jak i patroli oraz konwojów naftowych („śmierdzi naftą”), które wykonywał do końca 1920 roku, 212 Ochotniczy Pułk Ułanów pod dowództwem ppłk. Stefana Jabłońskiego brał udział w wojnie z bolszewikami w składzie Brygady Jazdy mjr. Feliksa Jaworskiego i wykrwawił się w walkach nad Bugiem. O tym mówi jedna z żurawiejek.

Śmierdzi naftą, robi długi,
To jest pułk dwudziesty drugi.

Wozi naftę, robi długi,
To jest pułk dwudziesty drugi.

Gdzie się leją wina strugi,
Tam jest pułk dwudziesty drugi.

Zawsze dzielny, zawsze chwacki,
To jest ułan Podkarpacki.

W boju dąje krwi swej strugi,
To jest pułk dwudziesty drugi.

Tańczą świetnie i namiętnie,
Panny ich całują chętnie.

Hemoroidy ma co drugi,
To jest pułk dwudziesty drugi.


Źródło: Żurawiejki (1995) – Stanisław Radomyski


Publikacje w Polskiej Cyfrowej Bibliotece Jeździeckiej:

Kliknij poniższe linki, aby przejść do powiązanych materiałów w Polskiej Cyfrowej Bibliotece Jeździeckiej (otworzą się na nowej karcie):

Książki

„Stadnina Koni Kozienice” (1970) – S. Schuch, A. Starzyński

Artykuły

„Jerzy Sas-Jaworski” (2012) – Witold Duński

„O Kozienicach i Białym Borze” (2011) – Marek Szewczyk

„Wspomnienie o Jerzym Sas-Jaworskim” (2009) – W. Byszewski

„Od Aquino do Ignama” (2009) – Piotr Szmytkowski

„Jaworski herbu Sas. Linia z Łopatynia” (2007) – A. Z. Rola-Stężycki

“Gwiazdy mego życia – CZUBCZYK” (1996) – Artur Bober

„Oddziały kawalerii II Rzeczypospolitej cz. 22” (1995) – L. Kukawski

“Wspomnienie o Bremenie” (1985) – Bohdan Sas-Jaworski

„Aquino” (1974) – Jerzy Budny

„Najsilniejszy klub w Europie” (1967) – Witold Domański

„Doniosłe posunięcie” (1937) – Jan Grabowski

„Wizyta profesora Johna Hammonda w Kozienicach” (1935)

„Państwowa Stadnina Koni w Kozienicach” (1927)

„Wrażenia z Kozienic” (1925) – Paweł Popiel

„Stado pełnej krwi w Kozienicach” (1925) – St. Wotowski

Periodyki

Nowy Przegląd Kawaleryjski – 2008-28


Pokrewne Legendy:

BREMEN (KEMAL – BREMA)

Srebro druż. i ósme miejsce ind. na Igrzyskach Olimpijskich w Moskwie w 1980 roku. 2x medal brązowy (1979 i 1981) i srebro w JMP (1983 rok). Wygrał konkursy Grand Prix na CSIO w Olsztynie (1981), Sopocie (1983) i Płowdiw (1984).

Czytaj więcej…


Galeria: